Zamknij

Halina Ćwiek i synowie - RODZINA na wózkach inwalidzkich [WIDEO]

22:06, 05.06.2021 M.W. Aktualizacja: 22:08, 05.06.2021
Skomentuj

To prawdopodobnie jedyny taki dom w powiecie bytowskim, w którym aż 3 osoby przykute są do wózków inwalidzkich. To Halina Ćwiek i jej dwaj synowie z Niezabyszewa. Pełnosprawny jest jedynie mąż i ojciec, chociaż on również cierpi na najróżniejsze schorzenia. Rodzina Ćwiek stara się żyć jak najbardziej normalnie, ale aby móc w pełni funkcjonować w granicach swoich możliwości, potrzebują specjalistycznego samochodu do przewożenia osób niepełnosprawnych. Życie nie oszczędzało ich, ale liczą, że dobrzy ludzie pomogą. 

66-letnia Halina Ćwiek jeszcze kilka lat temu była osobą pełnosprawną. Całe swoje życie poświęciła, aby dbać o swoich niepełnosprawnych synów. Oni wtedy również nie byli przykuci do wózków inwalidzkich. Obaj urodzili się z porażeniem mózgowym, ale poruszali się w miarę normalnie i nawet wspólnie z rodzicami jeździli na rowerowe wycieczki. Wszystko zawaliło się kilka lat temu. 

- Jestem po trzech operacjach kości udowej. Na chwilę obecną mam dość duże szczeliny i kości się nie zrastają. Mam osteoporozę i reumatyzm. Jestem w trakcie rehabilitacji. Mam nadzieję, że kości się zrosną, skończy się ich łamliwość i będę mogła wstać z wózka inwalidzkiego - mówi Halina Ćwiek. 

Swoich synów, chociaż to dorośli mężczyźni, nazywa chłopcami. W pewien sposób ma rację, bo dla niej są po prostu jej dziećmi, ale też przede wszystkim są mężczyznami, którymi trzeba zajmować się tak, jakby rzeczywiście byli dziećmi. Adam i Sylwester są przykuci do wózków inwalidzkich, chociaż Sylwester bardziej, bo Adam czasami potrafi wstać. 

- Chłopcy mają zanik mięśni, zanik nerwów i porażenie mózgowe oraz obaj mają również epilepsję - opowiada Halina Ćwiek. 

Starszy syn, 40-letni Sylwester, ma bardzo ograniczone ruchy. Wszystko trzeba przy nim robić, nawet karmić. 

LINK DO ZBIÓRKI

Przez wszystkie te lata Halina Ćwiek była osobą pełnosprawną. Pracowała i jednocześnie zajmowała się niepełnosprawnymi synami. Ma za sobą 18 turnusów rehabilitacyjnych. Wraz z mężem walczyli o w miarę normalne życie dla synów. Po kilkudziesięciu latach okazało się, że zamiast uzyskać względną samodzielność, obaj wylądowali na wózkach inwalidzkich. Pojawił się zanik mięśni. 

- Oni chodzili, a nawet biegali. Robiliśmy sobie nawet wspólne wycieczki w niedzielę. Sylwek na rowerze trzykołowym, a ja z Adasiem na tandemie. Braliśmy plecaki i wracaliśmy wieczorem, robiąc po 20 km dziennie - opowiada 66-letnia mama.

Adam miał 6 lat, kiedy zaczął chodzić, Sylwester natomiast lat 8. 

- Zawsze tłumaczyłem żonie to tak, że w zależności od tego, co wypracuje z nimi za młodu, taką będzie miała starość, ale niestety los inaczej nas doświadczył - podkreśla ojciec rodziny. 

Problemy zaczęły się około 6 lat temu. U Sylwestra wykryta została borelioza. Stopniowo pojawił się zanik mięśni. Wcześniej Sylwester przebywał w internacie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Bytowie i tylko na weekendy przyjeżdżał do domu. Adam podobnie był osobą w pełni funkcjonującą samodzielnie. Postęp choroby wszystko zmienił. 

- Przez 15 lat dojeżdżałam do Bytowa do poradni rehabilitacyjnej autobusem, aby zapewnić synom jak największą sprawność ruchową - wspomina Ćwiek. - Ciężko mi się pogodzić z obecną sytuacją i pewnie byłoby inaczej, gdybym była w pełni sprawna. Niestety, niewiele mogę przy nich zrobić, bo - na domiar złego - mam jeszcze martwicę stawu barkowego. Jedynie lewą ręką mogę się posługiwać. Czekam na operację, która ma być za 2 lata. Mam nadzieję, że niebawem, małymi krokami dojdę do pełnego zdrowia i wstanę z wózka. 

Halina Ćwiek od dawna choruje również na reumatyzm. Raz w tygodniu bierze zastrzyki, które mają zatrzymać chorobę. Cierpi ponadto na łamliwość kości. Pewnego dnia upadła w korytarzu. Doszło do złamania kości, które do dziś się nie zagoiło. Leczenie znacznie wydłuża osteoporoza. W kości ma teraz metalowego gwoździa o długości 30 cm. 

Na domiar złego, ostatnio pojawiła się agresja u młodszego syna, 32-letniego Adama. Zajmuje się nim psycholog, ponieważ ma on niekontrolowane ruchy, podczas których mógłby zrobić krzywdę mamie. 

- Bez wózków nie funkcjonujemy. Adaś wprawdzie czasami może wstać, ale ma zdeformowaną nogę. Przy dużym ciężarze jego ciała, mogłoby przez to dojść do złamania nogi, więc trzeba bardzo uważać. Trzy kroki zrobi, ale potem dochodzi do drżenia mięśni, które z kolei powoduje ubytek mięśni - opowiada mieszkanka Niezabyszewa. - Sylwek też jest bardzo wiotki. Jeśli dochodzi u niego do ubytku mięśni, to trzeba od nowa wypracowywać to, co zgubił. 

Adam i Sylwester to nie są ich jedyne dzieci. Zdrowy, najstarszy, dorosły syn ma 44 lata i mieszka pod Poznaniem, a córka razem z nimi, wraz ze swoim mężem oraz dwojgiem dzieci. To ona i mąż pani Haliny są obarczeni największymi obowiązkami. 

Halina Ćwiek podkreśla, że porażenie mózgowe obu synów wynika z urazów okołoporodowych. Obaj urodzili się z niedotlenieniem mózgu. Sylwester przyszedł na świat w stanie wojennym. 

- W przypadku Adama, dzień po świętach Bożego Narodzenia, miałam cesarskie cięcie. Natomiast wody odeszły jeszcze przed świętami. Podobnie było z Sylwestrem. Wody odeszły jeszcze w starym roku, a on urodził się 1 stycznia. Wyszło, jak wyszło - mówi ze smutkiem Halina Ćwiek. - Ciężko nam się z tym pogodzić, bo ogromnie dużo pracy włożyliśmy w rehabilitację chłopców. Rehabilitacja to praktycznie całe nasze życie, ale w chwili obecnej tracimy to wszystko. Neurolodzy powiedzieli, że wracamy do stanu pierwotnego, czyli takiego, w jakim obaj chłopcy się urodzili. Doszło teraz do tego, że trzeba bardzo pilnować nawet momentu spożywania jedzenia, bo dławią się i duszą, więc nic nie może być w dużych kawałkach. Trzeba ich ratować, jak się dławią. Bardzo trzeba tego pilnować, aby się nie udusili podczas jedzenia. 

Wiele osób mówi, że los, który spotkał jej rodzinę, jest losem niesprawiedliwym, ale ona przyjmuje to z pokorą i mówi, że musi walczyć, aby dorośli synowie mieli jak najlepiej. Jej mąż przez lata pracował w cegielni, w Niezabyszewie, a ona początkowo w bazie Las, a później w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym jako sprzątaczka i pomoc nauczyciela. 

- W międzyczasie wykorzystałam 18 lat urlopu specjalnej troski, a gdy Adaś skończył 6 lat, wróciłam do pracy. Robiliśmy tak, że mąż pracował tylko na nockach, a ja w ciągu dnia. Musieliśmy tak się wymieniać, bo nie starczało nam na życie, ponieważ turnusy były kosztowne - wspomina pani Halina. 

Teraz wielką pomocą dla nich jest skierowana przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej opiekunka, która między innymi wykonuje obu chłopcom masaże. Przychodzi na 2 godziny dziennie. Jest dla państwa Ćwiek jak członek rodziny. 

Oczywiście bardzo dużo zadań do wykonania ma głowa rodziny, czyli Ryszard Ćwiek. Podczas rozmowy zapewniał on, że radzi sobie z sytuacją, ale żona od razu przypomniała, że miał niedawno zawał serca. Na szczęście udało się go uratować. 

- Zawał był dość rozległy, ale jakoś wyszedłem z tego - opowiada Ryszard Ćwiek. - To było w ten sposób, że siedziałem w domu przed telewizorem i w pewnym momencie poczułem ucisk w klatce piersiowej. Pojechaliśmy z córką do lekarza w Bytowie, który stwierdził, że to stan przedzawałowy. Dostałem leki i zostałem skierowany do Słupska, gdzie stwierdzono, że przeszedłem jednak zawał. 

W Słupsku wykonano operację udrożnienia żył. Jakoś wrócił do zdrowia i musi walczyć dalej. 

Co ciekawe, Sylwester ma własne biurko. Przyniósł do pokazania swoje książki, w szczególności religijne. Najwięcej z nich jest o papieżu, Janie Pawle II. Czterdziestolatek jest bardzo wierzący. Wielokrotnie mówił, że gdyby był zdrowy, to chciałby być księdzem. 

- Syn książki przede wszystkim ogląda, ale trzeba mu je czytać i wtedy on ich treść zapamiętuje. Pamięć ma bardzo dobrą. Ogląda też swoje seriale. Wszystkie zapamiętuje - podkreśla Halina Ćwiek. 

Ona też ma za sobą ciekawą inicjatywę. W wieku 60 lat zdała egzamin na prawo jazdy. Mówi, że jest z siebie dumna, bo zaraz po zdaniu egzaminu ruszyła z dziećmi w teren. 

- Byłam z chłopcami w Pelplinie na rekolekcjach dla niepełnosprawnych przez 3 dni. Byłam też u mojego syna pod Poznaniem, w Chojnicach. Jestem dumna z siebie. Pojeździłam też do pracy na 7:00 rano. Było wtedy o wiele lżej mojemu mężowi, bo nie musiał robić dodatkowych kursów. Niestety po 2 latach jeżdżenia samochodem, uległam tej chorobie, ale mam nadzieję, że jeszcze wrócę za kierownicę - wyznaje mieszkanka Niezabyszewa. - Gdyby nie ta nadzieja, to nie wiem jakby wyglądało moje życie. Żyję nadzieją, że moje życie jeszcze kiedyś będzie normalnie wyglądać, że jeszcze kiedyś z chłopcami pojadę na wycieczkę. 

Być może uda się to zrobić, jeśli uda się zebrać pieniądze na zakup specjalistycznego samochodu. Z takim pomysłem wyszła kierownik Warsztatów Terapii Zajęciowej, Marzena Jereczek.

- Kiedy mąż też zachorował, było wiadomo, że coś się zmieni w naszym życiu. Chłopcy uczęszczają na warsztaty terapii zajęciowej do Bytowa i byli zawsze wożeni naszym samochodem, który ma ponad 20 lat. Mąż jeździł z nimi zawsze rano, na 9:00 i o godzinie 14:00 przywoził ich z powrotem do domu, ale w tej chwili, po zawale, ciężko mu zapakować chłopców do samochodu. Mąż nie może już tak dźwigać, a nie wszyscy zawsze są w domu, żeby mu pomóc. Po drugie, jeżeli warsztaty ruszą pełną parą, będzie problem z dowożeniem, więc pozostanie nam siedzieć w domu. Do umieszczenia chłopców w samochodzie potrzebne są przynajmniej 2 osoby albo nawet 3 - opowiada Halina Ćwiek. 

Najlepszym rozwiązaniem byłby zakup samochodu z automatycznymi podjazdami dla wózków inwalidzkich. Koszt takiego auta to około 150 tys. zł, więc wiadomo, że rodziny na to nie stać. 

- Jestem strasznie wdzięczna, że ludzie tak chcą nam pomagać, na różne sposoby. Była nawet u nas pani, która przywiozła swoją 13 emeryturę. Przekazała nam 1 tys. zł i powiedziała, że te pieniądze jej są niepotrzebne, a nam bardziej się przydadzą. Takich chwil jest bardzo dużo - mówi drżącym głosem Halina Ćwiek. - Zawsze mówiłam, że trzeba wierzyć w dobro i trzeba być dobrym człowiekiem, bo co dobre, kiedyś wróci. Jestem teraz dobrej myśli. Jestem przekonana, że się uda, a może i ja kiedyś siądę za kierownicę do tego samochodu i pojadę z tymi moimi orłami.

LINK DO ZBIÓRKI

WIĘCEJ CIEKAWYCH TEMATÓW w papierowym wydaniu DARMOWEJ gazety WIEŚCI Z POWIATU.

(M.W.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%