Zamknij

FOTOWOLTAIKA ZNOWU SIĘ OPŁACA!

12:21, 29.01.2023 . Aktualizacja: 12:22, 29.01.2023
Skomentuj

31 marca 2022 można uznać za przysłowiowy dzień zagłady, jaki uderzył w polski rynek fotowoltaiki. Następnego dnia weszły w życie przepisy, które zmieniły system rozliczeń prosumenckich z istniejącego net-meteringu na nowy system net-billingu. Tej wielkiej zmianie towarzyszył chaos i nagonka medialna, wywołana przez instalatorów fotowoltaicznych i trolli internetowych, mająca na celu złapanie jak największej ilości klientów tuż przed końcem terminu obowiązywania starych przepisów. W tym celu została stworzona przerażająca wizja. Nowy system rozliczeń miał być skrajnie nieopłacalny. Od tego czasu minęło już 9 miesięcy i wiemy już z całą pewnością, że był to marketingowy przekręt, a nowy system rozliczeń opłaca się tak samo jak poprzedni, a w wielu przypadkach nawet bardziej! 

W czasie feralnego dla branży okresu, z rynku zniknęło wiele firm, ilość nowych przyłączonych instalacji fotowoltaicznych według danych operatorów w niektórych regionach spadła o 98-99%. Całe to zamieszanie i dramat branży, nie miał żadnych racjonalnych podstaw. Był spowodowany wcześniejszą bezzasadną nagonką medialną oraz brakiem informacji i stawek, które dałyby podstawy do obliczania opłacalności funkcjonowania nowych zasad net-billingu. Gdy powoli zaczęły przychodzić pierwsze rachunki za energię klientów rozliczających swoją domową fotowoltaikę według nowych zasad, okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malowali.

Perspektywy fotowoltaiki zaczęły nabierać jeszcze większego sensu w momencie, kiedy ceny prądu wystrzeliły w górę, a do tego nałożył się efekt postępującej wysokiej inflacji, która pożera w zastraszającym tempie oszczędności i budżety domowe każdego Polaka. W tym momencie fotowoltaika okazała się wybawieniem i częściowym remedium na zaistniałą nową rzeczywistość. Każda złotówka zainwestowana w domową instalację fotowoltaiczną stanowi swojego rodzaju tarczę antyinflacyjną i najlepszą ochronę naszych oszczędności. W chwili gdy pieniądz fizyczny traci na wartości, a ceny energii elektrycznej szybują, montaż przydomowej elektrowni słonecznej staje się tak ważny dla każdego posiadacza domu, jak posiadanie lodówki czy samochodu. Dodatkowym impulsem, który może ułatwić podjęcie decyzji o założeniu fotowoltaiki są zwiększone od 15 grudnia 2022 r. kwoty wypłacanych dotacji w rządowym programie “Mój Prąd 4.0”, które aktualnie wynoszą 6000 zł dla instalacji fotowoltaicznej oraz do 16 000 zł w przypadku zakupionego dodatkowo magazynu energii. Niewątpliwie, wspomniane dotacje potrafią w dużym stopniu obniżyć koszt inwestycji przyspieszając stopę zwrotu. 

W przeszłości postęp technologiczny, trendy i nowinki technologiczne docierały do naszego kraju zawsze z Zachodu, tak też i dzieje się w tym momencie, gdy Europa zachodnia nakazuje każdemu właścicielowi nowego budynku posiadanie własnej instalacji fotowoltaicznej. We Francji połowa powierzchni każdego istniejącego już parkingu ma być pokryta panelami fotowoltaicznymi, a to dopiero początek zielonej rewolucji.

Europa Zachodnia ma też swoje obawy co do fotowoltaiki. Duże doświadczenie, szczególnie naszych zachodnich sąsiadów, tym zakresie, powoduje strach przed perspektywą pożaru instalacji fotowoltaicznych montowanych na dachach. O ile serwis, czy awaria instalacji fotowoltaicznej zamontowanej na gruncie nie stanowi problemu, o tyle instalacje zamontowane na dachu są jak tykające bomby z opóźnionym zapłonem. Jest to stwierdzenie brutalne, ale nie bezpodstawne. Każda instalacja gruntowa poddawana jest corocznym serwisom, przeglądom i wymianom wadliwych elementów. Im instalacja jest starsza, tym więcej problemów i awarii ze względu na destrukcyjną siłę prądu stałego o potężnym napięciu, który przepływa pod panelami. Na otwartym stelażu, na gruncie prace konserwatorski są standardem i prostą czynnością. Na dachu wykonanie tych samych czynności jest po prostu niemożliwe! 

Duże ryzyko pożaru lub poważnej awarii i rosnące koszty ubezpieczenia sprawiły, że w Europie Zachodniej zaczęto szukać alternatywy dla tradycyjnej technologii fotowoltaicznej opartej o falownik centralny i połączenia szeregowe, gdzie napięcie prądu stałego na dachu sięga 1000 Volt. Najbardziej śmiały ruch w tym zakresie wykonała Francja, gdzie na dzień dzisiejszy niespełna 30 proc. instalacji fotowoltaicznych na domach jednorodzinnych stanowi tradycyjna fotowoltaika wysokonapięciowa z falownikiem centralnym, a ponad 70 proc. rynku opanowała inna technologia - fotowoltaika niskonapięciowa, gdzie na dachu mamy tylko 45 Volt. Rynek francuski zweryfikował i porównał obie technologie na przestrzeni wielu lat funkcjonowania i wybrał tą, która daje stuprocentowe bezpieczeństwo funkcjonowania i brak konieczności serwisu w całym okresie życia produktu. „BAT” (Best Available Technology), ten termin w tłumaczeniu z języka angielskiego oznacza najlepszą dostępną na rynku technologię. Tym mianem we Francji określa się sprzęt niskonapięciowy amerykańskiej marki Enphase. To ten właśnie produkt stał się pierwszym wyborem większości francuskich instalatorów i właścicieli domów. To właśnie produkty Enphase mają już ponad 70 proc. udziału w rynku przydomowej fotowoltaiki w tym kraju. W krajach Beneluxu niskonapięciowa fotowoltaika Enphase już zaczyna dominować nad tradycyjną fotowoltaiką wysokonapięciową. Jest tylko kwestią czasu kiedy ten rodzaj technologii opanuje również i rynek Polski. 

Oprócz całkowitej niepalności i braku konieczności corocznych serwisów, systemy niskonapięciowe Enphase mają jeszcze kilka innych zalet nad tradycyjną fotowoltaiką wysokonapięciową. Są skalowalne, to znaczy że możemy rozbudować naszą przydomową instalację fotowoltaiczną kiedy tylko mamy na to ochotę. Są elastyczne, to znaczy możemy zainstalować każdy panel w inną stronę świata, na różnych połaciach, a i tak uzyskamy maksymalną wydajność z danego panelu dla danych warunków. Są długowieczne, ze względu na połączenia równolegle i niskie napięcie prądu stałego. Instalacje Enphase starzeją się dużo wolniej i nie tracą wydajności, tak jak tradycyjne instalacje z falownikiem centralnym. Mają najlepszą gwarancję w branży, 25 lat na część inwerterową. Gwarantem jest amerykańska globalna marka Enphase, notowana na giełdzie NASDAQ. Producent posiada dział obsługi klienta i wsparcie w każdym kraju, w którym oferuje swój sprzęt niskonapięciowy. Producent jest również obecny w Polsce. Systemy Enphase są kompatybilne z niskonapięciowymi magazynami energii, posiadają monitoring i podgląd pracy poszczególnych paneli z osobna oraz wiele innych zalet z którymi można się zapoznać na kontaktując się z największym instalatorem systemów niskonapięciowych Enphase w naszej części Europy - firmą ROKA Energy.

- Pierwszy raz w życiu miałem do czynienia ze sprzętem marki Enphase w 2006 roku w USA. Zafascynowała mnie jego prostota i pancerne wykonanie. Po latach pracy na mikroinwerterach Enphase mam praktycznie zerowy współczynnik reklamacji, samych zadowolonych klientów, którzy polecają mnie dalej. Przemyślana konstrukcja osprzętu pozwala na bardzo szybki montaż z zerowym ryzykiem popełnienia błędu. Standardowa instalacja fotowoltaiczna na dachu zajmuje nam około 4-5 godzin. Sam posiadam instalację Enphase na dachu swojego domu od wielu lat i dzięki temu jestem pewien, że ja i moja rodzina możemy spać spokojnie nie martwiąc się o pożar, awarię, czy utratę wydajności - mówi Radosław Koczwara, właściciel ROKA Energy.

www.rokaenergy.com tel. 666 676 525

(Artykuł sponsorowany)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%