Zamknij

Ostatnie namaszczenie Kamilka z Częstochowy. Stan jest zły

16:00, 07.05.2023
Skomentuj

To historia, która poruszyła niejednego. Skatowany ośmiolatek z Częstochowy ciągle przebywa w szpitalu. Stan się pogorszył. Dostał ostatnie namaszczenie. Walka o życie trwa jednak nadal.

Wielu ludzi śledzi losy dziecka, życząc mu powrotu do zdrowia. Jednak sytuacja Kamilka, była od początku bardzo zła. Dodatkowo ostatnio stan się drastycznie pogorszył. Teraz dziecko walczy nie o zdrowie, ale po prostu o życie.

Biologiczny ojciec dziecka jest przy nim codziennie. Każdego dnia przychodzi do szpitala z nadzieją, że kiedyś będzie mógł zabrać syna z tego miejsca. Ostatnie wizyty to jeszcze większy ból dla ojca, który musiał pożegnać się z Kamilkiem.

Dziecko, z uwagi na swój stan, otrzymało ostatnie namaszczenie. Lekarze i ojciec liczą na cud. Niestety powoli przegrywają z chorobą oparzeniową i jej skutkami.

Ojciec dziecka (Artur Topól) poinformował media, że „Z każdą godziną jest coraz gorzej, serce wydolne jest tylko na 3 procent, mózg jeszcze pracuje… Liczę na cud i proszę o to Boga oraz wszystkich, którym zależy na moim dziecku. Módlmy się o cud i wyprośmy go dla Kamilka”.

Kamilek przebywa w szpitalnej sali i jest podłączony do aparatury. Ojciec mówi ciągle do syna, motywując go do walki o życie. Wierzy, że syn go słyszy.

Pan Artur jest w bardzo ciężkiej sytuacji. Kamilek walczy o życie, a w placówce opiekuńczo-wychowawczej przebywa brat Kamilka – Fabian, który też potrzebuje wsparcia. 7-latek też tęskni za tatą i ciężko znosi całą sytuację.

Najbliższe dni pokażą czy stan zdrowia Kamilka się poprawi. Wszyscy liczą na cud. Ojciec chłopców wierzy, że jeszcze będzie dobry czas i chłopcy będą szczęśliwi i bezpieczni.

Walka o chłopca trwa ponad miesiąc

Kamilek na początku kwietnia trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach z obrażeniami głowy, wielonarządowymi uszkodzeniami ciała, złamaniami obu rąk i nogi oraz rozległymi oparzeniami. 

Chłopiec był maltretowany, prawdopodobnie przez 27-letniego ojczyma Dawida B. Piekło przerwał biologiczny ojciec, który zawiadomił policję.

Do tragicznych wydarzeń doszło 29 marca na częstochowskim Stradomiu (woj. śląskie). Dawid B., 27-letni ojczym Kamilka, miał rzucać go na rozgrzany piec, polewać wrzątkiem i przypalać papierosami. Ośmiolatek trafił do szpitala dopiero 3 kwietnia, ponieważ zarówno jego matka Magdalena B., jak i mąż kobiety nie wezwali pomocy. Para została zatrzymana przez policję. 

Dawid B. odpowie za usiłowanie zabójstwa chłopca. Z kolei Magda B. stanie przed sądem za narażenie syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Stwierdzono również, że pomagała partnerowi znęcać się nad chłopcem. Prokuratura postawiła też zarzuty ciotce i wujkowi ośmiolatka, którzy mieszkali z nim, jego matką i ojczymem, a nie reagowała na krzywdy wyrządzane dziecku.

(Magdalena Pytlas, źrodłó: fakt.pl)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%