Zamknij

Lokatorzy pokonali firmę Cyferka Gierszewskich. To jednak nie koniec, bo Gierszewscy naliczyli im dodatkowe opłaty. Będzie następna rozprawa

23:17, 20.05.2020 M.W. Aktualizacja: 23:32, 20.05.2020
Skomentuj Bogumiła Kortas-Skórczewska pokazuje faktury, które przez lata wysyłała jej firma Cyferka. To opłata za istnienie sieci ciepłowniczej, od której została odcięta Bogumiła Kortas-Skórczewska pokazuje faktury, które przez lata wysyłała jej firma Cyferka. To opłata za istnienie sieci ciepłowniczej, od której została odcięta

Osiem lat sądowej batalii, ale jest wygrana. Wspólnota mieszkaniowa Pochyła 34 wyrokiem Sądu Najwyższego wygrała z bytowskim deweloperem - firmą Cyferka należącą do małżeństwa Katarzyny i Bogdana Gierszewskich. Deweloperzy polegli w sporze o prawo własności sieci ciepłowniczej. To jednak nie koniec wojny, bo w bytowskim sądzie wciąż leży sprawa, na podstawie której firma Cyferka domaga się od swoich klientów, nabywców mieszkań, opłat za używanie sieci ciepłowniczej. Nawet od tych, których mieszkania odcięli od ogrzewania c.o. i ciepłej wody, przez co ludzie ogrzewali je urządzeniami elektrycznymi. Do tego tematu wrócimy. Teraz czas przybliżyć szczegóły 8-letniej batalii sądowej. 

Liderka lokatorskiego ruchu oporu - Bogumiła Kortas-Skórczewska - opowiada, że w 2009 roku zaczęła myśleć o zakupie nowego mieszkania. Zainteresowała ją oferta firmy Cyferka. Były to nowe budynki wielorodzinne na ulicy Pochyłej. W październiku 2009 roku podpisała umowę przedwstępną, a 22 grudnia 2009 roku akt notarialny zakupu 60-metrowego mieszkania. 

- Jak się tam wprowadziłam, ogrzewanie było, ale szwankowało. Raz ciepła woda była, a raz jej nie było. Po naszych interwencjach Katarzyna Gierszewska opowiadała, że musi ustawić kocioł w kotłowni, która została zbudowana przy bloku. Miała ogrzewać dwa budynki, numer 34 i 36 na ulicy Pochyłej - opowiada Kortas-Skórczewska.

Pierwsza zdziwienie nastąpiło, gdy otrzymała pierwszą fakturę za ogrzewanie. Chociaż mieszkanie kupiła 22 grudnia, w styczniu dostała fakturę z datą 31 grudnia na prawie 1400 zł. 

- Przeprowadziłam się tam już w połowie listopada, ale różnie było z tą ciepłą wodą. A nawet gdyby było ogrzewanie, to w mojej ocenie faktura była zdecydowanie za wysoka - opowiada. - Trzeba dodać, że przed podpisaniem aktów notarialnych dostaliśmy dodatkowe faktury za jakieś gniazdka elektryczne i tym podobne rzeczy, jako usługi dodatkowe. Dostałam tę fakturę dzień przed podpisaniem aktu notarialnego. Pani Katarzyna Gierszewska powiedziała mi, że muszę to zapłacić. W moim przypadku było to kilka tysięcy złotych. Każdy z nas otrzymał takie faktury za jakieś dodatkowe elementy znajdujące się w mieszkaniu, o czym oczywiście wcześniej nie wiedzieliśmy. Postawiono nas w ten sposób pod ścianą, przed podpisaniem aktu notarialnego. Oczywiście powiedziałam, że tego nie zapłacę. Wiem, że niektórzy zapłacili.

Chociaż nie zapłaciła faktury do podpisania aktu notarialnego jednak doszło.

- To jednak nie wszystko, bo wszyscy tu mieszkający, jeszcze przed utworzeniem wspólnoty, otrzymali faktury za wywóz śmieci. Nie były to jednak śmieci komunalne, ale odpady z budowy. Pani Gierszewska udostępniła nasze dane firmie wywożącej śmieci. Każdy z nas miał sfinansować wywóz odpadów z budowy pani Gierszewskiej. Podejrzewam, że podzieliła pomiędzy nas mieszkających kwotę faktury za wywóz śmieci, którą wystawiła jej zewnętrzna firma - opowiada Kortas-Skórczewska.

Tej faktury również nie zapłaciła i nie spotkały ją za to żadne konsekwencje. Razem z innymi lokatorami udała się do biura firmy Cyferka, aby wyjaśnić skąd wzięły się tak duże dodatkowe koszty? 

- Zainteresowaliśmy się w szczególności opłatami za ciepłą wodę, sprawdzając w internecie jakie to powinny być koszty. Zwróciliśmy się również do prawników z prośbą o pomoc. Po tym do naszych skrzynek została wrzucona umowa dostawy ciepła, ale my jej nie podpisaliśmy, bo była dla nas niejasna. Udaliśmy się z tą umową do biura rachunkowego Cyferka - zeznaje Kortas-Skórczewska. 

Mieszkańcy nie podpisali umowy. Sami dokonywali odczytu liczników, co robił bezpośrednio zarządca wspólnoty mieszkaniowej. Na tej podstawie płacili według cen obowiązujących w Bytowie, pomijając faktury wystawiane przez firmę Cyferka.

- Pomimo niepodpisania umów faktury nadal nam wysyłała - podkreśla mieszkanka ulicy Pochyłej.

Zaznacza ona, że takie faktury później, już jako opłata stała za ciepło (w jej przypadku 137 zł), otrzymywała aż do sierpnia 2018 roku, czyli do momentu podłączenia do miejskiej sieci ciepłowniczej.

Na początku tej batalii mieszkańcy szukali pomocy miejscowych prawników. Podobno nikt nie chciał się włączać do walki z firmą Cyferka. Wspólnota Pochyła 34 trafiła do renomowanego prawnika ze Szczecina - Przemysława Kowalewskiego. To on przez lata prowadził sądową batalię z bytowskim deweloperem.

- Na początku wysłał pani Gierszewskiej wezwanie przedsądowe, wyjaśniając stan prawny sytuacji - opowiada Kortas-Skórczewska.

Było to w maju 2010 roku. Kowalewski wezwał firmę Cyferka, aby dopuściła właścicieli mieszkań do współposiadania kotłowni. Nakazał usunięcie pieca centralnego ogrzewania oraz innych rzeczy należących do firmy Cyferka. Wychodził z założenia, że mieszkańcy jako wspólnota mieszkaniowa są wyłącznymi właścicielami kotłowni, w której posiadanie weszli poprzez zakup mieszkań od firmy Cyferka. Odpowiedź firmy była krótka. Zamiast merytorycznych argumentów Katarzyna Gierszewska poprosiła o przedstawienie umocowania członków zarządu do występowania w imieniu wspólnoty mieszkaniowej, z uwagi na rzekome ewidentne naruszenie interesów członków wspólnoty, w tym również Katarzyny Gierszewskiej. Wobec takiej odpowiedzi wspólnota złożyła pozew o ustalenie współposiadania kotłowni. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Bytowie, gdzie szybko wyznaczono termin rozprawy. Małżeństwo Gierszewskich przedstawiło w sądzie sporządzony, już po pierwszej wymianie pism, akt notarialny, na podstawie którego zostali ustaleni jako właściciele kotłowni. Mecenas Kowalewski argumentował, że kotłownia przy wspólnocie mieszkaniowej to część wspólna należąca do wszystkich właścicieli nieruchomości. Natomiast Katarzyna i Bogdan Gierszewscy twierdzili, że kotłownia jest ich własnością. 

- Każdy z kupujących lokale mieszkalne został poinformowany, że jesteśmy właścicielami nieruchomości, jako małżonkowie, na prawach wspólności ustawowej. Zarząd wspólnoty zapomina o tym fakcie, a może działał celowo i poinformował nas o funkcjonowaniu wspólnoty, o zebraniu wspólnoty i treści większości podejmowanych uchwał, chociaż jako członkowie wspólnoty mamy prawo do współdziałania w zarządzie nieruchomością wspólną - argumentowała Katarzyna Gierszewska. - Powodowie zapomnieli, że lokale niewyodrębnione nie wchodzą w skład nieruchomości wspólnej, lecz stanowią wyłączną własność dotychczasowego właściciela nieruchomości.

Zaznaczyła, że wspólnota mieszkaniowa w pozwie pominęła jej męża Bogdana Gierszewskiego, a przecież oni wspólnie są właścicielami kotłowni i położonego przy niej pomieszczenia gospodarczego. 

Cytowała również akt notarialny, który otrzymał każdy właściciel mieszkania, a z którego wynikało, że kotłownia nie była ujęta jako własność wspólna. Według Bogumiły Kortas-Skórczewskiej było to działanie celowe. 

- Postanowili zorganizować dodatkowe źródło dochodu po sprzedaży mieszkania. Chodziło o dostarczanie ciepła po zawyżonych cenach. Założyli sobie, że lokatorzy nie będą mieć innego wyjścia i będą musieli z ich kotłowni korzystać, co miało zagwarantować firmie Cyferka stałe przychody - zauważa Kortas-Skórczewska.

Katarzyna Gierszewska oświadczyła, że sieć została wybudowana przez jej firmę na potrzeby ogrzewania całego budynku i poszczególnych lokali, a korzystanie z niej przez właścicieli poszczególnych mieszkań będzie odpłatne na warunkach wynikających z odrębnych umów. W akcie notarialnym napisano również, że kupujący wyraża zgodę na dostawę energii cieplnej i ciepłej wody oraz bezpłatny dostęp przedstawicieli firmy Cyferka do wybudowanej przez nią infrastruktury. Zaznaczyła, że wspólnocie zaproponowała zakup kotłowni z rozłożeniem płatności na raty albo dzierżawę.

- Jednak w tej sprawie nikt nie podjął ze mną bezpośredniej rozmowy, pomimo wcześniejszych obietnic. Zarząd wspólnoty zdecydował się na szukanie rozwiązań niemających podstaw prawnych, takich jak żądania wynikające z pozwów - zaznacza Katarzyna Gierszewska. 

Przedstawiciele wspólnoty upierali się, że kotłownia jest w ich udziałach, czyli w momencie zakupu mieszkań stali się jej współwłaścicielami. 

- Chociaż wcześniej takich dokumentów nie było, na sprawie sądowej w lipcu 2010 roku pani Katarzyna i jej mąż przestawili akt notarialny, z którego wynikało, że to oni są właścicielami kotłowni. Dokument został podpisany w kancelarii notariusz Krystyny Klimkiewicz pod koniec czerwca, a więc już po złożeniu przez nas pozwu - zauważa Kortas-Skórczewska.

Wobec tego pełnomocnik wspólnoty wniósł o przekształcenie pozwu na dotyczący ustalenia kto jest właścicielem sieci ciepłowniczej w budynku, a nie kotłowni. Wartość sporu oszacowano na ponad 75 000 zł. Z tego względu sprawa została skierowana do Sądu Okręgowego w Słupsku.

- Sprawy potoczyły się tam szybko, ale nie po naszej myśli, a później wniosek trafił do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Tam też zapadł niekorzystny dla nas wyrok. W 2013 roku złożyliśmy skargę kasacyjną - opowiada Kortas-Skórczewska.

Zaraz na początku tej sprawy wspólnota zwróciła się do spółki ciepłowniczej z wnioskiem o podłączenie do miejskiej sieci. Odmówiono im, wskazując, że podłączenia nie będzie można wykonać w czasie trwania sporu sądowego. Z tego powodu Kortas-Skórczewska i wielu innych lokatorów zdecydowało się na zorganizowanie ogrzewania i ciepłej wody grzanej za pomocą instalacji elektrycznej. Bezpośrednio skłoniło ich do tego siłowe wymontowanie liczników dokonane przez firmę Cyferka, w asyście lokalnej policji, w marcu 2011 roku. Z powodu braku umów zostali odcięci od wewnętrznej sieci ciepłowniczej. 

- Pani Gierszewska chciała nas zmusić do podpisania umów i dlatego w obecności bytowskiej policji zdemontowała ciepłomierze i zablokowała ogrzewanie. Niektórzy ulegli, podpisali te umowy, płacąc później wysokie rachunki. My tego nie zrobiliśmy - podkreśla Kortas-Skórczewska.

Zaznacza, że liczniki zostały wymontowane 2 marca, w czasie, gdy trwała jeszcze ostra zima. Z powodu braku ogrzewania, szczególnie starsze osoby, uległy i podpisały umowy, płacąc później firmie Cyferka rachunki za dostawę energii cieplnej. Oni sami przestawili się na ogrzewanie elektryczne i ciepłą wodę podgrzewaną w taki sam sposób. Pomimo to przez kolejne lata otrzymywali rachunki w wysokości 137 zł. Było to określane jako “opłata stała za istnienie sieci ciepłowniczej wewnątrz budynku”. 

- Sprawdzaliśmy to dodatkowo w Urzędzie Regulacji Energetyki i wyszło na to, że umowa o dostarczanie ciepła powinna być jedna na wspólnotę mieszkaniową, później rozliczana według poszczególnych mieszkań, a nie jedna umowa na jedno mieszkanie - zaznacza Kortas-Skórczewska.

Złożono również doniesienie do prokuratury w sprawie demontażu ciepłomierzy i zablokowania sieci ciepłowniczej. Miejscowi śledczy ustalili, że skoro na podstawie aktu notarialnego Gierszewscy są właścicielami kotłowni i sieci ciepłowniczej, to mogą robić z nią, co im się podoba, a więc również odcinać lokatorów od dostępu do ogrzewania i ciepłej wody użytkowej.

- Przez te kilka lat batalii sądowej używaliśmy ogrzewania elektrycznego i podgrzewacza wody, co kosztowało mnie kilka tysięcy złotych, ale - o dziwo - rachunki miesięczne były mniejsze niż te, które wystawiała Cyferka - podkreśla Kortas-Skórczewska. - Maksymalne rachunki, jakie zapłaciłam za ciepłą wodę i ogrzewanie, to było około 600 zł, a nie 1400. 

W styczniu 2014 roku mieszkańcy otrzymali informację, że Sąd Najwyższy przyjął skargę kasacyjną do rozpoznania. Bardzo szybko wyznaczono termin rozprawy. Już 7 marca Sąd Najwyższy wydał wyrok w tej sprawie, uchylając wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Powołano biegłą, która sprawdziła stan faktyczny, a sprawa wróciła do Gdańska. Opinia nie była w pełni korzystna dla lokatorów, ale podczas późniejszej rozprawy sądowej biegła modyfikowała swoje wcześniejsze ustalenia.

- W czasie przesłuchania w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku biegła odwołała się od swoich niektórych wcześniejszych stwierdzeń - potwierdza Kortas-Skórczewska.

2 stycznia 2018 roku wydano wyrok w tej sprawie. Był on w pełni korzystny dla lokatorów i prawomocny. Ustalono, że sieć ciepłownicza jest współwłasnością wszystkich właścicieli mieszkań. Właścicielka firmy Cyferka musiała zwrócić koszty postępowania sądowego. 

- Dzięki temu wyrokowi staliśmy się właścicielami sieci i w końcu mogliśmy podłączyć się do ciepłowni miejskiej. Kilka miesięcy później korzystaliśmy już z ciepłociągu, a kotłownia do dziś nie jest użytkowana - oznajmia triumfalnie liderka ruchu oporu przeciwko deweloperowi.

Firma ciepłownicza przyłącze wykonała już kilka lat wcześniej, ale podłączenia nie wykonywano, oczekując na wyrok. Ostatecznie Sąd Najwyższy potwierdził racje lokatorów. 

- Przez te wszystkie lata uczestniczyliśmy w około 50 różnych rozprawach w sądzie rejonowym, okręgowym, apelacyjnym i najwyższym. Terminy często były odwołane, nie z naszej winy, bo albo pani Gierszewska przynosiła zwolnienia lekarskie, albo nie stawiała się bez sensownego uzasadnienia. Jej małżonek Bogdan Gierszewski w ogóle nie stawiał się na rozprawach. Natomiast pani Gierszewska często nie odpowiadała na zobowiązania sądu i nie przedstawiała wymaganych dokumentów, ignorując to postępowanie, co sprawiło, że ciągnęło się to przez te 8 lat. Mam wrażenie, że czuła się ponad prawem - komentuje.

To jednak nie koniec, bo 26 czerwca ma się odbyć w Sądzie Rejonowym w Bytowie rozprawa dotycząca zapłaty na rzecz firmy Cyferka faktur wystawianych przez te wszystkie lata. Były one opisywane jako dostawa ciepła, opłata stała w kwocie 105,64 zł netto miesięcznie i 6 zł opłaty handlowej. Łącznie brutto 137,32 zł. Katarzyna Gierszewska w uwagach każdorazowo zaznaczyła, że zastosowano dwukrotność stawek w związku z nielegalnym odbiorem ciepła, bez zawarcia umowy. Kortas-Skórczewska zaznacza, że ciepła woda była uzyskiwana przez nich z ogrzewania elektrycznego i w związku z tym żadnej z tych faktur nie zapłaciła. Firma Cyferka żąda łącznie ponad 20 000 zł od rodziny Kortas-Skórczewskiej. Pozwy dotyczą też innych opornych właścicieli mieszkań.

Do sprawy wrócimy.

[ALERT]1590009438047[/ALERT]

 

(M.W.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(7)

GbyGby

11 0

Jaki wstyd ! ale krętactwo zawsze wyjdzie i właśnie wyszło a będzie tego zapewne dużo dużo więcej. Brawa dla Pani Kortas ze się nie poddała i innych którzy nie ulegli oszustom 08:22, 21.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

WoodooWoodoo

11 0

Pani Gierszewska jest znana z tego że dopóki nie podpisze umowy jest miła i dostępna pięknie opowiada przedstawia a po dokonaniu formalności i zakupu mieszkania wypina się na wszystko. Tak jest w każdym budowanym bloku. 10:11, 21.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

k987k987

5 0

Brawo!!!!!! cyferka to oszusci 22:29, 21.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KlientKlient

2 0

Klasyczne matactwa Cyferki! Próby wciskania faktur za roboty w lokalu, które były zgłoszone jako usterki też mnie spotkały. Też bezpośrednio przed aktem notarialnym z szantażem, że nie dojdzie do jego podpisania. Ludzie omijajcie Panią KG i jej firmę z daleka 10:09, 30.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MieszkaniecMieszkaniec

1 0

Cyferka to najgorszy deweloper. Standard lokali bardzo niski, a infrastruktura wokół bloków koszmarna. Pozostałości po budowie, gruzy, śmieci zamiast trawników, brak zieleni. Ciągłe problemy z zalewaniem piwnic. Aby szybko wybudować i skasować pieniądze. Jak najtaniej, po minimum... 16:23, 01.07.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MARIO04MARIO04

1 0

Brawo dla adwokata który podjął się walczyć z cyferką.Firma Cyferka to oszuści z małżeństwem G na czele mieszkania mają spore wady i usterki. 12:42, 07.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Łukasz Łukasz

2 0

Ooo... wlasnie przez tą panią zostałem okradziony. Wykonywalem jej usługę remontu mieszkania w Gdańsku a gdy już większość była zrobiona poprostu wyrzuciła nas z mieszkania bez podawania przyczyn i bez uregulowania się. Wstyd, wstyd, wstyd... 07:14, 11.02.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%