W 80. rocznicę Marszu Śmierci więźniów KL Stutthof Senat RP przyjął specjalną uchwałę upamiętniającą te tragiczne wydarzenia. To efekt inicjatywy senator Anny Górskiej, wybranej z naszego okręgu.
Uchwała została przyjęta podczas 30. posiedzenia Senatu, w uroczystej oprawie. Na miejscu obecna była Maria Kowalska – była więźniarka obozu, ocalała z Marszu Śmierci. Było to pierwsze w historii uczczenie pamięci ofiar Marszu Śmierci przez polski parlament.
– Patrzę na Panią Marię i nie potrafię sobie nawet wyobrazić gehenny, którą przeszła w obozie i wyniszczającym marszu, który przez 46 dni przemierzał Pomorze. Pani Maria ocalała, ale 17 tysięcy osób nie przetrwało tej okrutnej, wyczerpującej drogi. Umierali z głodu i wycieńczenia, a słabszym hitlerowcy strzelali w tył głowy, porzucając ich w polach i przydrożnych rowach – mówi Anna Górska.
Senatorka podkreśliła, że ofiary niemieckich zbrodniarzy byłyby jeszcze większe, gdyby nie ofiarność ludności kaszubskiej.
– Hasło „Stutthof idzie” roznosiło się po kaszubskich wsiach na trasie przemarszu i wszyscy rzucali się do pomocy – zaznaczyła Górska.
Przypomniała również, że Kaszubi pomogli aż 2 000 uciekinierom. Zaapelowała, aby ta wpisana w kaszubskie serca ofiarność i bohaterstwo były wzorem dla nas wszystkich – dziś i na zawsze.
Dodatkowo, parlamentarzystka przypomniała o 63. rocznicy utworzenia Muzeum Stutthof w Sztutowie.
Marsz Śmierci – tragedia tysięcy ludzi
Minęło 80 lat odkąd hitlerowskie władze KL Stutthof wysłały w Marsz Śmierci 33 tysiące ludzi – Żydów, Polaków, mieszkańców Pomorza i Kaszub, członków ruchu oporu z Polski i Europy, warszawiaków z Powstania Warszawskiego oraz żołnierzy AK.
– Dziś niewiele osób pamięta, że KL Stutthof był obozem zagłady. Uświadomiłam to sobie, rozmawiając z człowiekiem z drugiego końca Polski, który słyszał jedynie o „jakimś obozie przejściowym” – mówi senator Górska.
W KL Stutthof krematoryjne piece nie nadążały palić ciał pomordowanych. Do dziś w pobliskim zagajniku płonie symboliczny ogień w miejscu, gdzie Niemcy spalili szczątki więźniów zamordowanych w komorze gazowej.
W sumie w obozie Stutthof życie straciło 110 tysięcy osób z 28 krajów. Byli uznawani za „obcych”, zagrażających nazistowskiej ideologii III Rzeszy.
Ewakuacja więźniów i heroiczna pomoc Kaszubów
Gdy Armia Czerwona zbliżała się do Prus Wschodnich, hitlerowskie władze obozu zdecydowały o ewakuacji 11 tysięcy więźniów KL Stutthof oraz 22 tysięcy osób z 27 podobozów.
Podczas tego brutalnego marszu urodziło się dwoje dzieci, które kaszubskie kobiety wzięły pod opiekę. Pomoc w ucieczce uzyskało 2 000 osób – mimo niemieckich strażników, którzy nie szczędzili kul ani dla więźniów, ani dla tych, którzy im pomagali.
Część ocalonych została ewakuowana drogą morską, jednak i ta trasa okazała się śmiertelnie niebezpieczna – ponad 2,5 tysiąca osób nie przeżyło transportu.
Pozostali, wycieńczeni i chorzy, doczekali wyzwolenia pod Lęborkiem.
– Muzea, władze oraz mieszkańcy wielu gmin i wsi na trasie Marszu Śmierci do dziś dbają o pamięć tych tragicznych wydarzeń. W mojej wsi, w Straszynie, dzieci uczą się o nich w szkole, a cała społeczność gromadzi się na dorocznych obchodach pamięci ofiar Marszu Śmierci i spotkaniach z historykami. Nie jesteśmy wyjątkiem, za co bardzo dziękuję – zarówno w swoim imieniu, jak i w imieniu Senatu RP. Pamięć jest tak żywa, jak długo żyją ludzie, którzy ją pielęgnują – podkreśla senator Górska.
[ZT]18299[/ZT]
1 0
A ta czym chciała zabłysnąć już nie koleją, autostradą do nieba i wykluczeniami.