Porodówka UTRACONA. Oddział 1 sierpnia został ZAMKNIĘTY

Starosta Leszek Waszkiewicz zapewniał, że zrobi, co w jego mocy, aby przywrócić porodówkę w Szpitalu Powiatu Bytowskiego. Taki wniosek płynie z sesji Rady Powiatu i Rady Miejskiej Bytowa. Obrady zdominował temat szpitala, w którym, po odejściu neonatologa, zawieszono funkcjonowanie porodówki. Nie udało się, bo 1 sierpnia porodówka została zamknięta.

Starosta Waszkiewicz zaznacza, że zorganizowano kilka konkursów w celu znalezienia lekarza, ale nikt się nie zgłosił. Trwały też nieformalne próby znalezienia doktora. Niestety, one również okazały się nieskuteczne. Na pocieszenie starosta dodaje, że akcja informacyjna została przeprowadzona z sukcesem, o czym świadczy fakt, że kobiety rodzące nie zgłaszały się do szpitala w Bytowie. 

Za 5 miesięcy tego roku Szpital Powiatu Bytowskiego odnotował stratę brutto w wysokości 2,9 mln zł. Nawet po odjęciu amortyzacji zostaje 1,8 mln zł. Tyle gotówki brakuje w szpitalu, a jeśli pomnożyć to przez kolejne miesiące, można spodziewać się około 4 mln zł straty w tym roku. Warto też podkreślić, że na koniec maja Szpital Powiatu Bytowskiego miał 1,7 mln zł zobowiązań wymagalnych, czyli płatności po terminie. Łącznie więc na koniec roku powiat musiałby dołożyć do budżetu tej placówki około 7 mln zł, aby szpital mógł funkcjonować.

Problem jest duży, bo w całym województwie obserwuje się spadek liczby porodów. Najwięcej było ich w roku 2017. Wówczas w województwie urodziło się ponad 26 tys. dzieci, ale w roku ubiegłym nastąpił spadek liczby porodów do niespełna 22 tys. W powiecie bytowskim, w szczytowym 2017 roku, urodziło się 990 dzieci, a w ubiegłym roku - 745. To spadek o prawie 25 proc. Problem powiększa fakt, że kobiety często wybierają placówki w ościennych powiatach. W przypadku powiatu bytowskiego, z ogólnej liczby porodów blisko 60 proc. pacjentek to osoby z powiatu bytowskiego. Kobiety, które przyjeżdżały z sąsiedniego województwa, rodziły przede wszystkim w Szpitalu Miejskim w Miastku. W bytowskim szpitalu w 2017 roku urodziło się 492 dzieci. Dla porównania, w ubiegłym roku było to tylko 360. Spadek jest znaczący. 

W przypadku Szpitala Miejskiego w Miastku, szczytowym rokiem, jeśli chodzi o liczbę narodzin, był rok 2014, gdy urodziło się w tej placówce 218 dzieci, a w 2017 roku było to 207 dzieci, jeśli chodzi o kobiety z powiatu bytowskiego. W ubiegłym roku w miasteckim szpitalu tylko 154 kobiety z powiatu bytowskiego urodziły dzieci. Jeśli chodzi o liczby ogólne, w bytowskim szpitalu w 2017 roku urodziło się łącznie 603 dzieci. W ubiegłym roku, w Szpitalu Powiatu Bytowskiego było łącznie 428 porodów. Z kolei w Szpitalu Miejskim w Miastku, w 2017 roku urodziło się łącznie 535 dzieci, a w ubiegłym roku łącznie 439 dzieci, w tym tylko 154 z powiatu bytowskiego. 

Według wyliczeń starosty, kobiety z powiatu bytowskiego bardzo często na porody wyjeżdżają do szpitala w Kościerzynie, bo jest to tam 12,75 proc. rodzących kobiet. W Słupsku rodzi zaledwie 4 proc. mieszkanek powiatu bytowskiego, w Lęborku - 2,38 proc., w Chojnicach - 1,21 proc., a w Kartuzach - 1,09 proc. 

Prezes Beata Hinc przyznaje, że Szpital Powiatu Bytowskiego płaci lekarzom najmniej w województwie, ale widzi w tym zaletę zauważając, że płace regulowane są na czas. Z kolei za każdy miesiąc istnienia Oddziału Ginekologiczno-Położniczego szpital tracił 500 tys. zł. To tym bardziej dotkliwe przy galopującej inflacji, bo podwyżka kontraktu dla szpitala to zaledwie 1,5 proc. Zadłużenie stanowią kredyty długoterminowe w kwocie 4,4 mln zł, a zobowiązania wymagalne na koniec czerwca to 900 tys. zł. Do tego dochodzi jeszcze kredyt odnawialny w wysokości 1,3 mln zł. 

Starosta Waszkiewicz powołuje się na przykład szpitala w Człuchowie, gdzie zlikwidowano kilka oddziałów, w tym również porodówkę. Doszło w tym przypadku do połączenia ze szpitalem w Chojnicach. Od kiedy decyzja ta została zrealizowana, skończyły się problemy finansowe w szpitalu w Człuchowie. Placówka zakończyła rok z dodatnim wynikiem finansowym. Ponadto, zdaniem starosty Waszkiewicza, w kraju wszystko dąży do tego, że oddziałów porodowych będzie mniej. 

To samo starosta i prezes Beata Hinc, powtarzali podczas posiedzenia nadzwyczajnego sesji Rady Miejskiej Bytowa, zajmującej stanowisko przeciwko likwidacji porodówki. Starosta wyraźnie zaznaczył, że przyjmuje do wiadomości taką opinię, ale nie jest ona dla władz powiatu wiążąca. Gmina Bytów nie ma żadnego wpływu na to, co dzieje się ze szpitalem, należącym do powiatu. Starosta nie wziął pod uwagę nawet głosu kilku kobiet, które na posiedzeniu Rady Miejskiej wywiesiły transparenty protestacyjne. Zarówno on, jak i prezes Beata Hinc zaznaczali, że bezpieczeństwo mieszkańców jest ważne, ale ważne są również czynniki ekonomiczne. 

Starosta uważa, że Szpital Powiatu Bytowskiego powinien przekształcić się, idąc w kierunku diagnostyki. Chodzi np. o rozwój pediatrii, leczenia otyłości, kardiologię czy też poradnie onkologiczne. 

- Nie możemy upierać się, żeby było tak, jak było od zawsze - komentuje starosta. 

Radny Jerzy Szpakowski zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz, a mianowicie na fakt, że gdy szpital szukał lekarza, publikując ogłoszenia, nie wpisywał nawet spodziewanych zarobków dla specjalisty. Wyglądało to tak, jakby szpital lekarza szukał, ale nie chciał znaleźć. 

Bardzo pesymistycznie do całej sprawy podchodzi radna powiatowa, Beata Bigda-Świątek, pracująca jako lekarz w bytowskim szpitalu. 

- Zakładając, że nawet lekarz na Oddział Ginekologiczno-Położniczy znalazłby się, co z tego, skoro on nadal będzie przynosić straty i zaraz padną wszystkie inne oddziały potrzebne społeczeństwu? - komentuje radna Bigda-Świątek. 

Wygląda na to, że bytowska porodówka została na dłuższy czas utracona, a być może i na stałe. 

JESTEŚMY PRZERAŻONE

Agnieszka Strelke - współorganizatorka protestu kobiet w Bytowie

Czujemy się oszukane przez władze powiatu. W Miastku szpital też ma problemy finansowe, ale przynajmniej tam chcą wprowadzać plan naprawczy. W Bytowie zamyka się oddział. Włączyłam się w to aktywnie, bo jestem w ciąży. Musiałam rodzić w Słupsku. Nie wyobrażam sobie całkowitego zamknięcia porodówki. My, kobiety ciężarne, będziemy musiały jeździć ponad 20 minut do szpitala. To jest szczególnie niebezpieczne w trudnych przypadkach, gdy dochodzi na przykład do krwotoku. Czas odgrywa wtedy bardzo ważną rolę. Trzeba też wziąć pod uwagę że dojazd do Kościerzyny, Miastka czy Słupska to nie tylko odległość, ale i możliwość utknięcia w korku, szczególnie w Słupsku. Nie zawsze też wszystkie karetki są dostępne. 

Trzeba też zwrócić uwagę na sposób w jaki szukali lekarza. Ogłoszenie było trudno dostępne. Nie podaje w nim nawet proponowanej stawki. Natomiast starosta, który jest bardzo aktywny na Facebooku, słowem nie wspomniał o tym, że poszukiwany jest lekarz. 

Jesteśmy przerażone tym, co może wydarzyć się w takich sytuacjach. Mówię to w imieniu kobiet, które obecnie są w ciąży i w imieniu tych, które będą. To jest nie do pomyślenia żeby w mieście powiatowym, w którym jest tak dużo młodych ludzi, w którym ciężko znaleźć mieszkanie, nie było porodówki. Jeśli kiedyś dojdzie do tragedii, gdy jakaś kobieta do szpitala nie dojedzie na czas, wtedy nadejdzie czas na rozliczenie osób, które podjęły taką decyzję. Niestety, wtedy będzie już za późno.

[ZT]7095[/ZT]

CHCESZ WIĘCEJ INFORMACJI? CZYTAJ DARMOWE WIEŚCI Z POWIATU!

SKUTECZNA REKLAMA? TYLKO U NAS! Darmowa gazeta WIEŚCI Z POWIATU (nakład 30 000 szt.) + portale informacyjne (www.ibytow.pl www.miastko24.pl www.iszczecinek.pl ) + Gazeta Miastecka + GRATIS Spotted Bytów

tel. 513 313 112 e-mail: [email protected]