Zamknij

Radny PiS na antyrządowym proteście. Ma dość PATOLOGII!

18:18, 19.09.2021 M.W. Aktualizacja: 18:20, 19.09.2021
Skomentuj

Członkowie partii rządzącej mówią, że to sytuacja niebywała. Główny bohater nazywa to po prostu demokracją. Jeden z liderów Prawa i Sprawiedliwości na Pomorzu, radny wojewódzki ze Słupska, Sebastian Irzykowski, stał się jednym z głównych oponentów Prawa i Sprawiedliwości, jeśli chodzi o politykę zdrowotną. Pojechał na protest do Warszawy razem z pracownikami służby zdrowia, co bardzo nie spodobało się jego koleżankom i kolegom z lokalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości. Irzykowski zaznacza, że wystąpił w proteście jako wiceprzewodniczący Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Z większością postulatów Prawa i Sprawiedliwości w innych kwestiach się zgadza, ale zastrzega, że nie żyjemy na Białorusi.

O wystąpieniu radnego Irzykowskiego w Warszawie zrobiło się głośno. Zdjęcia z protestu z jego udziałem pojawiły się w internecie. Niektórzy jego koledzy i koleżanki z PiS przecierali oczy ze zdumienia, gdy zobaczyli go w jednym szeregu z protestującymi pracownikami służby zdrowia. 

- To człowiek, który startował do Sejmiku z pierwszego miejsca na liście PiS. Dostał się tam dzięki wsparciu świętej pamięci poseł Jolanty Szczypińskiej. Zaskarbił sobie jej przychylność, chociaż wcześniej był związany z Platformą Obywatelską. Dostał szansę. Reprezentuje ten rząd, a jednocześnie pojechał protestować w sprawie podwyżek dla pracowników służby zdrowia. To tym bardziej absurdalne, że jego oświadczenie majątkowe jest przecież jawne, a wynika z niego jednoznacznie, że zarabia rocznie prawie 300 tys. zł. Jeśli tak wygląda bieda w służbie zdrowia, to z pewnością pan Irzykowski nie jest idealnym partnerem do takiego protestu - informuje członek Prawa i Sprawiedliwości z okręgu słupskiego. 

Sympatycy PiS zauważyli wystąpienie Irzykowskiego i już na forum na Facebooku zaczęli mu wytykać, że kiedyś na zdjęciach stał w jednym szeregu z posłem Platformy Obywatelskiej, Zbigniewem Konwińskim. Teraz walczy o podwyżki, zarabiając prawie 300 tys. zł rocznie.

- To jest tak, jakby razem z rolnikami opony palił minister rolnictwa - komentuje uszczypliwie jeden z lokalnych polityków PiS. - Przecież pracownicy służby zdrowia przyjechali domagać się wyższych wynagrodzeń. Ja rozumiem, że gdyby on był lekarzem i zarabiał prawie 300 tys. zł, to nic bym nie powiedział, ale on obsługuje rentgen i tyle zarabia. Jego oświadczenie majątkowe to najlepszy dowód na to, że pracownicy służby zdrowia źle nie mają. Ponadto ten człowiek startował z pierwszego miejsca na liście Prawa i Sprawiedliwości w regionie, co świadczy o tym, że cieszył się dużym zaufaniem. Ciekawe co na to szef zarządu regionu, poseł Aleksander Mrówczyński? 

ZAROBKI RADNEGO IRZYKOWSKIEGO

Radny Irzykowski nie ma sobie nic do zarzucenia. 

- Żyjemy w Polsce, a nie na Białorusi. Każdy może wyrażać swoje zdanie w sposób jak najbardziej dla siebie właściwy. Ja akurat od 22 lat jestem pielęgniarzem i nieprzerwanie przez tyle lat pracuję w szpitalu. Pracuję też w samorządzie pielęgniarek i położnych, więc wszystkie problemy służby zdrowia są mi doskonale znane. Jeżeli chodzi o mój udział w proteście, muszę przyznać, że mniej więcej od roku czasu, gdy doszło do zmiany w resorcie zdrowia, narasta niepokój. Za ministrów Radziwiłła i Szumowskiego konfliktów w służbie zdrowia nie było. Problemy były rozwiązywane na zasadzie dialogu, bez protestów. Przyjęto wtedy politykę wieloletnią na rzecz rozwoju pielęgniarstwa i położnictwa. Opracowany i przyjęty wówczas dokument zobowiązuje do realizacji pewnych zadań, jeśli chodzi o te zawody - opowiada radny Sebastian Irzykowski. 

Jego zdaniem pewne działania zostały zaniechane. Twierdzi on, że sygnalizował to w strukturach PiS, zwracając się bezpośrednio do posłów. 

- Szalą goryczy było przyjęcie przez Sejm ustawy o sposobie ustalania minimalnego wynagrodzenia. Pomijam już fakt związany z wysokością wynagrodzeń, bo one zazwyczaj nie są satysfakcjonujące. Wiadomo, że zazwyczaj każdy chciałby zarabiać więcej, ale doszło tam do kilku kardynalnych pomyłek - zaznacza Irzykowski. 

Jako pierwszą z pomyłek wymienia współczynnik, na podstawie którego wyliczane są wynagrodzenia. Istnieje specjalna tabela, w której wymienione są współczynniki pracy. Przypisane są do nich poszczególne grupy zawodowe, podzielone według wykształcenia. Poprzez te współczynniki wyznacza się kwotę bazową dla danej osoby. 

- Do tej pory było to usystematyzowane na podstawie poziomu wykształcenia. Najwyżej były osoby mające tytuł magistra i specjalizację. Z niewiadomych mi względów doszło do dziwnej zamiany i teraz osoba, która ma średnie wykształcenie, została oddzielona od osoby, która ma licencjat. Pielęgniarka, która ma na przykład 20 lat doświadczenia, została zrównana z opiekunem medycznym czy sekretarką medyczną. Wywołało to ogromne niezadowolenie, a przecież grupa osób ze średnim wykształceniem to znaczny odsetek wszystkich pielęgniarek i położnych. Jest tam też spora grupa osób posiadających już uprawnienia emerytalne, łącznie około 70 tys. z 250 tys. pracujących pielęgniarek. Proszę sobie wyobrazić jakie oburzenie wywołała taka zmiana. Taka jest po części przyczyna tego protestu - wyjaśnia Irzykowski. 

Z drugiej strony osoby z licencjatem zostały wrzucone do jednej grupy z osobami posiadających tytuł magistra. Jego zdaniem jest to demotywujące. 

- Osoba dopiero kończąca studia została potraktowana na równi z osobami posiadającymi specjalizację, czyli mistrzostwo w zawodzie - wyjaśnia radny Irzykowski. - Spowodowało to zrozumiałe “wrzenie” w zawodzie. 

Dodatkowo ogromne rozgoryczenie powoduje swoboda dana pracodawcom, którzy mogą przypisywać konkretne osoby do określonych grup, bez względu na ich wykształcenie oraz doświadczenie. 

- To jednak nie koniec, bo to, co spotkało ratowników medycznych, to odzwierciedlenie patologii w służbie zdrowia, która niestety jeszcze panuje. Nie została ona przez nasz rząd wyeliminowana. Chodzi o umowy cywilnoprawne w podmiotach leczniczych - opowiada.

Zapewnia on, że nie ma problemu w kwestii dorabiania sobie przez pracowników medycznych po godzinach pracy, ale patologią nazywa sytuację, w której ratownicy medyczni czy pielęgniarki nie dostają etatów, tylko pracują w szpitalach na umowach cywilnoprawnych. 

- To są osoby, które poświęcają swój cały czas pracy w szpitalu, a robi się z nich osoby prowadzące działalność gospodarczą. Jest to naciąganie tych biednych ludzi na dodatkowe koszta. Dlatego 50 proc. ratowników z Pomorza złożyło wypowiedzenia, bo oni wszyscy pracują na umowach cywilnoprawnych. Pytam się dlaczego tej patologii nie zlikwidowano? 

Dodatkowo wyjaśnia on, że często organizowane są konkursy, zmuszające ludzi do rywalizowania między sobą i do zaniżania stawek. 

- O ile pojawiła się ustawa, ustalająca sposób minimalnego wynagrodzenia, która reguluje te kwestie w przypadku osób zatrudnionych na umowę o pracę, to jednak w przypadku umów cywilnoprawnych pracodawcy mają bardzo dużą dowolność - dodaje Irzykowski. 

Nie podoba mu się, że dużo pracowników służby zdrowia pracuje na tak zwanych umowach “śmieciowych”. 

Krytykuje on też otwarcie nowego ministra zdrowia, Adama Niedzielskiego. - Przyzwyczailiśmy się do ministrów, którzy byli pracownikami służby zdrowia, lekarzami. Oni rozumieli problemy tego środowiska. Świetnie rozmawiało się z ministrem Szumowskim, który był mistrzem dialogu społecznego. Potrafiliśmy przez 3 dni rozmawiać przy jednym stole - wspomina.

Inaczej jest podobno za ministra Adama Niedzielskiego. W jego przypadku rzekomo dialogu nie ma.

- To, że jestem członkiem tej partii, oznacza, że godzę się z większością rzeczy, zawartych w programie tej partii. Godzę się z Polskim Ładem. Jestem zwolennikiem zapewnienia bezpieczeństwa na polskich granicach. Popieram również politykę energetyczną PiS, ale nie zgadzam się we wszystkim. Akurat w kwestii ochrony zdrowia mam bardzo dużą wiedzę, jestem ekspertem i patrzę na to z szerszą perspektywą niż nasi posłowie, którzy nie są medykami. Dlatego wziąłem udział w proteście - podkreśla.

Zauważa on, że ustawa o ochronie zdrowia nie była przyjęta nawet przez niektórych posłów PiS. Część z nich w ogóle nie pojawiła się na głosowaniu, a dwie posłanki głosowały razem z opozycją. 

- Nie jestem żadnym wyjątkiem, a ponadto, gdybyśmy byli na Białorusi, to pewnie siedziałbym już w więzieniu. Na szczęście Prawo i Sprawiedliwość jest partią demokratyczną. Nie ma “zamordyzmu”. Nikt nikomu nie zabrania wyrażania swojego zdania, nawet jeśli jest ono niezgodne z głównym nurtem. Moim hasłem wyborczym było “Zdrowe Pomorze” i ja tego zdrowego Pomorza chcę. 

Co do dochodów, zapewnia on, że w większości nie pochodzą one z pracy w szpitalu. - Gdyby to były zarobki tylko szpitalne, na pewno byłyby one dużo, dużo niższe - zapewnia Irzykowski. - Natomiast moim kolegom z Prawa i Sprawiedliwości proszę powiedzieć, że gdyby było więcej osób, które mają jasne umysły, moglibyśmy uniknąć pewnych problemów. Zapewniam też, że nie wybieram się do innej partii i jeśli nie zostanę zawieszony czy też usunięty, zamierzam nadal być w strukturach Prawa i Sprawiedliwości. 

Szef regionalnych struktur PiS, poseł Aleksander Mrówczyński z pełną powagą podchodzi do poczynań radnego Irzykowskiego. Zastanawia się jakie decyzje dyscyplinarne wobec niego podjąć? 

- Jestem zwolennikiem dialogu, zwłaszcza w trudnych sytuacjach. Pan Sebastian Irzykowski jest pielęgniarzem i wiceprezesem Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Wziął udział w proteście służby zdrowia. Jednocześnie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości i radnym Sejmiku Województwa Pomorskiego. Analizujemy zaistniałą sytuację, a stosowne decyzje zostaną podjęte - komentuje poseł Aleksander Mrówczyński. 

Co PiS powinien zrobić z radnym Sebastianem Irzykowskim? Darować mu? Pochwalić? Czy wyciągnąć konsekwencje z powodu jego działań? Czekamy na Wasze opinie. 

(M.W.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%