Zamknij

Awaria oczyszczalni to WINA ŻONY policjanta? Takie są wskazania mundurowego

22:47, 27.05.2020 M.W. Aktualizacja: 22:52, 27.05.2020
Skomentuj

To prawdopodobnie z powodu małżeńskiej kłótni doszło do zagrożenia katastrofą ekologiczną w pobliskim Borzytuchomiu. Przybliżamy kulisy tej zadziwiającej sytuacji. Główną rolę odgrywa tu policjant pracujący w Komendzie Powiatowej Policji w Bytowie. To na jego posesji znaleziono 200-litrowe beczki z podejrzaną substancją. Część zawartości magazynowanych w budynku gospodarczym beczek miała być wylana do kanalizacji, co doprowadziło do zniszczenia oczyszczalni ścieków.

Problemy z oczyszczalnią zaczęły się już kilka tygodni temu, a teraz wójt wiąże je z późniejszymi wydarzeniami. Okazało się, że na jednej z posesji wlano do kanalizacji 200 litrów podejrzanej substancji.

- W ubiegłym tygodniu, w czwartek około godziny 10:00, stwierdziliśmy nieprzyjemnie duszący fetor na terenie naszej miejscowości. Wezwaliśmy straż pożarną, która od razu podjęła działanie ewakuacyjne wobec między innymi domu kultury, przedszkola, urzędu gminy, biblioteki i okolicznych domów. Po godzinie stwierdzono, że tego dnia do pracy już nie wrócimy. Straż pożarna zajęła się poszukiwaniem przyczyny. Okazało się, że w sieci kanalizacyjnej znajduje się substancja ropopochodna o zabarwieniu ciemnobrązowym - opowiada Witold Cyba, wójt gminy Borzytuchom.

Około godziny 13:00 biologiczna oczyszczalnia ścieków w Borzytuchomiu przestała działać. Okazało się, że bakterie, które oczyszczały ścieki, poumierały. 

- Oczyszczalni ścieków już nie mamy - zakomunikował wójt Cyba.

Sytuacja jest katastrofalna, bo gmina Borzytuchom ma tylko jedną oczyszczalnię ścieków i podłączonych jest do niej około 90 proc. mieszkańców. Gdy przestała działać, wójt zaczął apelować do ludzi, aby produkowali jak najmniej ścieków. Wcale nie ukrywa, że to co trafia do oczyszczalni, w większości przelewa się do pobliskiej rzeki. W tej sytuacji mówimy już o katastrofie ekologicznej. Wszystkie ścieki, które wpływają do oczyszczalni, faktycznie przelewają się tylko przez nią, po drodze tracąc jedynie część zanieczyszczeń, ale cała brudna ciecz trafia prosto do rzeki Jutrzenka.

- Po apelu ilość odpadów od mieszkańców zmalała, więc ludzie poważnie podeszli do sytuacji. Wciąż jednak mamy ogromny problem, bo musimy odtworzyć działanie oczyszczalni - informuje Cyba. - Jeśli okaże się, że całą zawartość oczyszczalni ścieków trzeba będzie wywozić pod Gdańsk na specjalne składowisko odpadów, to będą to dla nas ogromne koszty, rzędu kilkuset tysięcy złotych. Wówczas oczyszczalnię trzeba będzie zapełnić na nowo, zakupując bakterie. Liczę tu na współpracę z sąsiednimi gminami, bo bakterie namnażają się sposób technologiczny.

Dla gminy to również katastrofa finansowa, bo Borzytuchom ma budżet w wysokości około 20 milionów złotych. Wydanie kilkuset tysięcy zł na taki cel to działanie na granicy możliwości finansowych.

- To nawet podwójna katastrofa finansowa, bo mamy teraz trudny rok. Nasza gmina jest rozwojowa, bo mamy mnóstwo nowych domów, ale wpływy podatkowe spadają z powodu kryzysu. Ponadto mamy jeszcze zaplanowane gminne inwestycje i już wiem, że musimy z niektórych zrezygnować - opowiada wójt Cyba. - To sytuacja katastrofalna dla naszego budżetu i dla naszej ekologii. 

Tak naprawdę jeszcze nie wiadomo, jaka substancja trafiła do kanalizacji. Bada to Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Pracownicy tej instytucji byli na miejscu zdarzenia. 

Wójt gminy Borzytuchom nie chce wypowiadać się na temat potencjalnego sprawcy. Udało się nam ustalić, że ma być to policjant mieszkający w Borzytuchomiu, a pracujący w Komendzie Powiatowej w Bytowie. Wójt zapowiada, że jeśli wystąpią jakieś obciążenia finansowe dla gminy, a sprawca zostanie ustalony, to gmina wystąpi do winowajcy o zwrot kosztów.

Udało nam się dotrzeć do policjanta wskazywanego jako sprawca. To na jego posesji strażacy w budynku gospodarczym znaleźli beczki z podejrzaną substancją. Mężczyzna w rozmowie przyznał się, że to właśnie ta substancja została podana do kanalizacji, ale umniejsza on swoją winę, jednocześnie wskazując na sprawstwo małżonki. Wspomniał, że pokłócił się z żoną i podobno to ona podczas jego nieobecności złośliwie wylała część zawartości znajdującej się w beczkach, prosto do kanalizacji. Policjant jednocześnie zasugerował, że problemy z oczyszczalnią ścieków występowały od kilku tygodni, co wójt jasno potwierdził na łamach lokalnej gazety. 

W odpowiedzi wójt Cyba sugeruje, że - owszem - problemy z oczyszczalnią występowały, ale być może dlatego, że jego zdaniem prawdopodobnie substancja ta była wlewana wcześniej do kanalizacji. Jednak wykryta została dopiero po jakimś czasie, gdy oczyszczalnia całkowicie przestała działać.

- Od trzech tygodni mieliśmy spore problemy z oczyszczalnią ścieków, ale nie mogliśmy zdiagnozować co jest przyczyną zmętnienia odpadu ściekowego. Zrobiliśmy badania i czekamy na wyniki. Wówczas podejrzewaliśmy, że być może bierze się to z tego, że niektórzy mieszkańcy wskutek nieprawidłowego podłączenia do wody opadowej zwiększają ilość odpadów w oczyszczalni w czasie intensywnych opadów deszczu. Wychodziło około 60 kubików więcej. Wydawało się nam, że właśnie to dezorganizuje pracę - opowiada Witold Cyba. - Wyniki wskazują, że wcześniej mogło nie dochodzić do tak poważnych zakłóceń działania oczyszczalni, ale wykluczyć tego się nie da.

Straż pożarna działała tam dokładnie 14 maja.

- Wyczuwalny był zapach substancji chemicznych z kanalizacji. Zgłoszenie pochodziło z urzędu gminy. Na miejscu zdarzenia potwierdzono, że taki zapach jest wyczuwalny, więc dokonano ewakuacji osób z urzędu gminy, pobliskiego przedszkola i z biblioteki - mówi Fryderyk Mach, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Bytowie.

Podczas pierwszej interwencji strażacy skupili się na dojściu do źródła substancji. Doszli do przepompowni, gdzie zapach był najbardziej intensywny. Wezwano firmę z wozem asenizacyjnym, która została zobligowana do przetransportowania substancji przed i po wcześniejszym przepompowaniu.

- W tamtym momencie bezpośrednio nie zidentyfikowaliśmy żadnych pojemników ani żadnych innych źródeł tamtego zdarzenia - podkreśla Fryderyk Mach.

Tego samego dnia o godzinie 21:30 strażacy dostali ponownie wyzwanie i pojechali do wsi Borzytuchom, ale już wtedy na prywatną posesję należącą do policjanta. 

- Strażacy po przybyciu na miejsce zdarzenia stwierdzili, że w budynkach gospodarczych składowanych jest 8 beczek, z czego pięć wypełnionych i trzy puste. Były tam też 20-litrowe kanistry oraz trzy pojemniki z tworzywa sztucznego o pojemności 5 litrów - opowiada Fryderyk Mach.

Strażacy zbadali atmosferę wokół tych pojemników, ale urządzenia pomiarowe nie wykazały, aby substancja dostała się do otoczenia. Strażakom asystował prokurator, przedstawiciel urzędu gminy i przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. 

- Z uwagi na to, że pojemniki te były szczelne, strażacy zakończyli dalsze działania i przekazali miejsce zdarzenia właścicielowi, który był również obecny na miejscu zdarzenia - dodaję wicekomendant straży pożarnej.

Po tym zdarzeniu niektórzy zaczęli łączyć fakty, przypominając, że policjant, na którego posesji znaleziono beczki z tajemniczą substancją, pracował przy zabezpieczaniu beczek z podejrzaną zawartością na terenie jednego z budynków w Czarnej Dąbrówce. Zaczęły się pojawiać sugestie, jakoby przyjął on zlecenie zabezpieczenia odpadów, a później postanowił się ich pozbyć poprzez wlanie do systemu kanalizacji sanitarnej. Straż pożarna na razie tego nie potwierdza.

- Według naszej wiedzy nie mamy informacji, jaka substancja składowana była w miejscowości Czarna Dąbrówka i nie mamy wiedzy, jaka substancja znajdowała się w miejscowości Borzytuchom. Nie mogę potwierdzić, że jest to substancja podobna - komentuje Mach.

Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Jeśli winnym okaże się policjant, mogą czekać go również konsekwencje służbowe. 

- Rozpatrujemy tą sprawę pod ewentualnym naruszeniem dyscypliny przez funkcjonariusza. Trwa postępowanie wyjaśniające - komentuje Andrzej Borzyszkowski, komendant powiatowy policji w Bytowie.

Sprawa wlania niezidentyfikowanej substancji do kanalizacji sanitarnej prowadzona jest pod nadzorem prokuratury rejonowej. 

 

200 litrów z beczki do rury!
Tomasz Żukowski - kierownik delegatury Wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska w Słupsku
14 maja strażacy Państwowej Straży Pożarnej, wraz z funkcjonariuszami policji, ustalili osobę odpowiedzialną za wprowadzenie nieznanej substancji do sieci kanalizacji sanitarnej w Borzytuchomiu. Sprawcą okazała się osoba fizyczna nieprowadząca działalności gospodarczej, zamieszkała w Borzytuchomiu. Ujawniono, że w nieruchomości należącej do tej osoby znajdowały się beczki z nieznaną substancją. Wstępne ustalenia wykazały, że do kanalizacji wpuszczono około 200 l. tej substancji, tj. zawartość jednej z beczek znajdujących się na posesji sprawcy. Substancja ta wprowadzona została bezpośrednio do rury kanalizacyjnej znajdującej się w piwnicy budynku mieszkalnego.
Obecna na miejscu Państwowa Straż Pożarna z Bytowa dokonała wstępnej analizy ich zawartości. Stwierdzono, że substancja w beczkach jest barwy czarnej, palna, nierozpuszczalna w wodzie o pH obojętnym oraz intensywnym słodkim i gryzącym zapachu charakterystycznym dla rozpuszczalników organicznych.
Wiadomo, że do kanalizacji sanitarnej sprawca wlał około 200 litrów tej substancji oraz że w wyniku tego działania w oczyszczalni ścieków w Borzytuchomiu zostało zakłócone procesy technologiczne, w szczególności prowadzone w komorach osadu czynnego. Stan taki spowodował niedostateczne oczyszczanie ścieków odprowadzanych do rowu melioracyjnego, będącego dopływem rzeki Jutrzenki.
Na chwilę obecną nie jest znany dokładny skład tej substancji oraz w jakim stopniu jest ona niebezpieczna dla zdrowia ludzi i dla ekosystemu. 

[ALERT]1590612372798[/ALERT]

 

(M.W.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

BytowiankaBytowianka

7 0

Żeby być policjantem trzeba mieć jaja i honor.Pan zwala wszystko na żonę. Wstyd!! Ani honoru,ani jaj pan nie ma. 23:41, 27.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

XXXXXX

1 1

U sąsiada dym z komina mu przeszkadzał, służby wzywał 😭 a teraz żona winna 👎 01:01, 28.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

HJK98HJK98

2 0

Wina zony ha ha ha!!!!!!!!!!!!!!!!! boi się utraty pracy i jako policjant utraty emerytury policyjnej dlatego wine wzieła zona 19:18, 28.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%