1. Rajd Na Górze - BŁOTO, POT, KRZYKI i ZABAWA [WIDEO]

23:52, 19.10.2024 . Aktualizacja: 00:25, 20.10.2024

Skomentuj

FOT. MATEUSZ WĘSIERSKI

47 załóg wystartowało w pierwszej edycji rajdu terenowego Na Górze w pobliżu Gliśna Wielkiego (gm. Lipnica). Inicjatywa grupy zapaleńców z Terenowego Szlaku spotkała się z ogromnym zainteresowaniem. Już wiadomo, że w przyszłym roku będzie kontynuacja. Nie w październiku, ale już w marcu.

- Jest krew, pot, łzy i uśmiech od ucha do ucha - ocenia Rafał Stawski z Terenowego Szlaku, jeden z organizatorów. - Kolejna edycja będzie w marcu 2025. Impreza będzie dwudniowa z nocnym prologiem na terenie żwirowni. Druga edycja będzie jeszcze ciekawsza.

[WIDEO]313[/WIDEO]

Rajd zorganizowano w prywatnym lesie. Teren jest idealny. Było błoto i wysokie podjazdy. Na niektóre próbowali dostać się uczestnicy startujący w klasie turystyk, jeżdżący samochodami seryjnymi. Były to nie tylko suvy i samochody terenowe, ale również zwykłe osobówki, jak na przykład Seat Arosa ekipy z Bytowa z silnikiem o pojemności 1 l. Jechali nim Michał Skawiński, Patrycja Skawińska oraz ich sąsiad Radosław Stencel.

- Pełnię funkcję drugiego silnika i wyciągarki - mówi Radosław Stencel. - Zabawa jest przednia. To fajna przygoda. Dostaliśmy wszystko czego oczekiwaliśmy.

Na trasie przeżyli przygody. Ze względu na wielkość i siłę samochodu oczywiście nie byli w stanie podjechać pod najwyższe podjazdy. Zbierali te pieczątki, które udało się zdobyć. Samochód został trochę pokiereszowany, urwali lusterko. Na trasie mogli liczyć na pomoc innych uczestników. Jednym z takich pomocnych jest Wiktor Tomczak z Bobolic.

- Pomagamy w chłopakom w organizacji rajdu. Teren jest odpowiedni, wysokie trawersy i trochę błota. Ten rajd ma potencjał - mówi Tomczak, który jest doświadczonym zawodnikiem off road. - Ja niestety nie mogłem brać udziału, bo ostatnio mocno uszkodziłem samochód. Dla mnie to koniec sezonu.

Pecha miała doświadczona załoga z naszej okolicy. To Grzegorz Bitner i Łukasz Pilarczyk. Najechali na pieniek, który przebił miskę olejową w ich Wranglerze. Konieczna była naprawa, wykonana na miejscu, w lesie. Zdążyli dostarczyć z domu nową miskę olejową.

- Miskę po raz pierwszy uszkodziliśmy, ale wielokrotnie zdarzały się inne usterki, takie jak wyrwanie czujnika oleju, a norma to uszkodzone mosty i inne elementy zawieszenia - mówi Łukasz Pilarczyk.

- Musimy się jeszcze pochwalić, że w “generalce” w Ustce zajęliśmy trzecie miejsce naszym Samurajem - dodaje Grzegorz Bitner.

W klasie turystyk zwyciężyli Ola Berecka i Adrian Sobisz z Gdańska.

- To nasz kolejny sukces, bo tydzień wcześniej zakończyliśmy grand prix Pomorza. Pięciokrotnie stawaliśmy na pierwszym miejscu - mówi Ola Berecka.

Tomasz Sitkowski przyjechał z Janowic w powiecie lęborskim. To był jego debiut w rajdzie 4x4.

- Jeżdżę samochodem terenowym na co dzień. Wystartowałem Suzuki Grand Vitarą. Napęd miałem tylko na tył, więc uplasowałem się na końcu stawki, ale za rok będzie lepiej - deklaruje Sitkowski.

Dorota i Szymon Żywiccy z Kościerzyny przyjechali z córką. Potraktowali to jako sobotnią przygodę, ale też udało im się zająć wysokie, trzecie miejsce w klasie turystyk.

- Nie powiedzieli nam, że można tu zarysować samochód - uśmiecha się Szymon Żywicki.

Rajd jako rodzinną eskapadę potraktował również Mirosław Licau z Gdyni. Towarzyszyły mu żona Karolina, córka Nikola i syn Maksymilian.

- Jak na pierwszą edycję była to świetnie zorganizowana impreza. Bardzo dobrze oznakowana. Niektórzy mówili, że było za łatwo, ale moim zdaniem było w sam raz - mówi Mirosław Licau. - To jest rodzinna przygoda, ale też świetny sposób na spędzenie wolnego czasu. Można się odstresować, bo ja krzyczę, syn krzyczy, żona krzyczy. Naprawdę było fajnie.