Wyjątkowa uroczystość w bytowskim kole PZW. 52 młodych wędkarzy w uroczystej oprawie odebrało karty wędkarskie i pozwolenia na wędkowanie w obszarze zarządu okręgu PZW Słupsk. Na zachętę początkujący wędkarze otrzymali również niezbędny sprzęt, w tym wędki z kołowrotkami. Ma być to sposób na pozyskanie przyszłych dorosłych członków w bytowskim kole.
– Co roku organizujemy taką szkółkę wędkarską, podczas której młodym wędkarzom dajemy wyprawkę i opłacamy składkę na pierwszy rok. Przekazujemy również niezbędne zasady prawidłowego wędkowania – mówi Piotr Kluk, prezes koła PZW w Bytowie.
W tym roku zainteresowanie było bardzo duże. 52 młodych wędkarzy to również duże wydatki dla koła. Początkowo obawiano się, że nie uda się sfinansować wyprawek, ale ostatecznie udało się zamknąć budżet.
– Otrzymaliśmy wsparcie z gminy i z powiatu – zaznacza prezes Kluk.
Dzięki temu przedsięwzięciu bytowskie koło PZW powiększyło się o 52 członków. Obecnie liczy prawie 500 osób. W najlepszych latach było ich jednak więcej – około 600. Warto dodać, że bytowskie koło wyróżnia się pod względem liczby młodych członków. W ubiegłym roku na 600 osób aż 133 to była młodzież i dzieci. To najprawdopodobniej najlepszy wynik w okręgu słupskim.
Teodor Rudnik, prezes zarządu okręgu PZW w Słupsku, chwali przedsięwzięcie bytowskich wędkarzy.
– To bardzo fajna inicjatywa, dopingowana również przez rodziców, którzy nie chcą, żeby ich dzieci siedziały w domu przed komputerami czy tabletami. Lepiej wziąć wędkę i wybrać się na ryby – komentuje.
Młodzi wędkarze są chwaleni przez starszych. Mówi się, że młode pokolenie prezentuje wyższą kulturę i nie ma naleciałości z okresu PRL. Prezes Rudnik przyznaje, że młodzi mniej śmiecą i nie traktują wędkarstwa jako sposobu na darmowe pożywienie. W przeciwieństwie do wielu starszych wędkarzy, młodzi kierują się zasadą „złów i wypuść”, czyli „no kill”.
– Wędkarstwo faktycznie było kiedyś traktowane jako sposób na zdobycie darmowego pożywienia. Obecnie już tego nie ma. Wędkarze w większości ryby wypuszczają, a tylko sporadycznie zabierają część połowu do domu. – Wiem to po sobie – uśmiecha się Rudnik. – Nawet jak coś złowię, to wolę wypuścić. A jeśli chcę zjeść rybę, to kupuję w sklepie fileta. Robię to z wygody, bo po co mam z jeziora zabierać sobie pracę do domu?
Prezes Rudnik poruszył też inny problem – dojazd do łowisk przez tereny leśne. Jego zdaniem leśnicy powinni częściej wyrażać zgodę na poruszanie się po lesie samochodami. Obecnie jest z tym problem, wynikający z niezrozumienia zmian, jakie zaszły w wędkarstwie. Chodzi m.in. o ilość sprzętu, jaki trzeba przetransportować.
– Kiedyś wystarczała jedna wędka i torba. Teraz wędkarze mają tyle sprzętu, że trudno zabrać wszystko za jednym razem od samochodu do łowiska. To szczególnie trudne dla osób starszych – tłumaczy Rudnik.
W Słupsku właśnie rusza kolejna szkółka wędkarska dla najmłodszych. Jak przyznaje prezes, nie wszędzie ma to tak uroczysty przebieg jak w Bytowie.
Na koniec prezes Rudnik dzieli się pewną anegdotą. Zauważył, że szczególnie u młodych mężczyzn zainteresowanie wędkarstwem pojawia się w wieku kilkunastu lat, ale…
– Gdy mają ponad 20 lat, zaczynają działać hormony, odkładają wędki i uganiają się za kobietami. Jednak już po założeniu rodziny często wracają do wędkarstwa, by się wyciszyć - komentuje Rudnik. - To jest zazwyczaj tak, że po urodzeniu dziecka pojawia się pierwsza awantura domowa, której chłop nie zrozumiał. Wtedy bierze wędkę i jedzie na ryby – po raz pierwszy po kilkuletniej przerwie – śmieje się prezes.
[FOTORELACJA]486[/FOTORELACJA]
[ZT]19160[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz