Zamknij

Dodaj komentarz

Złodziejska AFERA w firmie Wirax. Kradli metal i sprzedawali na złom

Mateusz Węsierski Mateusz Węsierski 10:00, 18.11.2025 Aktualizacja: 21:27, 17.11.2025
1 Pracownicy miasteckiego oddziału firmy Wirax zostali zatrzymani za kradzież metalu na złom Pracownicy miasteckiego oddziału firmy Wirax zostali zatrzymani za kradzież metalu na złom

Policjanci z Komisariatu Policji w Miastku zatrzymali trzech mieszkańców powiatu bytowskiego podejrzanych o kradzież elementów metalowych i części do maszyn rolniczych z zakładu produkcyjnego firmy Wirax w Miastku. 

Według policyjnych ustaleń mężczyźni działali wspólnie i w porozumieniu, a skradziony materiał ważył łącznie około tonę. Straty oszacowano na około 40 tysięcy złotych, choć – jak twierdzą osoby znające sprawę od środka – rzeczywiste straty mogą być nawet kilkukrotnie wyższe.

Do zatrzymań doszło po informacji przekazanej właścicielowi zakładu przez jednego z pracowników. Mundurowi zatrzymali trzech mężczyzn w wieku 37, 45 i 60 lat, których podejrzewa się o regularne wynoszenie materiału poza teren zakładu i sprzedawanie go w okolicznym punkcie skupu złomu. Oficjalnie potwierdzono, że zatrzymani usłyszeli zarzuty kradzieży, po czym zostali zwolnieni bez zastosowania środka izolacyjnego.

Mężczyźni zostali zatrzymani na 48 godzin, usłyszeli zarzuty, ale nie zastosowano wobec nich tymczasowego aresztu – potwierdza Dawid Łaszcz, oficer prasowy bytowskiej policji.

Z ustaleń naszej redakcji wynika, że proceder mógł prowadzić nie tylko do ubytku materiału, lecz także do realnego zagrożenia procesów produkcyjnych, bo – jak mówi nasz informator – nie chodziło o odpad metalowy, ale pełnowartościowe płaskowniki oraz elementy do konstrukcji maszyn.

Oni nie wynosili resztek produkcyjnych, to nie były ścinki ani odpadki. To był dobry materiał, cięty na mniejsze kawałki, żeby wyglądało jak złom – mówi informator, który zna kulisy sprawy.

Według nieoficjalnych ustaleń grupa działała w składzie: majster, operator wózka widłowego oraz szwagier jednego z nich. Mężczyźni mieli pracować w zakładzie od lat i – jak wynika z rozmów z pracownikami – cieszyli się dużym zaufaniem.

Majster pracował tu od czterech lat, wcześniej też w tutejszych firmach. Szef był w szoku, że taki zaufany facet zrobił coś takiego. Nikt się nie spodziewał, że pójdzie w takie rzeczy – dodaje rozmówca.

Proceder miał trwać przez kilka miesięcy. Materiał, jak wynika z relacji, był cięty i przygotowywany na terenie zakładu, a następnie wywożony służbowym samochodem, wczesnym rankiem, jeszcze przed rozpoczęciem pracy innych pracowników. Sprzedaż odbywała się w lokalnym skupie metali, gdzie – według relacji – miały być dokonywane zwykłe transakcje gotówkowe.

Najbardziej znamienny w całej historii jest jednak drugi wątek – społecznego milczenia. Według informatora większość pracowników wiedziała o nielegalnym procederze, ale nikt nie reagował, dopóki – jak wynika z relacji – nie doszło do konfliktu personalnego.

Każdy wiedział, ale nikt nie mówił. Poszło dopiero wtedy, jak jednemu pracownikowi zmienili stanowisko na gorsze i poczuł się traktowany gorzej niż bezdomny kot. W końcu pękł i poszedł do szefa. Każdy ma jakąś granicę – relacjonuje informator.

Z nieoficjalnych rozmów wynika również, że właściciel zakładu mógł dokonywać własnych wyliczeń na podstawie zakupów materiałowych i gotowych elementów. To właśnie analiza dokumentów miała potwierdzić podejrzenia co do skali nieprawidłowości.

W zakładzie – jak dowiedziała się redakcja – doszło również do przeszukania szafek pracowniczych. Na ten moment nie ma informacji, czy czynności były prowadzone także poza firmą, m.in. w miejscach zamieszkania podejrzanych lub ich rodzin.

Według rozmówców zatrzymani mogą ponieść nie tylko odpowiedzialność karną, ale także cywilną, co oznacza konieczność pokrycia strat.

Mają do oddania kilkadziesiąt tysięcy złotych, a być może nawet więcej, jeśli firma pójdzie w pełne roszczenia. Mówią, że pewnie pójdą mieszkania i samochody na sprzedaż – słyszymy od informatora.

Na ten moment firma Wirax funkcjonuje normalnie, produkcja trwa, a zakład – według relacji – pozostaje stabilny finansowo i organizacyjnie.

Próbowaliśmy porozmawiać z właścicielem, ale nie udało się nawiązać kontaktu. 

Sprawa nadal jest prowadzona przez policję w Miastku. Do tematu wrócimy.

[ZT]19579[/ZT]

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze
0%