Zamknij

Dodaj komentarz

WYBUCHOWY Zamek w Bytowie? Eksperci mówią, że jest ZAGROŻENIE

Mateusz Węsierski Mateusz Węsierski 12:00, 19.10.2025 Aktualizacja: 14:59, 19.10.2025
Skomentuj Niektórzy fachowcy ostrzegają, że system klimatyzacji zamontowany nad hotelem to tykająca bomba Niektórzy fachowcy ostrzegają, że system klimatyzacji zamontowany nad hotelem to tykająca bomba

W Bytowie znów wraca temat zamku, a dokładniej — jego świeżo wyremontowanych wnętrz. Miała być wizytówka miasta, a coraz częściej słychać głosy o błędach, nieprawidłowościach i zagrożeniach. Najwięcej kontrowersji wzbudza system klimatyzacji zamontowany na poddaszu nad częścią hotelową. Eksperci mówią o błędach, które mogą prowadzić nawet do przegrzania i pożaru, a potencjalni dzierżawcy – o finansowej minie, na którą nikt nie chce wejść.

Redakcja wystąpiła do Urzędu Miejskiego z pytaniami. Urzędnicy zapowiedzieli, że odniosą się do sprawy „w tym tygodniu”, jednak do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Konkretnie była to słowna obietnica wiceburmistrza Przemysława Kraweczyńskiego. Z uwagi na to, że w poniedziałek 20 października do godziny 16:00 zbierane są oferty od potencjalnych dzierżawców, po rezygnacji Michała Miętkiego, publikujemy artykuł bez czekania na odpowiedzi urzędników, z uwagi na ważny interes społeczny. Zarzuty fachowców są zbyt poważne.

„Bomba nad hotelem”

Według opinii jednego z niezależnych specjalistów ds. klimatyzacji, którzy analizowali system zamontowany na zamku, rozwiązanie zastosowane przez wykonawcę jest „absolutnie błędne” i zagraża bezpieczeństwu użytkowników. Urządzenia, które powinny znajdować się na zewnątrz budynku, zamknięto w szczelnie zaizolowanym pomieszczeniu na poddaszu. Nad hotelem.

– Jednostki zewnętrzne klimatyzacji oddają ciepło. Taka jest ich funkcja. Jeśli zostaną zamknięte w pomieszczeniu BEZ odpowiedniej wymiany powietrza, to zamiast chłodzić, zaczną grzać. One pracują pod ogromnym obciążeniem, mogą się przegrzewać, a nawet zapalić. To nie są moje przypuszczenia, tylko czysta fizyka. Producent wyraźnie zabrania montażu w takich warunkach – tłumaczy specjalista.

Dowiadujemy się, że analizował zamkowy system klimatyzacji na potrzeby przedsiębiorcy zainteresowanego dzierżawą. Jego sugestia była taka, żeby umowy nie podpisywać, bo można w przyszłości mieć kłopoty. 

Z jego obliczeń wynika, że przy obecnej kubaturze strychu do prawidłowej pracy potrzebne byłyby co najmniej cztery dodatkowe kominy o średnicy 60 centymetrów każdy, wychodzące ponad dach. Tymczasem na poddaszu nie ma takich kanałów wyrzutowych.

Tam zrobi się piekarnik. Latem temperatura może przekraczać 50 stopni. Do tego ciepło generowane przez same urządzenia. W najlepszym razie klimatyzacja się wyłączy, w najgorszym – dojdzie do zapłonu. To dosłownie bomba nad hotelem – komentuje ekspert, który prosi o anonimowość.

Dodaje też, że brak systemu zraszaczy przeciwpożarowych zwiększa ryzyko, a sygnalizacja dymu „nic nie da, jeśli pożar wybuchnie nad sufitem”.

– W wielu obiektach zabytkowych montuje się jednostki zewnętrzne w dyskretny sposób. Tutaj tłumaczenie, że konserwator nie pozwolił, jest dla mnie niewiarygodne. To nie jest kompromis, to jest fuszerka.

„To jak mem z internetu”

Jeszcze ostrzej ocenia sprawę inny fachowiec, Witold Wałaszewski ze Słupska, który nie kryje zdumienia.

Takie rozwiązanie widziałem w internecie jako mem. Nie sądziłem, że ktoś naprawdę to zrobi. To wygląda jak praca budowlańców, a nie fachowców od klimatyzacji. Umieścili jednostki zewnętrzne w pomieszczeniu bez kanałów wyrzutu powietrza. Przecież to absurd. Jak wyrzucić ciepło, jeśli wszystko zostaje w środku? – mówi Wałaszewski.

Według niego, przy dużych upałach system zabezpieczeń będzie wyłączał urządzenia, a hotelowe pokoje zamiast chłodzić, będą się nagrzewać.

To nie będzie ani ekonomiczne, ani praktyczne. Producent określa konkretne warunki pracy i one tu nie są spełnione. Nie sądzę, żeby certyfikowany instalator podpisał taki montaż. A jeśli podpisał, to ktoś powinien to zbadać - komentuje Wałaszewski.

Władze miasta uspokajają

Urząd Miejski w Bytowie zaprzecza, że instalacja stanowi jakiekolwiek zagrożenie. Wiceburmistrz Przemysław Kraweczyński w rozmowie telefonicznej tłumaczył, że klimatyzacja została odebrana zgodnie z obowiązującymi przepisami i uzgodnieniami z rzeczoznawcą przeciwpożarowym oraz Sanepidem.

Powiedział, że nie ma mowy o żadnym wybuchu ani przegrzewaniu. Urządzenia mają zabezpieczenia, które w razie problemu ograniczają obroty lub się wyłączają. Wszystko zostało wykonane zgodnie z projektem, który uzyskał wymagane zgody.

- Poddasze zostało zaizolowane nie po to, żeby chronić urządzenia, ale dla zabezpieczenia przeciwpożarowego konstrukcji więźby. Nadmiar ciepłego powietrza jest odprowadzany przez istniejące kominy i okna dachowe, więc nie ma ryzyka przegrzewania - usłyszeliśmy od włodarza.

Kraweczyński dodał, że firma ProVision, która wykonywała instalację, posiada doświadczenie w podobnych inwestycjach, a zamek ma aktualną polisę ubezpieczeniową i żaden ubezpieczyciel nie zgłaszał uwag technicznych.

Przedstawicielka ProVision, Sylwia Warzewska, potwierdza to stanowisko.

Zrobiliśmy wszystko zgodnie z przekazaną dokumentacją. Projekt został przyjęty bez zastrzeżeń, a instalacja działa zgodnie z parametrami. Nie mamy żadnego zgłoszenia reklamacyjnego, więc nie widzę powodu, by cokolwiek komentować. Nie chcemy uczestniczyć w politycznych dyskusjach wokół zamku.

Nie tylko klimatyzacja

Jak się jednak okazuje, klimatyzacja to tylko część problemu. Podczas oględzin obiektu jeden z kandydatów na nowego dzierżawcę zwrócił uwagę na inne nieprawidłowości, które – jak twierdzi – mogą poważnie utrudnić prowadzenie działalności.

Zejście do piwnicy ujawnia pęknięte żeliwne rury kanalizacyjne, z których już się leje. Te trójniki mają po 80 lat. Wpięto w nie plastikowe odcinki na cement. To się wszystko rozpadnie. Usłyszałem tylko, że „miasto się tym zajmie”. Ale nigdzie nie ma tego w umowie.

Kandydat, który prosi o zachowanie anonimowości, zwraca też uwagę na zużyte drzwi wejściowe do restauracji.

One są zabytkowe, z automatycznymi skrzydłami, które się nie otwierają. Burmistrz mówi, że będą odrestaurowane, ale w umowie zapisano, że stolarka to obowiązek najemcy. To się wzajemnie wyklucza. Jak coś pójdzie nie tak, to ja będę musiał za to zapłacić.

Koszty nie do udźwignięcia

Największym problemem – zdaniem rozmówcy – są jednak koszty utrzymania i brak karencji czynszowej.

Umowa nie przewiduje żadnego okresu rozruchu. Tymczasem trzeba pół miliona złotych, żeby w ogóle zacząć działać. Kuchnia jest pusta, pokoje są puste, bar pusty. Trzeba zamówić meble, wyposażenie, szkło, pościel, ekspresy do kawy. I w tym czasie mam płacić czynsz? To absurd.

Wyliczenia przedsiębiorcy pokazują, że miesięczny koszt funkcjonowania zamku może sięgać 150 tysięcy złotych, a dzienne utrzymanie to około 5 tysięcy złotych.

Żeby to się bilansowało, musiałbym codziennie sprzedać 100 obiadów i wynająć 10 pokoi. Kto przyjedzie do Bytowa w poniedziałek, w październiku? To nie Gdańsk ani Sopot. A przecież miasto nie planuje żadnych wydarzeń na przyszły rok, nie ma żadnego kalendarza imprez. Jak mam ściągnąć ludzi do zamku, jeśli tam nic się nie dzieje?

Dodaje, że obecny przetarg był „zrobiony na szybko” i nie daje czasu na rzetelną ocenę sytuacji.

Wizja lokalna trwała półtorej godziny. Do obejrzenia było pięćdziesiąt pomieszczeń. To cztery minuty na jedno. Jak mam podjąć decyzję o inwestycji na miliony złotych w takim tempie?

„Miasto cudów”

Kandydat nie ukrywa, że atmosfera wokół przetargu budzi jego nieufność.

Nie rozumiem, czemu oferty można składać do godziny 16.00 w poniedziałek 20 października, a otwarcie dopiero następnego dnia. Po co? Żeby przez noc leżały w szufladzie? Wystarczyło zrobić do 15 i otworzyć przy oferentach. Wtedy byłaby przejrzystość.

Jeden z ekspertów z branży klimatyzacyjnej, słysząc o inwestycji, powiedział: „Bytów? Miasto cudów.”

I to, niestety, potwierdza się na każdym kroku - komentuje kandydat na dzierżawcę.

Niepewna przyszłość

Zamek w Bytowie, mimo zakończonego remontu, wciąż nie ma dzierżawcy. Władze zapewniają, że wszystkie prace wykonano prawidłowo, ale wątpliwości nie znikają. Fachowcy ostrzegają przed błędami w instalacjach, a potencjalni inwestorzy wycofują się jeden po drugim.

Analizuję wszystko, bo zamek to piękne miejsce, ale przedsięwzięcie z ogromnym ryzykiem. Gdyby było więcej czasu, jasne warunki i wsparcie ze strony miasta, można by próbować. A tak... jestem za, a nawet przeciw – mówi nasz rozmówca.

W świetle tych opinii zamek, który miał być kulturalnym i turystycznym sercem Bytowa, zaczyna coraz bardziej przypominać kosztowną, choć efektowną dekorację – pełną błyszczących ścian, ale z tykającym zegarem na strychu.

Redakcja wysłała szczegółowe pytania do Urzędu Miejskiego, ale z publikacją nie mogliśmy czekać z uwagi na termin składania ofert do 20 października. Potencjalni dzierżawcy powinni wiedzieć o tych wątpliwościach. Władze mogą mieć pretensje jedynie do siebie, z uwagi na opieszałość. Z burmistrzem Ireneuszem Gospodarkiem nie ma kontaktu od kilku tygodni, odkąd wybuchła afera piaskowa z udziałem prezesa spółki Nimfa. 

Do tematu wrócimy.

[ALERT]1760820542173[/ALERT]

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

Wątek: Zamek w Bytowie w remoncie

Perypetie związane z kilkuletnim remontem bytowskiego zamku, w tym części hotelowo-restauracyjnej.

Przejdź do wątku

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%