Gminne kruszywo zostało bezprawnie przekazane wspólnocie mieszkaniowej. Podobno za zgodą sołtysa. Nie wszystkim to się podoba, więc w Dretyniu (gm. Miastko) wybuchła mała afera kruszywowa. Jednocześnie z nią wybuchła również… wojna sąsiedzka.
- Przewodniczący wspólnoty mieszkaniowej pochwalił mi się, że część gminnego kruszywa spożytkowana będzie przez wspólnotę mieszkaniową. Zdziwiłem się, bo wspólnota to przecież teren prywatny, a nie gminny. Zadzwoniłem w tej sprawie do sołtysa, a zarazem radnego Adriana Kundro. Powiedział, że to kruszywo zostało załatwione na drogę gminną. Deklarował, że nic nie wie o przeznaczeniu kruszywa na teren wspólnoty mieszkaniowej. Jeszcze tego samego dnia wieczorem przewodniczący wspólnoty mieszkaniowej napisał mi SMS-a z pretensjami za rzekome utrudnianie. Twierdził, że włodarze gminy o tym wiedzieli - opowiada zgłaszający sprawę mieszkaniec Dretynia.
Przesłał wiadomość dostarczoną mu przez przewodniczącego wspólnoty Jana Szewczyka. Faktycznie pisze on, że wszystko odbywa się za zgodą włodarzy gminy.
- Główna ilość jest przeznaczona na drogę gminną, od zjazdu dalej koło placu zabaw i w górę. Część w zamian za pomoc sołectwu możemy wykorzystać na cele osiedla, a więc zasypanie dziur koło naszego bloku i na drodze gminnej koło bloków 46B i 46C - napisał Jan Szewczyk.
Na koniec zgłaszającemu podziękował za utrudnienia. Co ciekawe, sołtys i radny Adrian Kundro zapewnia, że kruszywo jest przeznaczone wyłącznie na drogi gminne.
- Na wniosek przewodniczącego wspólnoty mieszkaniowej kruszywo zostało przeznaczone na drogę gminną, a nie na teren wspólnoty.
Zaznacza on, że poinformował przewodniczącego wspólnoty o tym, że nie można wykorzystać kruszywa na prywatnym terenie. Jedynie na pobliskich drogach gminnych.
Przewodniczący Szewczyk twierdzi, że jest zgoda władz gminy. Jednocześnie krytykuje postawę zgłaszającego sprawę mieszkańca.
- Ten pan zgłaszający niewiele dla wspólnoty mieszkaniowej zrobił, ale ciągle ma jakieś pretensje. Wszystko mu nie pasuje, cokolwiek się nie zrobi - komentuje.
Wyjaśnia on, że na terenie wspólnoty obecnie nie ma utwardzonych parkingów. Koncepcja jest taka, żeby kiedyś taki parking zrobić.
- Teraz dogadałem się z sołtysem w taki sposób, że kruszywo wysypiemy na drodze gminnej oraz na części przyległej, która służy jako parking - wyjaśnia Szewczyk.
[CGK]469[/CGK]
Zaznacza, że wykonana będzie społeczna praca. Miejscowy rolnik udostępnia koparkę. W tej sytuacji wykorzystanie części gminnego kruszywa na polepszenie nawierzchni parkingu wspólnoty można traktować jako… wynagrodzenie za pracę.
- Chcemy, żeby na naszym osiedlu było coraz lepiej. Niestety, jest jeden człowiek, któremu nic nie pasuje. Zgłasza różne sprawy do urzędu skarbowego i do innych instytucji. Zgłaszał do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego rzekomo nielegalny parking, gdzie ludzie swoje samochody stawiają od 30 lat. Cały czas czegoś szuka i ciągle ma pretensje - komentuje Szewczyk.
Spotkaliśmy się w Dretyniu, w biurze wspólnoty mieszkaniowej znajdującym się w piwnicy bloku. Szewczyk na sąsiada, którego oskarża o wywołanie afery kruszywowej, ma teczkę z dokumentami. To wymiana korespondencji i donosów.
- W naszej wspólnocie są 24 mieszkania, ale połowa to emeryci. Oglądamy każdą złotówkę. Zbieramy złotówkę do złotówki na fundusz remontowy, a ja wynagrodzenia nie pobieram. Płacimy jedynie za księgowość. Inne wspólnoty płacą nawet 600 zł miesięcznie, a u nas jest to 400 zł brutto. Innych kosztów nie mamy - wylicza Szewczyk.
Uznali, że dostawa gminnego kruszywa to świetna okazja, aby również parking przy wspólnocie unowocześnić. Szewczyk pokazuje przelew w wysokości 500 zł, który na początku sierpnia przesłali na konto sołectwa. Miał być to podobno ich wkład, umożliwiający podebranie kruszywa.
- W prywatnych firmach usłyszałem, że muszę zamówić minimum 24 tony i zapłacę minimum 3 tys. zł z przywiezieniem. Wprawdzie uzbieraliśmy około 30 tys. zł na koncie, ale pieniądze te są przeznaczone na inne wydatki wspólnoty. Dzięki rozmowie ze sołtysem doszliśmy do porozumienia. Zadeklarowaliśmy wkład własny w postaci pracy społecznej w ulokowaniu kruszywa na drodze gminnej i na pobliskim naszym parkingu - zeznaje Szewczyk.
Zgłaszający sprawę kruszywa prosił o nieujawnianie nazwiska. Pomimo to Szewczyk i jego kolega z zarządu wspólnoty wielokrotnie wymieniają nazwisko jednego z mieszkańców. Są przekonani, że to jego sprawka.
- Był członkiem zarządu. Gdy powiedziałem, że straciliśmy do niego zaufanie sam zrezygnował, a następnie zaczął pisać na nas liczne donosy, co trwa do dziś. To młody człowiek, prawdopodobnie nigdzie nie pracuje, bo cały czas przebywa w domu, więc ma czas wypisywać takie doniesienia - opowiada Szewczyk. - W kwestii kruszywa zarzuca nam defraudację, przecież to nie jest kruszywo na moje prywatne cele. To kruszywo na parking, z którego również on korzysta.
Opowiada, że wspomniany mieszkaniec kilka lat temu wprowadził się i podobno już na wstępie chciał, aby cała reszta dostosowała się do jego oczekiwań.
- Początkowo nawet nie wiedzieliśmy, że on nie jest właścicielem mieszkania. To mieszkanie należy do jego ojca, więc nie powinien być w zarządzie, ale o tym nam nie powiedział - zeznaje Szewczyk. - Gdy był w zarządzie, zajmował się tylko zatwierdzaniem przelewów i ciągle był na „nie”. Nie można było go przekonać, że życie we wspólnocie wymaga porozumienia. Sam miał sporo uwag do sąsiadów, ale jeśli ktoś jemu uwagę zwracał, to od razu się obrażał. Tak było ze skargą na jego żonę. Ktoś zwrócił uwagę, żeby lepiej parkowała, bo dotychczas zajmowała dwa miejsca. Gdy mu to dałem, on po krótkim czasie stwierdził, że to ja jestem autorem tego doniesienia. Zaczął mieć do mnie pretensje. Zapowiadał, że odda ten donos do laboratorium kryminalistycznego, aby sprawdzić czy nie ma tam moich odcisków palców. Wówczas powiedziałem mu, że nie mam do niego zaufania, a on złożył rezygnację z członkostwa w zarządzie wspólnoty. Wcześniej jeszcze powiedział, że ja pod nim dołki kopię szpadlem, a on kopać będzie koparką.
Szewczyk pokazuje liczne pisma od tego mieszkańca. Są to m.in. wezwania do zaniechania naruszania dóbr osobistych.
- Przypomniało mi się, że kiedyś jeszcze prosił mnie, abym pomógł wypromować jego osobę na stanowisko sołtysa. Zaproponowałem mu, aby po prostu był aktywny i pomocny, to sam się wypromuje - relacjonuje szef wspólnoty mieszkaniowej. - Usłyszałem również od niego, że jest zwolennikiem Prawa i Sprawiedliwości. Podobno wysyłali go na szkolenia, gdzie poznawał zasady manipulowania ludźmi. Za rządów PiS wygrażał, że jego znajomi z tej partii zajmą się mną i moimi rzekomymi nieprawidłowościami. Opowiadał o jakichś rzekomych prywatnych interesach. Jakie prywatne interesy? Jakie interesy w tej biednej wspólnocie?
Szewczyk zapewnia, że stara się jak może, aby we wspólnocie żyło się możliwe dobrze. Dbają o bezpieczeństwo. Relacjonuje, że po wizycie strażaka kupili czujniki dymu, koce przeciwpożarowe i gaśnice, które umieścili w piwnicy.
- Miał pretensje do mnie, że my ten sprzęt kupiliśmy bez uzgodnienia z nim. Kosztowało to raptem ok. 1500 zł. Usłyszałem, że to się nie przyda, bo u nas od 30 lat nie było pożaru. Nie minęło kilka miesięcy, gdy ogień wybuchł w jego piwnicy. Nie było go wówczas w domu, więc wyłamaliśmy drzwi i ugasiliśmy pożar. Okazało się, że on wieczorem żar z pieca wyniósł w plastikowej torbie marketu Biedronka. Położył to w piwnicy na drewnie. To była zima. Wszystkie okna pozamykane, więc zadymienie było ogromne. Pootwieraliśmy wszystko i gaśnicą ugasiliśmy pożar w jego piwnicy - opowiada. - Mówiłem mu później, że gdyby to wydarzyło się w środku nocy, moglibyśmy wszyscy spłonąć w tym bloku. On sam ma dziecko, a bezmyślnie zaniósł żar w reklamówce do piwnicy. Jakież było moje zdziwienie, gdy dostałem zapytanie z prewencji straży pożarnej. Okazało się, że zgłosił mnie do straży. Napisał, że nie powinienem tego pożaru samodzielnie gasić, bo nie mam uprawnień. Taki to jest człowiek! Ja ratowałem jego i całą resztę majątku wspólnoty, on to donosem skwitował.
Takie są jego podejrzenia, bo nie ma bezpośredniego dowodu na to, że to wspomniany sąsiad donos do straży pożarnej złożył.
- Zamiast słowa „dziękuję” za ugaszenie pożaru dostałem konieczność jechania do straży pożarnej i tłumaczenia się z powodu samodzielnego gaszenia pożaru.
Krytykowany przez sąsiadów mężczyzna twierdzi, że odbywa się lincz na jego osobie. Zapowiada, że będzie dochodzić swoich praw w sądzie, jeśli pomówienia będą przez sąsiadów powtarzane.
- Ja ze zgłoszeniami dotyczącymi kruszywa nie mam nic wspólnego. Uparli się na mnie, bo byłem w zarządzie wspólnoty i wykryłem nieprawidłowości. Od tego się zaczęło. Zaczęły przychodzić też na mnie różne donosy, a teraz sprawa kruszywa - opowiada.
Relacjonuje, że podobno były nawet zgłoszenia do urzędu skarbowego dotyczące jego dochodów.
W sprawie kruszywa wracamy do sołtysa Adriana Kundro. Następuje zaskoczenie. Otóż stwierdził, że wspólnota mieszkaniowa nie przelewała pieniędzy na kruszywo.
- Przewodniczący wspólnoty skontaktował się ze mną, bo chciał wesprzeć rajd rowerowy. Na to przelane zostały pieniądze na konto sołectwa, a nie na kruszywo - wyjaśnia Kundro.
Jasno stwierdza, że nie ma zgody sołectwa na wykorzystanie kruszywa przez wspólnotę mieszkaniową.
Jan Gajo, rzecznik prasowy miasteckiego ratusza, wyjaśnia, że na wniosek sołtysa sołectwa Dretyń kruszywo zostało dostarczone przez Zarząd Mienia Komunalnego.
- Miejsce składowania było wskazane przez sołectwo, teren przy drodze gminnej działka 581, do wykorzystania na uzupełnienia ubytków w działkach gminnych przez samo sołectwo. Na konto bankowe sołectwa Dretyń, które prowadzi Urząd Miejski, wpływają różne wpłaty od darczyńców na cele związane z organizacją imprez sołeckich. Nie wpłynęły żadne środki finansowe za kruszywo w Dretyniu - potwierdza Gajo.
Ustalił, że wspólnota mieszkaniowa nie ma zgody od dysponenta kruszywa, czyli od Zarządu Mienia Komunalnego w Miastku.
- W przypadku wykorzystania gminnego kruszywa w sposób niezgodny z decyzjami właściciela kruszywa, nasze działania polegałyby na wezwaniu osoby lub podmiotu, który przywłaszczył sobie własność ZMK - do zwrotu lub powiadomienie policji o kradzieży własności ZMK - ostrzega przedstawiciel urzędu.
[ZT]14164[/ZT]
Olek kapusta 09:09, 04.10.2024
1 3
Zawsze mówię i mówić będę i to do znudzenia mówić będę że kłótnie nic nie wnoszą do rozwiązania sprawy,czyż nie lepiej wypić połówkę i się dogadać w tej sprawie?ja to wam mówię wasz ekspert od spraw życiowych, a wiem co mówię bo z nie jednego pieca chleb jadłem, tylko że nikt mnie nie chce słuchać bo każdy udaje mądrzejszego od siebie, dodam jeszcze że ostatnio chamskie i beszczelne komentarze były pisane w moją stronę, mam to gdzieś, możecie mnie wyzywać, krytykować, obgadywać, możecie dać kciuk w górę lub w dół, możecie mnie opluwać mam to gdzieś, a krytykantom powiem jedno kto choć raz trochę mnie posłucha to na pewno nie będzie zimą w dziurawych butach chodził 09:09, 04.10.2024