Twierdzi, że Urząd Miejski w Bytowie “z butami wszedł w jego życie” i na siłę próbuje go uszczęśliwić, tworząc plan zagospodarowania przestrzennego, przewidujący zabudowę usługowo-przemysłową. Konsultowany właśnie projekt przewiduje, że strefa przemysłowa będzie po lewej stronie drogi wojewódzkiej nr 212 w kierunku Lipnicy. To właśnie na tym terenie rodzina Daniela Kuchty ma 5 hektarów ziemi. O zamiarze utworzenia tu strefy przemysłowej dowiedział się przypadkiem, gdy chciał rozwijać agroturystykę i posadzić las. Trzy lata temu złożył nawet doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Chojnicach, bo uważa, że bytowska jednostka nie byłaby obiektywna. Otrzymał informację o wszczęciu śledztwa i twierdzi, że na tym przekazywanie informacji zostało zakończone.
Doniesienie obejmuje też wątek prezesa Wodociągów Miejskich w Bytowie, Marcina Rychtera. Jego z kolei oskarża o zbudowanie nielegalnego wodociągu wzdłuż drogi wojewódzkiej na jego działce, a także próbę przekupstwa. Teraz do sprawy wraca, bo dowiedział się, że gmina Bytów finalizuje zatwierdzenie planu zagospodarowania przestrzennego, a tym samym chce “przyklepać” uczynienie na jego ziemi strefy przemysłowej. Kuchta jest pewien, że po lewej stronie żaden zakład nigdy nie powstanie, ale ma pewne podejrzenia co do prawdziwego powodu działań gminy. Po prawej stronie jest ziemia bytowskiego przedsiębiorcy, Bogdana Gierszewskiego, który zbudował na niej nielegalną halę. Obiekt zamierza przekształcić w halę przemysłową, a przekształcenie będzie bezproblemowe jeśli po sąsiedzku będzie teren przemysłowy. Obok jest działka Daniela Kuchty.
- To jest teren pagórkowaty i podmokły miejscami. Mamy tu staw, piękną roślinność i dobrze nam się tu żyje, a żadnej fabryki otwierać nie zamierzamy. Próbowaliśmy dowiedzieć się na czyj wniosek rozpoczęto przekształcanie naszego terenu w przemysłowy, ale do dziś nie uzyskaliśmy od Urzędu Miejskiego odpowiedzi - narzeka Daniel Kuchta.
Kiedyś prowadził skup złomu, ale doszło do wypadku, w którym ucierpiał. Stał się rencistą. Chciał wykorzystać potencjał otrzymanego w spadku po ojcu terenu, więc sporą część pięciu hektarów postanowił zalesić. Udał się ze stosownym wnioskiem do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
- Powiedziano mi, że najpierw z Urzędu Miejskiego muszę wyciągnąć zaświadczenie potwierdzające, że to są tereny rolne. One zawsze takimi były. Nie spodziewałem się, że będzie z tym jakiś kłopot. Odmówili mi i wtedy dowiedziałem się, że moja działka przeznaczona jest pod usługi i przemysł. Nigdy żadnego wniosku o przekształcenie nie składaliśmy. Nie chciano mi powiedzieć kto taki wniosek złożył i nie wiem tego do dnia dzisiejszego, bo nie byłem w stanie tego wyciągnąć z Urzędu Miejskiego. Teraz ma być to ostatecznie zatwierdzone za pomocą planu zagospodarowania przestrzennego, na co się nie zamierzamy zgodzić - mówi Daniel Kuchta. - Zaczynam podejrzewać, że ma to jakiś związek z faktem, iż przez asfalt graniczymy z panem Bogdanem Gierszewskim. Nam nie zależy na budowie zakładu pracy i wiem, że również moja sąsiadka miała z tym problem, bo chciała uzyskać działki budowlane. Z tego samego powodu nie zgodzę się na to. Ją też chcą na siłę uszczęśliwić, wciskając jej teren przemysłowy i ona również jest sąsiadką Bogdana Gierszewskiego. Jak się dowiedziałem, że on mógłby przekształcić ten swój nielegalny obiekt tylko wówczas, jeśli po sąsiedzku jest strefa przemysłowa, to wtedy wszystko zaczęło układać mi się w jedną, logiczną całość.
Daniel Kuchta oprowadza nas po swojej ziemi. Wskazuje, że posiadane przez niego 5 hektarów to spory obszar. Szacuje, że stanowi on około 1/4 powierzchni miasta Bytów. Chciał tu spokojnie żyć, posadzić trochę drzew i myślał o prowadzeniu gospodarstwa agroturystycznego. Stworzenie terenu przemysłowego zniweczy te plany.
- Nasza rodzina ma tę ziemię od 1981 roku. W Urzędzie Miejskim dowiedziałem się jedynie, że każdy mógł złożyć wniosek o przekształcenie mojej ziemi. Podobno moje niedopatrzenie jest takie, że w porę nie zauważyłem takiego wpisu gdzieś tam na Biuletynie Informacji Publicznej co przecież jest absurdem, bo nie siedzę codziennie czy nawet co miesiąc i nie śledzę pism generowanych przez bytowski ratusz - komentuje Kuchta.
Jego żona Joanna jest zbulwersowana tą sytuacją. - Wychodzi na to, że jak się jest właścicielem domu czy jakiejś działki, to przypadkowa osoba może złożyć wniosek do urzędu i bez twojej wiedzy, jeśli nie zostałeś skutecznie poinformowany, doprowadzi do przekształcenia terenu i zmiany przeznaczenia twojej ziemi. To jest totalny absurd! Gdzie jest prawo własności?! - pyta Joanna Kuchta. - Ktoś nam przekwalifikował ziemię, a my teraz nie możemy pobierać dopłat po zalesieniu tego terenu. Możemy stawiać hale produkcyjne, ale to nie jest nasz kierunek działalności. My się w porę zorientowaliśmy, ale obawiam się, że sąsiedzi nie, bo mieszkają tu na przykład starsi ludzie, którzy nie mają pojęcia co się dzieje. Tak to jest, że ludzie na bieżąco nie śledzą ogłoszeń urzędowych i dowiedzą się wszystkiego po fakcie, jak już na przykład zatwierdzą ten plan zagospodarowania przestrzennego.
[ZT]2545[/ZT]
Przypominają sobie, że w 2002 roku starali się o zamontowanie na ich terenie masztu telefonii komórkowej, aby czerpać z tego korzyści. Wtedy im takiego przekształcenia odmówiono.
- Mieliśmy wszystkie pozwolenia. Ostatecznie jednak Urząd Miejski w Bytowie wydał negatywną decyzję z powodu braku drogi dojazdowej. Wszystko inne było zatwierdzone i na tym nasz projekt upadł. Później przyszedł pomysł z utworzeniem lasu i braniem dopłat w moim wypadku od 2015 roku, ale to też zostało storpedowane, a teraz chcą nam tu wcisnąć tereny przemysłowe - komentuje Daniel Kuchta.
- Raptem po paru latach okazuje się, że wszystko można załatwić, gdy po drugiej stronie drogi, na terenie rolnym, pojawiła się nielegalna, potencjalna fabryka - dodaje Joanna Kuchta.
Jakby tego było mało wskazują, że posiadają ekspertyzy, w których potwierdzane są cenne siedliska ekologiczne na ich działce.
- Są to chronione rośliny i przyjeżdża tu często nawet jeden pan z Ośrodka Doradztwa Rolniczego (ODR), który regularnie je fotografuje. Czasami bywał tu nawet w nocy albo przed wschodem słońca i dokumentował rośliny - podkreśla Joanna Kuchta.
W skierowanym do prokuratury doniesieniu i informacji o wszczęciu śledztwa w 2017 roku ujęty był również prezes Wodociągów Miejskich, Marcin Rychter. Kuchta zarzuca mu, że w okresie od 13 listopada 2014 roku i nie później niż do 6 sierpnia 2015 roku nadużył swoich uprawnień poprzez podjęcie decyzji o dokonaniu przebudowy przyłącza wodociągowego do nieruchomości w Sierznie. Wodociąg zbudowany został wzdłuż drogi wojewódzkiej i przechodzi również przez ziemię Daniela Kuchty, wbrew jego woli. Tu widzi też powiązania z Bogdanem Gierszewskim, który jest przecież szefem Rady Nadzorczej Wodociągów Miejskich w Bytowie. Wcześniej nie było tam wodociągu, a tylko własne studnie głębinowe. Jego zdaniem zbudowanie wodociągu tak blisko nielegalnej hali może świadczyć tylko o jednym - to tak naprawdę ukryte uzbrojenie terenu, bo aby podłączyć się do wodociągu, Bogdan Gierszewski musi teraz tylko przewiercić się pod drogą wojewódzką i ma dostęp do wody. To ważny aspekt w procesie legalizacji hali przemysłowej.
- Chciałem tę sprawę uregulować i wystąpić o opłaty za służebność gruntu. Od 2012 roku toczy się proces w sądzie i zaangażowano już kilku biegłych. Każdy kolejny potwierdza, że wodociągi mają swoją nitkę w tym miejscu nielegalnie i powinni nam za to płacić - podkreśla Kuchta.
Wodociąg jest na odcinku około pół kilometra na jego ziemi i biegnie dalej w kierunku Sierzna.
- Trzeba zaznaczyć, że tego wodociągu nie ma nawet na mapach - podkreśla Kuchta.
Z wyliczeń biegłych wynika, że Wodociągi Miejskie powinny płacić jego rodzinie około 80 zł miesięcznie za służebność. Z wyliczeń rodziny wynika, że Wodociągi Miejskie na dzień dzisiejszy są wobec nich zadłużone na kwotę około 15 000 zł. To wyliczenia wynikające z analiz biegłych, ale na razie nie mogą być wykorzystane, bo sprawa w sądzie toczy się już od 8 lat.
[ZT]2539[/ZT]
To jednak nie wszystko. Kuchta twierdzi, że prezes Wodociągów Miejskich, Marcin Rychter, odwiedził go mniej więcej pomiędzy 1 a 15 stycznia 2015 roku i zaoferował korzyść majątkową w formie darmowych usług, wykonywanych sprzętem Wodociągów Miejskich, w zamian za odstąpienie od roszczeń dotyczących służebności przesyłu dla nielegalnego wodociągu. Ta sprawa została również objęta postępowaniem Prokuratury Rejonowej w Chojnicach, wszczętym we wrześniu 2017 roku.
- Wszystko to się strasznie ciągnie. Nie mamy żadnych informacji o dalszym przebiegu tych wszystkich spraw. Nie dziwimy się, skoro po czasie okazuje się, że nasz sąsiad Bogdan Gierszewski, który zbudował nielegalną halę, jest szefem Rady Nadzorczej Wodociągów Miejskich, które z kolei zbudowały nielegalnie wodociąg w pobliżu nielegalnej hali. Później przyjeżdża prezes i oferuje nielegalne, darmowe usługi w zamian za odstąpienie od roszczeń finansowych za zbudowanie nielegalnego wodociągu. Dalej władze planują przekształcenie naszych mokradeł i pagórków w strefę przemysłową, aby prawdopodobnie szef Rady Nadzorczej Wodociągów Miejskich mógł wygodnie i bezproblemowo zalegalizować swój nielegalny zakład. Absurd goni absurd. Bytowski układ w pełnej okazałości - krytykuje Daniel Kuchta.
Kolejny absurd to - jego zdaniem - zachowanie Bogdana Gierszewskiego, który podobno zlecił wykonywanie zdjęć jego działki z użyciem drona. Pech chciał, że w tamtym czasie jego małżonka opalała się przed domem.
- Dobrze, że miałam strój kąpielowy - mówi Joanna Kuchta.
Jej mąż opowiada, że zauważył w pewnym momencie drona latającego nad jego podwórkiem. Okazało się, że Bogdan Gierszewski wynajął firmę do fotografowania terenu.
- Pobiegłem w miejsce skąd wylatywał dron i wezwałem policję. Kazałem oddać mi kartę pamięci. Policja stwierdziła, że nie mogą tego zrobić, chociaż siedzą w tych krzakach goście, którzy sterują dronem i filmują moją żonę i moje podwórko. Jak przyjechał Gierszewski, to powiedział mi tylko, że mam sobie wynająć kogoś do “zwalenia konia”. Policjanci poklepali go po plecach i na tym się skończyło - opowiada Daniel Kuchta.
Podobno wcześniej były próby wykupienia jego ziemi i nasyłanie kontroli celem ustalenia kto prowadził skup złomu. W doniesieniu do prokuratury opisał sytuację, w której dostał pismo z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku (WIOŚ) z informacją o zamiarze wszczęcia kontroli jego działalności gospodarczej, a później okazało się, że nikt takiego pisma nie wysyłał. Kuchta do dziś nie wie, kto to pismo wysłał, a w doniesieniu do prokuratury napisał, że podrobiony został podpis Wiesławy Woźnickiej, czyli kierownika Wydziału Inspekcji w słupskiej delegaturze WIOŚ.
Daniel Kuchta oprowadza nas po swojej ziemi wskazując na liczne pagórki i mokradła. Jego zdaniem w żadnym przypadku nie może być to teren usługowo-przemysłowy, a jedynie turystyczny.
- Prowadzimy gospodarstwo ekologiczne w Pakiecie 5 “Cenne siedliska przyrodnicze” i nie wyobrażamy sobie, aby było inaczej. Najbardziej boli mnie to, że przekształcenie ma stać się wbrew naszej woli. Ciekawi mnie kto i jaką korzyść miał z tego tytułu? - komentuje Daniel Kuchta. - Wiele się słyszy na temat układu panującego w Bytowie i jasno widać, że “coś jest na rzeczy”. Walka z nimi, to jak “walka z wiatrakami”.
Czekamy na odpowiedzi urzędu, wodociągów i prokuratury. Do sprawy wrócimy.
[ALERT]1597741857428[/ALERT]
1 2
W tym miejscu nie powstaje żaden plan, przecież to kłamstwo jakieś.
1 1
Wszystkie sprawy zawarte w tym artykule są oparte na dokumentach i pismach urzędowych.
2 2
Panu Bogdanowi wszystko wolno
6 3
Teraz wszystko przeszkadza P. Kuchnie....od zgłaszania na policję niech lepiej trzyma się z daleka....jak żona na niego składała skargi to było Oki? Naobiecywal cuda , wianki....I skargi wycofała A teraz będzie z siebie robić ofiarę!!!!! Że nic nie wie o zagospodarowaniu przestrzennym??? Pobudka!!!! O tym wiadomo już dawno!!!! Tylko teraz jak by tu zarobić żeby się nie narobić!!!
0 0
Pozdro Dla Dominiki ....