Po prawie 34 latach pracy w Lasach Państwowych to ukoronowanie kariery 58-letniego Jarosława Czarneckiego. Mieszkający w powiecie bytowskim leśnik został szefem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku. Wcześniej zmierzył się z różnymi przeciwnościami, w tym z utratą stanowiska nadleśniczego.
To jest podobno pana czwarty zakład pracy w Lasach Państwowych? Jak to się zaczęło?
Zaczynałem we wrześniu 1990 roku w Nadleśnictwie Lutówko. To Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Toruniu. Pracowałem tam przez pięć lat. Poszukując pracy trafiłem do Nadleśnictwa Osusznica w powiecie bytowskim, gdzie miałem być leśniczym szkółkarzem, jednak nadleśniczy zaproponował mi stanowisko zastępcy. Pełniłem tę funkcję przez 7 lat, a następnie zostałem nadleśniczym.
Zaczynał pan w Toruniu. Pochodzi pan z tamtych okolic?
Pochodzę z Bydgoszczy.
Ale już zadomowił się pan na Kaszubach?
Jak najbardziej jestem tu zadomowiony.
Osusznica to było chyba dla pana wielkie sprawdzenie się w roli szefa dużej jednostki?
Już w momencie gdy zostałem zastępcą nadleśniczego zostałem wrzucony na głęboką wodę. To była połowa lat 90. Zupełnie inne czasy. Ustawa o lasach obowiązywała od kilku lat. Odbywała się wówczas reorganizacja. Usługi leśne były wyprowadzane na zewnątrz.
Kiedyś to leśnicy wycinali drzewa?
Drwale i zrywkarze byli pracownikami Lasów Państwowych do połowy lat 90. Jeszcze w Nadleśnictwie Lutówko przeprowadzałem prywatyzację usług leśnych. Po 2 latach w Osusznicy przeprowadzałem ten sam proces. Miałem już wówczas niezbędne doświadczenie, ale jednak zawsze jest to duże wyzwanie. To wielka zmiana sposobu życia i sposobu pracy. Lutówko było mały nadleśnictwem, Osusznica dużym. Ponadto sporo lasów niepaństwowych.
W rejonie gminy Lipnica jest chyba szczególnie dużo lasów prywatnych?
W Nadleśnictwie Osusznica to prawie 10 000 hektarów lasów niepaństwowych, około 1600 właścicieli. Nadzór w takiej sytuacji jest wymagający przedsięwzięciem.
W latach 90. istniał chyba problem kradzieży drewna, znacznie większy niż teraz?
Na Kaszubach nie odczuwałem tego. Błogosławieństwem było to, że Lasy Państwowe pomieszane były z prywatnymi. Nie kojarzę żeby był szczególnie duży problem kradzieży. Gochy uczciwość mają we krwi.
Nadleśniczym w Osusznicy był pan do którego roku?
Do 2019.
To chyba wtedy zaczęły się korowody z polityką w tle?
Nie wiem czy były to korowody. Zostałem odwołany i to wszystko.
Przemysław Gębusia, związany z Prawem i Sprawiedliwością, zajął pana miejsce.
To była decyzja ówczesnego dyrektora. Trudno mi o tym opowiadać, bo to jest poza mną.
Nie było tam czasami trochę polityki?
Nie znam się na tym. Nie jestem członkiem żadnej partii, więc trudno mi mówić o polityce. Lepiej niż na polityce znam się na lesie.
Pracował pan później w Nadleśnictwie Miastko?
Tak, byłem inżynierem nadzoru.
Minęło kilka lat i było słynne wystąpienie w Pile, gdy przed jesiennymi wyborami 2023 był pan w grupie kilku leśników na wiecu Platformy Obywatelskiej. Był to chyba duży akt odwagi? Przecież gdyby wygrało Prawo i Sprawiedliwość mógłby pan stać się osobą bezrobotną.
Nie wiem czy to była odwaga. Trudno nazywać odwagą zwykłe mówienie prawdy. Nie wiem czy należy łączyć to z moim awansem w Lasach Państwowych. Nie wszyscy leśnicy, którzy tam wówczas występowali, obecnie piastują wysokie stanowiska.
No, ale razem z panem był tam obecny dyrektor generalny Lasów Państwowych Witold Koss…
Byliśmy razem na tym spotkaniu, aby przedstawić sytuację Lasów Państwowych. Mogę powiedzieć jedynie, że od dyrektora generalnego dostałem propozycję objęcia stanowiska dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku. Przyjąłem to wyzwanie, bo to co przedstawiliśmy na spotkaniu było prawdą. Jest potrzeba innego potraktowania Lasów Państwowych w Polsce. My tę potrzebę będziemy realizować. Nasze wystąpienie nie miało charakteru politycznego. Była to chęć powiedzenia tego co leśnikom leżało na sercu. Teraz to już historia. Mamy nowe wyzwania.
Mam wrażenie, że w ostatnich latach lasów wycinano więcej. Leśnicy zaprzeczali. Czy może pan to potwierdzić lub zaprzeczyć?
Nie byłem wówczas na kierowniczym stanowisku, nie uczestniczyłem w tym. Jednym z moich epizodów w pracy nadleśniczego była klęska, która wydarzyła się w 2017 roku. Ona zajęła mi całą przestrzeń zawodową. Czy w kolejnych latach wycinało się więcej czy mniej? Są przesłanki przemawiające za tym, że mogliśmy faktycznie w tamtym czasie więcej ciąć. Dotknęliśmy pewnej granicy. Jako dyrektor od początku wypowiadałem się, że zmniejszenie pozyskania wchodzi w rachubę, ale nie powinno odbyć to ze szkodą dla gospodarki. Wrażenie większej wycinki drzew można mieć na podstawie faktu, że zaczęto pozyskiwać surowiec przy drogach.
No właśnie tak mi to tłumaczono.
Zachodzi pytanie, czy w takiej kolejności należy to wykonywać? Ciąć lasy przy drogach. Sam widzę, że wygląda to niereprezentacyjnie dla gospodarki leśnej. To jest przedmiotem naszego monitorowania i sprawdzania.
Niektórzy leśnicy tłumaczyli mi, że mamy inne czasy. Kierowcy nie potrzebują cienia, a drzewa przy drogach stwarzają zagrożenie.
Tłumaczenie sprawy w ten sposób jest kuriozalne. Bardziej przekonujące jest wytłumaczenie, że jest potrzeba gospodarcza, bo drzewostany doszły do okresu wytrzymałości. Po co ma się marnować surowiec, skoro może być użytkowany na przykład do budownictwa czy do produkcji mebli.
Jakie zmiany szykuje pan na terenie RDLP Szczecinek? Jakieś nieprawidłowości zostały już wykryte?
Proszę wybaczyć, ale to nie będzie przedmiotem naszej rozmowy. Krótko pracuję na tym stanowisku, jestem w fazie sprawdzania sytuacji. Na pewno chciałbym obniżyć biurokrację. Potrzeba nowego spojrzenia, bo społeczeństwo oczekuje od nas więcej niż kiedyś. Nawet jeśli znamy się na pewnych sprawach związanych z gospodarką leśną lepiej od laików, nie upoważnia nas do tego żebyśmy podejmowali działania w tajemnicy i nie reagowali na to, czego oczekuje od nas społeczeństwo. Chcemy działać wspólnie ze społeczeństwem, z przyrodnikami, ekologami, tartakami i zakładami usług leśnych.
Rozumiem, że bardziej stawia pan na edukację ludzi? Na lepszą łączność ze społeczeństwem?
Na większą świadomość. To jest tak jak ze zdrowiem. My nie pozyskamy wiedzy lekarzy, ale możemy pozyskać świadomość, że należy zdrowo żyć. Na pewno nie możemy odpuścić naszej roli gospodarczej na terenie Pomorza, bo las stanowi poważne zaplecze ekonomiczne. Mam na myśli przede wszystkim przemysł drzewny, zakłady usług leśnych i leśników. My w lesie gospodarujemy nie tylko dla desek, ale żeby przyroda trwała. Nasze działania gospodarcze nie są ukierunkowane tylko na zysk, co często jest ukazywane w taki sposób w mediach. Działamy dla utrzymania trwałości, ciągłości lasu. To nasze zadanie ustawowe. Uważam, że należy wzmocnić aspekt społeczny i aspekt ochrony środowiska.
Wróćmy do zmian personalnych. Zmienili się nadleśniczowie w Bytowie i Osusznicy.
W Bytowie nadleśniczym został Krzysztof Rudnik, wieloletni zastępca nadleśniczego. W Osusznicy Sylwester Kupczyk, który ostatnio pracował w Nadleśnictwie Polanów, a wcześniej przez kilkanaście lat w Nadleśnictwie Sławno. To doświadczeni leśnicy.
Będą jeszcze jakieś zmiany personalne?
Na razie nic takiego nie przewiduję, ale należy podkreślić, że zmian personalnych nie planuje się. One wychodzą w ramach bieżącej pracy. Najważniejsze pytania nie dotyczą personaliów, ale dobrze prowadzonej gospodarki leśnej. Leśników aż tak dużo nie ma, żeby zabiegać o zmiany personalne. Gdy o tym rozmawiamy umyka nam istota naszej pracy. Chodzi o to żeby powierzchnia leśna wzrastała.
[ZT]13724[/ZT]
1 3
Tego pana jeszcze nie zdjęli?... porażka i dno.
0 0
Co Pan Dyrektor zrobił z mobingiem w jego dyrekcji, chroni moberów a co z pracownikami? Może czas poprzątać.