Mobbing pracowniczy panował w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Bytowie. PIP to potwierdził, sąd wydał wyrok, a teraz od starosty zależy dalsza przyszłość inspektora Mariana Wysockiego. Postawiła mu się urzędniczka Małgorzata Syldatk, niesłusznie zwolniona. Straciła pracę – podobno dlatego, że nie wykazywała ślepego posłuszeństwa i nie przymykała oka na pewne sytuacje. Pretekstem miał być brak oświadczenia lustracyjnego.
JEJ HISTORIA
Małgorzata Syldatk rozpoczęła pracę w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w 2009 roku. Pochodzi z Warszawy, gdzie ukończyła technikum budowlane. Do powiatu bytowskiego przeprowadziła się z miłości, za mężem.
– Wcześniej pracowałam w urzędach w Warszawie – opowiada 59-letnia urzędniczka.
Do nadzoru budowlanego w Bytowie trafiła z urzędu pracy. Była zatrudniona na stażu, potem miała umowy na czas określony, aż wreszcie umowę na czas nieokreślony. Od początku pracowała jako technik budowlany. Z czasem zaczęły ją niepokoić warunki płacowe – najniższa średnia krajowa rosła, a w inspektoracie nie było perspektyw na wzrost wynagrodzenia.
– Praca zespołowa zaczęła się pogarszać, a wyraźne pogorszenie nastąpiło w momencie, gdy jedna z koleżanek została zastępcą powiatowego inspektora – opowiada Syldatk.
Mowa o Patrycji Zganiacz, która dziś jest zastępczynią inspektora. Stała się prawą ręką Mariana Wysockiego. Podobno już nie można było rozmawiać między sobą o bieżących sprawach. Wszystko trzeba było załatwiać przez kierownictwo.
– To bardzo trudna atmosfera, zwłaszcza w małym zespole, gdzie oprócz kierownictwa pracują tylko cztery osoby - podkreśla urzędniczka.
RAPORT, KTÓRY ZABOLAŁ
– W 2022 roku przedstawiłam inspektorowi zestawienie mojej pracy i zarobków, dokładnie policzyłam ilość wydanych postanowień i przeprowadzonych kontroli. Szefowi nie spodobało się, że wykazałam się dużą skutecznością, bo w zestawieniu byłam na drugim miejscu, mimo mniejszej liczby godzin pracy – mówi urzędniczka.
Syldatk podkreśla, że lubi swoją pracę. Jest ciekawa, wymaga myślenia, są wyjazdy terenowe, spotkania z ludźmi. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie atmosfera w pracy.
ZAWIADOMIENIE DO PIP
W 2023 roku napisała pismo do Państwowej Inspekcji Pracy. Wskazała na zachowania mogące mieć znamiona dyskryminacji i mobbingu – nierówności płacowe, podnoszenie głosu, gorsze traktowanie.
– Moje błędy miały wyższą rangę niż błędy innych pracowników. Gdy inspektor wydał decyzję z błędami, skończyło się na sprostowaniu. Gdybym ja to zrobiła – pewnie byłabym zwolniona.
Inspekcja pracy potwierdziła, że mogły zachodzić działania mające znamiona mobbingu.
– Podczas kontroli inspekcji pracy szukano na siłę błędów, które rzekomo popełniłam. Szef i jego zastępczyni regularnie mnie przesłuchiwali. Zamykali się ze mną w sali konferencyjnej, robili notatki z każdego spotkania. Szukali nawet najdrobniejszych uchybień, ale tylko u mnie – relacjonuje Syldatk.
Po kontroli nakazano powołanie komisji antymobbingowej. Jej skład budził poważne wątpliwości.
– W skład komisji weszła zastępczyni inspektora, wobec której również zgłaszałam zarzuty o mobbing – zauważa.
Co ważne, komisja została powołana już po jej zwolnieniu. Sprawy przyspieszyły po czerwcowej kontroli PIP w 2023 roku.
SPORNE OŚWIADCZENIE LUSTRACYJNE
– Wprowadzono nowe przepisy – pracownicy służby cywilnej urodzeni przed 1972 rokiem musieli złożyć oświadczenia lustracyjne. Informacja o tym nie dotarła do mnie, bo inspektor nie zadekretował pisma szefa służby cywilnej. Podobnie z pismem przypominającym z wojewódzkiego inspektoratu. Termin minął 27 lipca, a ja byłam wtedy na urlopie.
Po powrocie do pracy sytuacja się pogorszyła.
– Miałam własne krzesło, które kupiłam za własne pieniądze – specjalne, dostosowane do mojego chorego kręgosłupa. Po kontroli PIP szef kazał mi je usunąć, bo „nie pasuje do wystroju” i „nie spełnia wymogów BHP”. Gdy odmówiłam, poszłam na zwolnienie lekarskie, bo psychicznie nie wytrzymałam.
To nie był pierwszy taki przypadek. Od 2021 roku, gdy pogorszyła się atmosfera, kilkukrotnie korzystała z pomocy psychiatry, z powodu stresu w pracy.
ZWOLNIENIE „WSTECZ”
– Będąc na zwolnieniu, 20 października 2023 otrzymałam pismo, że zostałam zwolniona… wstecznie – z dniem 27 lipca. Powód? Brak oświadczenia lustracyjnego. Nikt mnie wcześniej o obowiązku jego złożenia nie poinformował. Uważam, że to był tylko pretekst – mówi Syldatk.
Złożyła odwołanie. Wskazała na brak wiedzy o tym obowiązku, a także na fakt, że była w ustawowym okresie ochronnym przed emeryturą. Już na drugiej rozprawie sąd przywrócił ją do pracy – w trybie natychmiastowym.
– Zgłosiłam się do inspektoratu następnego dnia – mówi.
Obie strony nie złożyły apelacji. Po powrocie dostała te same obowiązki co wcześniej, ale już nie ten sam sprzęt. Przeniesiono ją na stary komputer z tradycyjną myszką i klawiaturą na kablu, podczas gdy pozostali mają nowoczesny sprzęt bluetooth.
– Myszka się zacinała, zawieszał się kursor, co utrudniało mi pracę. Gdy prosiłam o nowy sprzęt – kierowano mnie do magazynu po starocie.
ODIZOLOWANIE I UTRUDNIENIA
Zabrano jej również dostęp do systemu i archiwum, w którym przechowywane są wzory decyzji – niezbędne narzędzia pracy.
– Teraz muszę pisać każdą decyzję od zera. To upokarzające. Kiedy proszę szefa o dokumenty, odsyła mnie do współpracownic. Już nie jesteśmy zespołem. Ja jestem traktowana jak kategoria B - opowiada. – Mam świadomość, że nie mogę popełnić żadnego błędu, bo tylko na to czekają. A przy takich utrudnieniach łatwiej o pomyłkę.
– Idąc na tygodniowy urlop, muszę wykonać większość obowiązków jeszcze przed wyjściem, bo nikt mnie nie zastępuje. Takie przykłady mogłabym mnożyć. Dotyczą tylko mnie – komentuje Syldatk. – Od obcych ludzi dowiaduję się, jak szef mnie oczernia. Mówi o mnie najgorsze rzeczy, że rzekomo popełniam mnóstwo błędów.
Opowiada też, że dwa lata temu lekarz medycyny pracy zalecił jej krzesło rehabilitacyjne i ergonomiczną myszkę, a także wypisał dokument umożliwiający refundację okularów. Krzesła jednak nigdy się nie doczekała.
– Zalecenia były jasne: krzesło ma wspierać wszystkie mięśnie bioder i brzucha. Dokument przedstawiłam, ale szef nigdy nie zrealizował zaleceń. Mój stan zdrowia się pogarsza. Mam coraz większe problemy z kręgosłupem – mówi Syldatk.
Dowiadujemy się, że nie jest pierwszą osobą z takimi doświadczeniami.
– Kilka lat temu z pracy odeszła moja koleżanka, wieloletnia pracownica PINB. Miała bardzo podobne zarzuty wobec inspektora Wysockiego. Zreflektowała się wcześniej i zmieniła pracę. Kazała mi przekazać, że odeszła właśnie przez to, jak traktuje się ludzi w inspektoracie – zaznacza Małgorzata Syldatk.
Świadectwem gorszego traktowania są nawet drobne symbole, np. tabliczki przy drzwiach.
– Zawsze były z imieniem, nazwiskiem i funkcją. Po moim powrocie z wygranej sprawy sądowej zamontowano nowe – bez mojego nazwiska. Zgłosiłam to i zostałam uwzględniona, ale już bez żadnego tytułu. Innym dopisano „mgr” lub „mgr inż.”, a przy mnie nie wpisano nawet „technik budowlany”. Uważam, że to celowe, by pokazać moje miejsce w szeregu.
2 LATA DO EMERYTURY
Zostały jej jeszcze dwa lata pracy do emerytury. Musi wytrzymać, bo ma kredyt do spłacenia. Jej szef, Marian Wysocki, formalnie już przeszedł na emeryturę, ale został ponownie zatrudniony przez starostwo. Mówi się, że jest niezastąpiony, bo zna wszystko. Pytanie – jaka to wiedza?
Syldatk potwierdza, że przez lata niektórzy duzi przedsiębiorcy regularnie odwiedzali inspektora. Czasem to on sam ich zapraszał – „na kawę i ciastko”.
– Zawsze za zamkniętymi drzwiami – podkreśla Syldatk.
Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego niektóre sprawy toczą się latami. Przykład? Nielegalna świniarnia w Rokitkach, gdzie od kilku lat jest nakaz jej opróżnienia – bez efektu. Albo hala produkcyjna w Udorpiu, która miała być natychmiast opróżniona, ale również nic się nie dzieje.
– Nie zajmowałam się tymi sprawami, bo nie są mi przydzielane, ponieważ nie zgadzam się z niektórymi działaniami – zaznacza urzędniczka.
Z jej relacji wynika, że dyskryminacja płacowa trwa nadal. Po 16 latach pracy zarabia 4900 zł brutto. Inni inspektorzy mają lepsze zarobki i wyższe premie.
Jednocześnie w całym inspektoracie nie ma osoby z wyższym wykształceniem inżynierskim, która mogłaby zastąpić Wysockiego. Przez lata nikt nie został przygotowany do tej roli. Specjaliści są na rynku, ale brakuje chętnych do pracy w administracji publicznej.
KTO WEŹMIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ?
Sprawa zwolnienia urzędniczki trafiła pod obrady Komisji Skarg, Wniosków i Petycji. Zdecydowano, że powinien ją rozpatrzyć starosta Leszek Waszkiewicz. Dotyczy to również sytuacji, w której urzędowa prawnik Iwona Rahn reprezentowała Mariana Wysockiego przed sądem przeciwko M. Syldatk.
– Potwierdzam, że reprezentowałam inspektora w tej sprawie. Nie było klasycznego zwolnienia dyscyplinarnego. Zastosowano przepis, który automatycznie wygaszał stosunek pracy po niezłożeniu oświadczenia w terminie – tłumaczy Iwona Rahn. – Sąd nie „zmiażdżył” Wysockiego, tylko uznał przepis za niekonstytucyjny.
Sprawą zainteresowała się również Katarzyna Wirkus ze Stowarzyszenia Kobiet na Rzecz Kobiet, na co dzień dyrektorka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lipnicy.
– Wszystko zależy od pana starosty. To on jest zwierzchnikiem jednostki i jeśli ma informacje o mobbingu, powinien podjąć działania, żeby takie zjawisko się nie powtarzało – komentuje Wirkus.
RADNY: TO BYŁO BEZPRAWNE!
Postępowanie Mariana Wysockiego krytykuje radny powiatowy Wojciech Duda, przewodniczący Komisji Rewizyjnej.
– To nie do pomyślenia, żeby zwalniać pracownika, bo samemu nie dopilnowało się terminu złożenia oświadczenia. Przez własne niedopatrzenie pozbawia się kogoś pracy, narusza się konstytucję i pozbawia środków do życia. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby coś takiego zrobić? Chyba, że ktoś nazywa się Marian Wysocki – mówi Duda.
Radny przypomina, że sąd nie pozostawił wątpliwości: pracownica została przywrócona do pracy, a argumenty inspektora zostały odrzucone w całości.
– Zastanawia mnie, dlaczego wszystko działo się po cichu. Nie było żadnej informacji, że była taka sprawa sądowa. Nie poinformowano opinii publicznej, że pani Syldatk wróciła do pracy. Kuriozalne jest też to, że inspektor, który łamie prawo, korzysta z usług radcy prawnego opłacanego przez starostwo. Zapłacili za to wszyscy podatnicy – mówi radny.
Duda podkreśla, że Państwowa Inspekcja Pracy potwierdziła wszystkie zarzuty i że pełna dokumentacja przemawia na korzyść Syldatk.
– Nie pozwolę na niszczenie pracowników starostwa, którzy dobrze wykonują swoją pracę. W tym przypadku nie było żadnych merytorycznych zastrzeżeń wobec pani Syldatk. Przyczyny zwolnienia były zupełnie inne – zaznacza.
WYSOCKI WCIĄŻ NA STANOWISKU
– Jestem radnym czwartą kadencję i nazwisko Mariana Wysockiego najczęściej pojawia się w negatywnym świetle. Nie dotyczy to żadnego innego inspektora czy kierownika jednostki powiatowej – dodaje Duda. – Apeluję do pracowników starostwa, by w podobnych przypadkach zgłaszali się do mnie jako przewodniczącego Komisji Rewizyjnej.
Obecnie milczy Paweł Biernacki, przewodniczący Rady Powiatu. Po objęciu tej funkcji rzadko krytykuje starostę Leszka Waszkiewicza. Podobnie jak wicestarosta Aleksander Szopa. O sprawie mówi ogólnikowo – że to temat, który powinien rozstrzygnąć starosta. Własnego zdania nie wyraża.
STAROSTA: POSTĘPOWANIE TRWA
Starosta Leszek Waszkiewicz zapewnia, że sprawa jest w toku.
– Powołałem zespół, który w moim imieniu prowadzi postępowanie. Obecnie jesteśmy na etapie zbierania dokumentów. Postępowanie się toczy – mówi starosta Leszek Waszkiewicz.
W skład zespołu wchodzą m.in. prawnik, audytor wewnętrzny i pracownik ds. kadr. Starosta deklaruje, że sprawa zostanie rozstrzygnięta możliwie szybko, jednak nie chce przewidywać jej efektów ani deklarować konsekwencji wobec Mariana Wysockiego.
Ten ostatni od dawna nie udziela wywiadów. Odpowiada jedynie na pisma merytoryczne. Zdarza się odmowa udzielenia dostępu do informacji publicznej.
WYROK - najważniejsze fragmenty
Po rozpoznaniu w dniu 19 marca 2024 roku w Człuchowie sąd:
1. przywraca powódkę M. S. do pracy w pozwanym Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego na poprzednich warunkach
2. w pozostałym zakresie powództwo oddala
3. zobowiązuje pozwanego Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego do dalszego zatrudnienia powódki do czasu prawomocnego zakończenia postępowania
Pracodawca do 4 lipca 2023 r. był zobowiązany przekazać Prezesowi IPN listę członków korpusu służby cywilnej mających obowiązek złożyć oświadczenia lustracyjne. Pozwany przekroczył przepisy określone w ustawie z 14 kwietnia 2023 r. o zmianie ustawy o służbie cywilnej przez zawiadomienie o wygaśnięciu stosunku pracy z dniem 27.07.2023 r. pismem z 19.10.2023 r., nie zachowując prawidłowego terminu zawiadomienia powódki o wygaśnięciu stosunku pracy. Pracodawca w świadectwie pracy pominął okres świadczenia przez powódkę pracy po 27.07.2023 r. Powódka nie miała wiedzy i nie została poinformowana przez pracodawcę o obowiązku złożenia oświadczenia lustracyjnego do 27.07.2023 r.
W przedmiotowej sprawie pracodawca mimo otrzymania szczegółowej informacji od Szefa Służby Cywilnej w dniu 23.06.2023 r. dotyczącej składania przez członków korpusu służby cywilnej oświadczenia lustracyjnego oraz pisma Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w G. z 3.07.2023 r. i osobistych dekretacji tych pism, nie dopełnił obowiązku wynikającego z przepisu art. 94 pkt 1 k.p. poinformowania podległych pracowników o obowiązku i terminie złożenia oświadczenia lustracyjnego.
Co więcej, naruszył obowiązek zawiadomienia na piśmie w dniu następującym po upływie terminu do złożenia oświadczenia lustracyjnego tj. 28.07.2023 r. o wygaśnięciu stosunku pracy powódki. Dodatkowo należy wskazać, iż powódka jest w ochronnym wieku przedemerytalnym (art. 39 k.p.) i ma orzeczony znaczny stopień niepełnosprawności.
10 0
Mobing? Każdy przymyka oczy, udaje, że nic nie wie i nic nie słyszy. Mobing ma się dobrze. W Bytowie, ma się dobrze. Już za niedługo otworzycie gały ze zdziwienia.
6 1
Patrycja chciałaś być gwiazdą...... teraz widać jak błyszczysz :) :)
3 1
Jest taki on - który wyładowuje swoje niespełnione ambicje, własne ciągłe porażki i z domu przyniesione frustracje.