Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Spraw bliskim radość
zanim będzie za późno!
Kup prezent
Zamknij

Dodaj komentarz

EMERYT SZPAKOWSKI. Wywiad z wieloletnim prezesem Zakładu Zagospodarowania Odpadów w Sierznie

Mateusz Węsierski Mateusz Węsierski 16:28, 12.12.2025 Aktualizacja: 16:29, 12.12.2025
Skomentuj Jerzy Szpakowski i jego następczyni Katarzyna Korona Jerzy Szpakowski i jego następczyni Katarzyna Korona

Pogadajmy o karierze, o emeryturze. Jerzy Szpakowski, ile ma pan lat obecnie?
67, a w lutym będzie 68.

I wybiera się pan na emeryturę?
Tak. Jestem już na emeryturze od półtora roku, ale chciałem dokończyć dwie ważne inwestycje i dlatego trochę się zasiedziałem na tym stanowisku. Teraz, kiedy wszystko zmierza ku końcowi, mogę zacząć zasłużony odpoczynek. Można godnie zejść ze sceny — w moim przypadku ze sceny gospodarki odpadami.
Spółka spłaciła wszystkie kredyty, ma pozyskane dotacje, rozwija się i działa prężnie. To dobry moment na zmianę. W gospodarce odpadami kończy się pewna epoka, a zaczyna nowa — związana m.in. z systemem kaucyjnym i zmianami w ustawie o utrzymaniu czystości w gminach. To dobry czas, by przekazać spółkę w młodsze ręce, które dostosują ją do nowych wymogów.

Dobrze, przejdziemy do spółki, ale cofnijmy się trochę w przeszłość. Jak pan się znalazł w powiecie bytowskim? Urodził się pan tu czy sprowadził później?
Urodziłem się i mieszkałem w Bytowie. Tam ukończyłem Szkołę Podstawową nr 1 i Zasadniczą Szkołę Zawodową. Później Technikum Mechaniczne w Słupsku i w bardzo ciekawych latach 1978-1983 (końcówka Gierka i czas stanu wojennego) studiowałem organizację transportu na Politechnice Warszawskiej w Warszawie. Później wojsko - rok w Braniewie i Kołobrzegu i szukanie pracy. Ze Studzienic otrzymałem ofertę zatrudnienia jako nauczyciel w tamtejszej szkole z mieszkaniem i to przeważyło.
Przez około sześć lat uczyłem fizyki i chemii — przedmiotów ulubionych zwłaszcza przez uczniów o ścisłych zainteresowaniach. Równocześnie, na część etatu, pracowałem jako instruktor fotografii w miejscowym domu kultury. Zupełnie przypadkowo trafiłem wtedy na zebranie założycielskie Komitetu Obywatelskiego. To był 1989 rok. Wybrano mnie jego przewodniczącym i tak zaczął się mój ruch w działalności samorządowej.

Czyli były to jeszcze lata osiemdziesiąte?
1989 rok — przełomowy.

Działał pan wtedy w komitetach obywatelskich. To inicjatywy solidarnościowe?
Tak, dokładnie.

I wtedy poczuł pan bakcyla samorządowego?
Można tak powiedzieć. Po pierwszych wyborach samorządowych powierzono nam zarządzanie gminą. Mieliśmy ośmiu radnych, po drugiej stronie było siedmioro.

A kto to była ta druga strona?
To byli mieszkańcy Studzienic. Nigdy nie było tam ostrego podziału na „tych” i „tamtych”.

Czyli drugie lokalne ugrupowanie?
Tak. Komitet Obywatelski wyłaniał kandydatów na zebraniach wiejskich, ludzie ich typowali. A z drugiej strony byli ci radni, których „namaszczano”, jak to jest zresztą do dziś - wielokrotni kandydaci z lokalnej tradycji.

Czyli bardziej działacze systemowi, starsi działacze?
Można tak powiedzieć.

Był pan wtedy od razu wójtem?
Wójta wybierała rada. Mieliśmy osiem głosów, więc jednym głosem zostałem wybrany na wójta. Tak zaczęliśmy rządzić. To był dokładnie rok 1990.

Jak długo pełnił pan funkcję wójta?
Do 2010 roku.

Jak wyglądała wtedy scena polityczna? Był pan związany z Unią Wolności?
Tak, było to wtedy popularne ugrupowanie. Nawet kandydowałem z listy Unii Wolności na posła. Po rozłamie, kiedy partia się rozpadała, trafiłem na chwilę do PSL i tam już zostałem.

Czyli przez kolejne lata był pan wójtem jako działacz PSL.
Tak.

W 2010 roku przegrał pan wybory?
Tak, z Bogdanem Rysiem. Raz wcześniej z nim wygrałem, a potem przegrałem kilkudziesięcioma głosami.

Kto jeszcze startował przeciwko panu?
Pan Musiał, Krzysztof Sławski, architekt bytowski Leszek Neubauer.

Co - pana zdaniem - sprawiło, że przez 20 lat utrzymywał się pan na stanowisku?
Mieszkańcy widzieli, co się w gminie dzieje. Była to jedna z najlepiej rozwijających się gmin. Dwukrotnie znaleźliśmy się w „złotej setce” samorządów. Mam do dziś gratulacje od premiera Buzka. W tamtych czasach na rynku było bardzo mało pieniędzy, więc inwestowanie wymagało wiedzy i determinacji.

Jakie inwestycje były najważniejsze?
Dziś może to brzmieć zabawnie, ale w 1990 roku w Studzienicach było około siedmiu telefonów. W całej gminie może piętnaście. Centrala była wybierakowa: trzeba było iść na pocztę i prosić panią, żeby „wstrząsnęła mechanizmem”, aby uzyskać połączenie. Były dalekopisy. Telefonizacja to była rewolucja - kopaliśmy kable, korzystaliśmy z prac publicznych. Dzięki temu byliśmy jedną z pierwszych gmin w województwie słupskim pod względem telefonizacji.
Drugi ogromny projekt to wodociągi i kanalizacja. W tamtych czasach tylko trzy wioski miały wodociągi. Reszta korzystała z przydomowych studni, często bez filtracji. Zbudowaliśmy oczyszczalnię, sieci kanalizacyjne, skanalizowaliśmy większość wiosek.

Gospodarka śmieciowa też była rewolucją.
Tak - kupiliśmy własną śmieciarkę z Saniporu w Gdyni, używaną. Zaczęliśmy odbierać odpady od mieszkańców. Wtedy to był ewenement.

A co ludzie wcześniej robili ze śmieciami?
Było ich o wiele mniej. Przy każdej wiosce była „dziura w ziemi”. Mieszkaniec wywoził tam odpady, a radni na sesjach składali interpelacje, żeby spychaczem to wyrównać. Taka była „utylizacja”.

Wracając do inwestycji – robił pan przede wszystkim rzeczy, których nie widać, ale były kluczowe.
Tak. Ale także szkoły. W wielu szkołach nie było toalet. Trzeba było wychodzić na zewnątrz. Nie było sal gimnastycznych. Wszystko trzeba było budować od zera.

Nie ma pan wrażenia, że mieszkańcy o tym zapomnieli?
W samorządzie trzeba się z tym liczyć. Po 20 latach ludzie są zmęczeni, liczą, że kolejna władza będzie lepsza. To naturalne.

Po odejściu z gminy trafił pan do ZZO. Kiedy to było?
Rok po przegranych wyborach wygrałem konkurs na prezesa. Bez wcześniejszych doświadczeń samorządowych trudno byłoby poprowadzić spółkę należącą do 11 gmin.

W 2010 roku na miejscu ZZO była tylko dziura w ziemi?
Była nowa sortownia wybudowana z projektu, ale przed nami było wiele wyzwań i inwestycji.

Co funkcjonowało tu wcześniej?
Wysypisko gminne, którym zajmował się SKR. Były różne koncepcje, miała tu powstać duża regionalna instalacja na 200 tysięcy mieszkańców, ale skończyło się na 11 udziałowcach.

Jakie były najważniejsze kroki w rozwoju spółki?
Modernizacja linii sortowniczej za około 15 milionów. Na początku czekaliśmy, czy w ogóle jakaś śmieciarka przyjedzie. Nie było jeszcze obowiązku rejonizacji. Po jej wprowadzeniu wszystko zaczęło funkcjonować inaczej.

Obecnie realizowany jest duży projekt. Co obejmuje?
Modernizujemy dział BIO, wymieniamy park maszynowy, budujemy plac, nową wiatę, modernizujemy PSZOK. Kupujemy też samochody, bo gminy chciały rozszerzenia usług.

Gdzie odbieracie odpady od mieszkańców?
W Tuchomiu, Dziemianach, Lipuszu. Startujemy też w innych przetargach.

Dlaczego nie startujecie np. w Bytowie?
Gminy są naszymi właścicielami. Teoretycznie mogłyby powierzyć nam odbiór w ramach in-house, ale obecnie nie spełniamy parametrów. W przyszłości może będzie to możliwe.

Czy system kaucyjny spowoduje duże straty?
Ubytek szacujemy na około 2 miliony złotych rocznie przy przychodach około 7 milionów.

Macie możliwości rekompensaty?
Tak. Rozwijamy dział BIO i produkcję polepszacza glebowego z certyfikatem. Dochody z tej działalności to około 3 milionów, realnie milion netto rocznie - środki na inwestycje.

Co powinno powstać w przyszłości? Czego tu brakuje?
Najbardziej brakuje stabilnych przepisów. W gospodarce odpadami nie wiemy, co będzie jutro. Planuję jeszcze zaproponować udziałowcom rozbudowę o instalację fermentacji odpadów - coś na wzór biogazowni, jak w Słupsku. Produkowany biogaz mógłby być zużywany na miejscu, obniżając koszty działalności.

Kończy pan pracę 31 grudnia?
Tak. 3 stycznia funkcję przejmie następca.

Drugi stycznia - budzi się pan jako emeryt. Plany? Powrót do samorządu?
Nie mam planów. Chcę odpocząć, pochodzić z psem na spacery, może wrócić do wędki. Samorząd na razie mnie nie kusi.

68 lat to nie dużo - Donald Trump został prezydentem mając ponad 70.
Na razie chcę spokoju i resetu.

[ZT]22275[/ZT]

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%