Budowa własnego domu to dla wielu małżeństw najpiękniejsze chwile w życiu. Wszyscy czekają na upragniony moment wprowadzenia się do własnego “gniazdka”. Niestety, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Czasami zaufa się nieodpowiednim fachowcom. Dla Eweliny i Stanisława Główczewskich z Tuchomka budowa wymarzonego domu zamieniła się w koszmar.
Winią przede wszystkim projektanta, który podobno zupełnie zawiódł, pełniąc jednocześnie funkcję kierownika budowy. Nie dopilnował wykonawcy, przez co powstał dom niezgodny z jego własnym projektem. O ile wykonawca poczuł się do winy i wypłacił odszkodowanie, o tyle projektant jest “twardy jak skała”. Nie przyznaje się do winy. Główczewscy stracili już kilkaset tysięcy złotych. Mają również duże pretensje do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Ich zdaniem w powiecie bytowskim działa budowlana klika. Jej członkowie podobno kryją się nawzajem, na szkodę prywatnych inwestorów, budujących własne domy.
WYMARZONY DOM
Stanisław Główczewski pochodzi z podbytowskich Ząbinowic. Jego żona Ewelina jest z gminy Studzienice. 11 lat temu kupili stare gospodarstwo w Tuchomku, ze starym domem. Zamieszkali pod adresem Tuchomko 21. Wspólnie pracowali przez lata, aby dorobić się możliwości budowy nowego domu na tej działce. Gdy nadeszła ta szczęśliwa chwila, zaangażowali projektanta Jarosława J. z Bytowa. Wstępnie wszystko szło zgodnie z planem.
- Początkowo rozważaliśmy remont starego domu, ale wszyscy nam to odradzali, bo byłaby to “skarbonka”. Zasugerowano nam, że lepiej postawić nowy dom, a jak się okazało za sprawą projektanta i kierownika budowy w jednej osobie, skończyło się to dla nas fatalnie - opowiada Stanisław Główczewski.
Uzbierali trochę pieniędzy. Dysponowali również funduszami podarowanymi im przez rodziców i dziadków. W 2020 roku, z polecenia trafili do projektanta Jarosława J. Za indywidualny projekt zapłacili 8 750 zł. Zaproponowali mu też funkcję kierownika budowy, za co wziął dodatkowo 3 tys. zł. W lipcu 2020 roku było już pozwolenie na budowę. Roboty ruszyły we wrześniu. Powstać miał dom o powierzchni 400 m2, z piwnicą i garażem na 2 samochody. Na wykonawcę Główczewscy wybrali - również z polecenia - przedsiębiorcę z gminy Parchowo. Podobno doradził im to projektant.
Wykonawca we wrześniu 2020 roku wkroczył na plac budowy, robiąc wykopy i wylewając fundamenty. Główczewscy z radością obserwowali każdego dnia postęp robót. Wierzyli, że projektant występujący także jako kierownik budowy dokładnie wie, co robi, bo przecież znał ten projekt budynku w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe.
- Kierownik budowy rzadko się pojawiał, ale oczywiście wierzyliśmy mu, jako fachowcowi. Widać było, że zna się z wykonawcą, więc zakładaliśmy, że wszystko idzie zgodnie z planem. Po to mu płaciliśmy, żeby to on dopilnował, aby budowa została zrealizowana zgodnie z projektem - podkreśla Ewelina Główczewska.
Jak relacjonuje, pierwszy raz kierownik budowy pojawił się przy szalunkach, drugi raz przy wylewaniu pierwszego stropu, a następnie dwa razy był przy wylewaniu drugiego ze stropów.
- Więcej go przez te kilka miesięcy nie było, a później okazało się, że w dzienniku budowy wpisał się aż 11 razy - podkreślają Główczewscy.
Jakież było ich zdziwienie, gdy na początku 2021 roku, dokładnie 9 lutego, projektant i kierownik budowy w jednej osobie przekazał im szokującą informację.
- Wysiadł z samochodu i powiedział, że to nie jest ten dom, który zaprojektował! - relacjonują Główczewscy. - Dzwonił do wykonawcy i pytał co on uczynił?! Twierdził głośno, że jako kierownik budowy też może za to “beknąć”. Bał się, że straci uprawnienia. Kazał to poprawić.USTERKI
Najważniejszy, zauważony mankament, to niezgodnie z projektem wylane fundamenty, przez co cała konstrukcja postawiona była niezgodnie z projektem. Na domiar złego, poddasze było o 98 cm za niskie. Przez to wiele innych rzeczy zaczęło się nie zgadzać, na przykład otwory okienne.
- Projektant oznajmił, że zrobi projekt zamienny, a będzie to łatwe, bo dziennik budowy był wtedy jeszcze pusty. Nic do niego nie wpisał. Mamy te rozmowy nagrane - podkreślają mieszkańcy Tuchomka.
Wykonawca miał zdjąć dach i poprawić ściany, a następnie zbudować dach od nowa, na swój koszt.
- Po tej rozmowie zajrzeliśmy z mężem do projektu i dopiero wtedy “otworzyliśmy oczy”. Zobaczyliśmy, że na naszej działce powstaje właściwie zupełnie inny dom niż zaplanowany został w indywidualnym projekcie. Jak się okazało, wykonawca pomylił się już na etapie wylewania fundamentów, ale gdzie był kierownik budowy? Jak sam się przyznał w rozmowie, nie zapisywał się na bieżąco w dzienniku budowy i tak naprawdę, chociaż wziął za to pieniądze, budowa była bez właściwego nadzoru - opowiada Ewelina Główczewska.
Wykonawca przyznał, że pomylił się o 60 cm przy fundamentach. Zwęził część garażową i poszerzył część mieszkalną. Ściana nośna w ten sposób się przesunęła, ale żeby kubatura się zgadzała, wykonawca dołożył jeszcze jedną ławę fundamentową. Główczewscy zaczęli się obawiać, że tak “ulepiona” konstrukcja może wręcz zagrażać w przyszłości ich życiu i zdrowiu.
- Pamiętam ten moment, jak przyjechała do nas dodatkowa “gruszka” z betonem. Wykonawca wtedy mówił, że trochę się pomylił, ale jest już wszystko w porządku. Nie znam się na budowaniu domów, więc mu zawierzyłem, a przede wszystkim od tego jest kierownik budowy, żeby takie mankamenty na wczesnym etapie wykryć - zauważa Stanisław Główczewski.
Gdy Główczewscy zrozumieli, że błędy są rażące, wystąpili do projektanta o rekompensatę w wysokości 30 tys. zł i wykonanie projektu zamiennego. Drugie tyle zażądali od wykonawcy i oznajmili, że pożegnają się z jednym i z drugim z nich. Budowę kontynuować miała inna firma.
- Projektant zaczął targować się o 5 tys. zł, czyli od początku zakładał, że rekompensatę zapłaci. Wykonawca też na rekompensatę przystał. Jakież było nasze zdziwienie, gdy drugiego dnia zadzwonił wykonawca i powiedział nam, że uzbierał tylko 40 tys. zł i mamy poczekać, bo on potrzebuje czasu na uzyskanie pełnej sumy. Twierdził, że pieniądze pożyczył od ludzi z wioski i od swojej rodzinny. Wyszło wtedy na jaw, że ten cwaniak projektant nie zamierzał zapłacić z własnej kieszeni. Wmanewrował w to wykonawcę. Kazał mu zapłacić całe 60 tys. zł, czyli swoją i jego część rekompensaty dla nas. Jednocześnie zabronił mu kontaktować się z nami, aby to nie wyszło na jaw - opowiadają Główczewscy.
Wykonawca opowiadał im, że projektant przedstawił mu to w taki sposób, że jeśli nie uzbiera 60 tys. zł, to inwestorzy pójdą na policję i do urzędu skarbowego, składając doniesienie na wykonawcę. Projektant zasugerował mu, że lepiej, aby się z nimi nie kontaktował, aby inwestorzy nie mieli dodatkowych dowodów, bo wszystko nagrywają.
- Cwaniak chciał, żeby wykonawca zapłacił za niego i jeszcze targował się o 5 tys. zł, żeby chociaż tyle być do przodu. Chciał te pieniądze wyszarpać od wykonawcy. Takiego chamstwa już dawno nie widzieliśmy! - mówią oburzeni Główczewscy.
Relacjonują oni, że wybrali się do Parchowa do wykonawcy po odszkodowanie w wysokości 30 tys. zł. W międzyczasie projektant miał jeszcze do niego dzwonić i mówić mu, żeby pieniędzy im nie dawał, bo to oszuści i kłamcy. Miał twierdzić, że inwestorzy wezmą od wykonawcy pieniądze, a za chwilę przyjdą po następne. W końcu wykonawca jednak dał Główczewskim 30 tys. zł.
- Wykonawca również rozmowy z projektantem nagrywał, a mówił on, że “wymiksuje się” z tego w taki sposób, że w dzienniku budowy wpisze, że zrezygnował z bycia kierownikiem budowy już we wrześniu 2020 roku, a my sobie samowolę budowlaną postawiliśmy. Wtedy byliśmy mocno zdenerwowani, bo mieliśmy bardzo małą wiedzę co do przebiegu budowy domu. Wiedząc o jego znajomościach w tej bytowskiej klice budowlanej, wszystkie scenariusze przewidywaliśmy. Obawialiśmy się, że on w taki sposób to załatwi, zostawiając nas “na lodzie” - opowiadają Główczewscy.
Dzień po odebraniu odszkodowania od wykonawcy, inwestorzy zadzwonili raz jeszcze do projektanta. Usłyszeli, że nie poczuwa się on do winy i nie zamierza zapłacić rekompensaty. Podobno stwierdził, że zmiany są nieistotne i wystarczy tylko wykonać projekt zamienny. Ewelina Główczewska powiedziała, że przyjedzie za 2 godziny po dziennik budowy, ale projektant miał odpowiedzieć, że on go gdzieś zgubił, a tak w ogóle to akurat wyjeżdża.
- Zapowiedziałam mu, że skoro tak zamierza postępować, to ja kolejnego dnia idę do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Usłyszałam, że skoro tak chcę z nim rozmawiać, to dalszej rozmowy nie będzie. Rozłączył się - relacjonuje Ewelina Główczewska.
Twierdzi ona, że skontaktowała się z powiatowym inspektorem nadzoru budowlanego. Od niego usłyszała, że powinna złożyć oficjalne doniesienie. Dowiedziała się też, że każdy kierownik budowy musi 10 dni przed rezygnacją z prowadzenia inwestycji złożyć odnośnie tego odpowiednie pismo w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego. Projektant nie mógł więc zrobić tego znienacka, czym szantażował inwestorów. Od września 2020 roku do lutego 2021 roku projektant oraz kierownik budowy w jednej osobie rezygnacji nie złożył, więc w pełni odpowiadał za błędy popełnione podczas realizacji inwestycji.
- Projektant nie zamierzał się poddawać. Wziął radnego z gminy Borzytuchom, który jak się później okazało, nie ma uprawnień geodety, ale publicznie przedstawia się jako geodeta. Razem z nim próbowali podważyć pomiary, wykonane przez zaangażowanych przez nas wcześniej geodetów, aby wybronić się z niewłaściwego wylania fundamentów - opowiadają Główczewscy. - Wszyscy o tym wiedzą, że on nie ma uprawnień, ale robi pomiary, pod którymi podpisuje się inny geodeta.
Z ich relacji wynika, że projektant nerwowo zaczął uzupełniać dziennik budowy. Jak opowiedział im wykonawca, projektant przyjechał do niego, aby uzyskać informacje o najważniejszych datach w trakcie trwania budowy. Na tej podstawie uzupełnił dziennik, dokonując 11 wpisów. Oboje zdziwili się, że wykonawca w taki sposób poszedł projektantowi i kierownikowi budowy “na rękę” w sytuacji, gdy ten próbował go oszukać na 30 tys. zł. Stwierdzili, że poznali wykonawcę jako spokojnego, dobrego i uczciwego człowieka, który w takich sytuacjach ulega, działając na własną szkodę.
- To jest stary, poczciwy i religijny facet, który dla każdego chce dobrze. Pomylił się, przyznał się do błędu, ale projektantowi później dał się wykorzystać - tak zachowanie wykonawcy określają mieszkańcy Tuchomka.
Wykonawca podpisał nawet projektantowi oświadczenie, w którym oznajmił, że faktycznie projektant oraz kierownik budowy w jednej osobie rzeczywiście był obecny na budowie w dniach zapisanych w dzienniku budowy. Jak się później okazało, wpisy z dziennika budowy i tak nie zgadzają się z fakturami za beton.
- Wykonawca nawet napisał, że pomylił się przy wykonaniu ław fundamentowych, no ale co z tego? Gdzie w takim razie był kierownik budowy? - pytają Główczewscy.
W oświadczeniu próbowali załatwić to oznajmiając, że to Stanisław Główczewski pozwolił na kontynuowanie budowy. On z kolei temu zaprzecza, wyjaśniając to w taki sposób, że skoro usłyszał, że wszystko jest okej, to jako laik stwierdził, że jest okej. Wszak nad wszystkim miał czuwać kierownik budowy.
[ZT]1724[/ZT]
W tamtym momencie budowa zatrzymała się i do dziś nie jest kontynuowana. Mija od tamtego czasu już prawie rok. Główczewscy zaangażowali panią mecenas, wyspecjalizowaną w takich sprawach. Zaangażowany został też rzeczoznawca, który przygotował ekspertyzę. Jej treść nie pozostawia wątpliwości, że na tej budowie doszło do wielu nieprawidłowości. Szczegółowe omówienie tych błędów w reportażu wideo, który publikujemy na portalu ibytow.pl.
Główczewscy stracili podwójnie, bo w międzyczasie ceny na rynku budowlanym “poszybowały” w górę. Przez rok ich kosztorys stał się nieaktualny. Gdyby nawet dziś chcieli dalej budować dom, to będzie ich to kosztować dużo więcej.
- Niestety, kierownik budowy uparcie walczy i nie poczuwa się do winy, chociaż prawo budowlane mówi wyraźnie, że to właśnie on bierze pieniądze za to, żeby dopilnować wszystkiego i jest odpowiedzialny za prawidłowość poszczególnych etapów budowy. Tak to jest na naszym rynku, że pewnie w wielu innych przypadkach kierownicy budowy są wyłącznie po to, żeby wziąć pieniądze i się tylko podpisać. Niestety, w rzeczywistości inwestycje nie są kontrolowane drobiazgowo. W naszym przypadku nie mieliśmy nawet tablicy informacyjnej. Gdy zapytałem się kiedyś kierownika budowy dlaczego tablicy nie ma, powiedział, że nie trzeba, bo mieszkamy w bliskiej odległości od powstającego domu. Później dowiedzieliśmy się, że mówił nieprawdę. Zresztą nie pierwszy raz - komentuje Ewelina Główczewska.
Z pozyskanych później informacji wynika, że kierownik budowy powinien być bardzo mocno zaangażowany na każdym etapie i wręcz doradzać wykonawcy. Tego podobno nie było. Zresztą w nagranych rozmowach projektant przyznawał się, potwierdzając na przykład, że dziennik budowy nie był wypełniany na bieżąco. Główczewscy podkreślają, że w przypadku dziennika doszło do sfałszowania dokumentu.
- Według prawa dziennik budowy powinien być na budowie, a nie w domu projektanta, a tak było w naszym przypadku. Niech inni ludzie, którzy teraz budują swoje domy, zastanowią się co się na ich budowach dzieje, żeby nie mieli podobnych problemów - zaznaczają Główczewscy.
Kolejnym brakiem, który wyszedł po czasie, jest brak badań gruntu. Oczywiście w papierach napisano, że takie badania były. Podobno wwiercano się w ich trakcie 3,5 m. w głąb ziemi. W rzeczywistości badań nie przeprowadzono.
- Jestem ciekaw skąd pan projektant takie badania gruntu wziął, skoro za nic takiego nie płaciliśmy i nie było też żadnych odwiertów? Przecież o tym wiemy, bo mieszkamy bezpośrednio przy budowie - zaznaczają Główczewscy.
Jak się dowiedzieli, projektant Jarosław J. rocznie wykonuje około 60 projektów. Podobno każdy inny projektant z Bytowa robi średnio około 20-25 projektów rocznie.
- Taką mamy wiedzę. Teraz trzeba zadać sobie pytanie, ile z tych osób, obsługiwanych przez tego projektanta, ma wykonane badania gruntu? Podejrzewam, że 90 proc. inwestorów takich badań nie ma. Tymczasem z przepisów wynika, że aby otrzymać pozwolenie na budowę, musi być wykonane badanie gruntu. Może to oznaczać, że ten projektant naraził ogromną ilość osób na problemy z legalizacją budowy - oznajmiają Główczewscy.
Ich zdaniem urzędnicy w Starostwie Powiatowym w Bytowie wierzą projektantowi “na słowo”, że badania gruntu zostały wykonane. To samo dotyczy innych aspektów budowy. Ich zdaniem zbyt wiele spraw załatwia się w powiecie bytowskim właśnie “na słowo”. Jest dobrze, dopóki jest dobrze. Problemy pojawiają się, gdy dochodzi do takich sytuacji, jak w ich przypadku.
- Skoro tak jest, to po co starać się o papierowe pozwolenie na budowę? Jeśli działa to u nas “na słowo” i wierzy się we wszystko projektantom, to równie dobrze urzędnicy w Starostwie Powiatowym w Bytowie mogliby powiedzieć krótko: “Zbudujcie sobie dom. My Wam na to pozwalamy!” - komentuje Ewelina Główczewska.
Opowiada ona, że była nawet osobiście u starosty, który miał jej oznajmić, że nie ma obowiązku sprawdzania czy badania gruntu w rzeczywistości zostały zrobione.
- Oczywiście w przypadku naszego projektanta jest tak, że jeśli robi się około 60 projektów rocznie i jest się kierownikiem budowy na wielu inwestycjach, to przyjeżdża się tylko na 5 minut, robi się zdjęcie i się odjeżdża. Nie ma się czasu na właściwe dopilnowanie budowy - komentują Główczewscy.
Mówią oni, że dopiero po czasie, gdy skonsultowali się ze specjalistami, zrozumieli jak wiele błędów na ich budowie popełniono. Na późniejszym etapie kierownik budowy podobno próbował zwalać winę na nich, że rzekomo coś "zawalili". Odpowiadają, że to nie oni są specjalistami, tylko kierownik budowy powinien dopilnować właściwej realizacji własnego projektu.
Najgorsze jest to, że z ekspertyzy wynika, że tak naprawdę dom powinien być zbudowany od nowa, a wszystko, co dotychczas wykonano, powinno być rozebrane i zutylizowane. Koszta byłyby ogromne. Kto ma za to zapłacić? Według Główczewskich oczywiście projektant i kierownik budowy w jednej osobie. Dotychczas wydali na budowę domu ponad 450 tys. zł, a trzeba do tego doliczyć jeszcze koszt rozbiórki i zbudowania nowego domu, więc sprawa idzie w ogromne sumy. Szacują, że na wszystko trzeba by było wydać około 1 mln zł, choć i to nie jest pewne, bo ceny materiałów na rynku budowlanym znacznie wzrosły. Dla nich budowa domu przerodziła się w koszmar, w “studnię bez dna”. Wydali już na budowę wszystkie pieniądze i gdyby chcieli kontynuować za własne środki, musieliby brać kredyt. Nie zamierzają tego robić. Chcą poświęcić swój czas i dodatkowe pieniądze na wyegzekwowanie należności od projektanta. Czas leci, a koszta rosną, razem z inflacją. Chcą też aby inne osoby, budujące aktualnie domy, zwróciły szczególną uwagę na osobę Jarosława J., projektanta i kierownika budowy.
- Teraz, z perspektywy czasu cieszymy się, że nie wzięliśmy od niego tych 30 tys. zł. Po wykonaniu ekspertyzy przez biegłego sądowego okazało się, że błędy są znacznie poważniejsze i koszta również w związku z tym wielokrotnie większe. Gdyby dobrowolnie dał nam te 30 tys. zł, sprawa mogłaby być dla niego zamknięta. Usłyszeliśmy też, że on po ludziach chodzi i opowiada, że jesteśmy wyłudzaczami pieniędzy i trzeba na nas uważać. Zapewniamy, że nie odpuścimy mu i wyegzekwujemy odszkodowanie! - zapowiadają Główczewscy.
[ZT]5462[/ZT]
KONSEKWENCJE
Do Prokuratury Rejonowej w Bytowie złożyli zawiadomienie, dotyczące fałszowania dziennika budowy przez kierownika budowy, Jarosława J. Chodzi o to, że nie dość, że dziennik miał być uzupełniony po czasie, to jeszcze jest w nim poświadczenie nieprawdy w postaci zapisu o 11 wizytach projektanta i kierownika, a według Główczewskich kierownik był na budowie zaledwie 4 razy.
Osobno złożyli też zawiadomienie do rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Domagają się pozbawienia Jarosława J. prawa do wykonywania zawodu, przynajmniej na 5 lat.
- Złożyliśmy też doniesienie na projektanta do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego i jest tutaj ciekawa historia. Pan inspektor przyjechał do nas, ale miał niesprawny miernik elektroniczny. Z tego powodu nie wszystkie pomiary udało mu się wykonać - opowiada Ewelina Główczewska. - Najsmutniejsze jest to, że w swoim protokole powiatowy inspektor nadzoru budowlanego napisał, że przeniesienie o 60 cm ściany nośnej jest zmianą mało istotną. Dalej napisał, że zmiana wysokości kąta dachu jest zmianą istotną, a jedno z drugim jest przecież bezpośrednio związane. To jest próba zatajenia tego, co jest w ziemi, bo tego nie można zobaczyć.
Główczewscy nie zgodzili się z treścią protokołu sporządzonego przez powiatowego inspektora nadzoru budowlanego i też go zaskarżyli. Zauważają również, że PINB stwierdził, iż w trakcie trwania budowy była przeprowadzona kontrola, chociaż nie ma po niej śladu w dzienniku budowy.
- Żeby było śmieszniej, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego ukarał nas mandatem w wysokości 500 zł za brak tablicy informacyjnej i za brak kierownika budowy - opowiada Ewelina Główczewska. - Tymczasem z tego artykułu, na który powołuje się powiatowy inspektor nadzoru budowlanego wynika jednoznacznie, że naszym obowiązkiem jest uzyskanie pozwolenia na budowę i posiadanie kierownika budowy oraz zgłoszenie budowy do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Uczyniliśmy to. Pozostałe zapisy dotyczą bezpośrednio kierownika budowy, ale to nie on dostał mandat, tylko my.
Jak zauważają Główczewscy, Jarosław J. zrezygnował z bycia kierownikiem budowy 23 lutego 2021 roku. Dziennik budowy wypełnił do końca i wysłał go pocztą. Tymczasem, według prawa budowlanego, kierownik budowy może zrezygnować, ale najpierw musi wykonać protokół zdawczy z całej budowy, przekazując swoje funkcje nowemu kierownikowi budowy. Jeśli inwestor takowego kierownika nie posiada, powinien być odpowiedni wpis w dzienniku budowy i na osobnej kartce protokół zdawczo-odbiorczy. Jak mówią Główczewscy, tego Jarosław J. również nie dopełnił. Z przepisów podobno wprost wynika, że jeśli kierownik budowy tego nie uczynił, to formalnie nadal jest kierownikiem budowy i odpowiada za nią prawnie.
- Nadzór budowlany nakazał nam zabezpieczyć budowę przed warunkami atmosferycznymi, a skoro Jarosław J. nadal jest naszym kierownikiem, to powinien przyjść z młotkiem i z deskami, aby to dokładnie zabezpieczyć - komentują mieszkańcy Tuchomka.
Z czasem wykryli, że w dzienniku budowy nie ma wielu wymaganych prawem zapisów. Wszystko to zebrali i zamierzają doprowadzić sprawę do końca na drodze sądowej. Mówią, że budując dom, w tym przypadku zdobyli taką wiedzę, że oboje mogliby pełnić funkcje kierowników budowy. Rzekomo robiliby to znacznie lepiej niż Jarosław J.
- To jest jak z oddaniem samochodu do mechanika. Przecież przekazując samochód do naprawy nie stoję nad mechanikiem i nie mówię mu jakie śruby w których miejscach ma przykręcić. Tak samo kierownik budowy powinien być samodzielny. Powinien wszystkiego dopilnować - mówi Ewelina Główczewska. - Niech ludzie teraz się zastanowią co robi ich kierownik budowy, gdzie jest dziennik i czy wykonane zostały badania gruntu? My, niestety będziemy musieli tę sprawę ruszyć i być może spowodujemy kontrole wszystkich budów w powiecie bytowskim. Innego wyjścia niestety nie mamy. Jeśli wyjdzie więcej takich nieprawidłowości, ludzie powinni mieć pretensje tylko i wyłącznie do jednej osoby, czyli do kierownika budowy, jeśli zaniedbał swoje obowiązki.
Jak mówią, każda osoba średnio raz w życiu buduje jeden dom. Kierownik budowy to powinna być osoba zaufana, która należycie poprowadzi inwestycję. Niestety, ich zdaniem, w powiecie bytowskim często jest tak, że kierownik budowy to postać fikcyjna. Bierze pieniądze i tylko się podpisuje, a w rzeczywistości nie ma na budowie właściwej kontroli.
- Niestety, teraz jesteśmy “uziemieni” i pewnie przez kilka lat będziemy musieli walczyć w sądzie. Niech inni mieszkańcy wezmą to pod uwagę i dokładnie sprawdzą swojego kierownika budowy, żeby nie mieli podobnych problemów - ostrzega Ewelina Główczewska. - Mam 37 lat i może na 50 urodziny sprowadzę się do tego domu. Jestem totalnie załamana tym faktem. Tak nas Jarosław J. załatwił!
DRUGA STRONA
Oskarżany przez mieszkańców kierownik budowy nie ma wiele do powiedzenia.
- Swoje stanowisko przedstawiłem w Izbie Inżynierów i w Nadzorze Budowlanym. Te organy zajmują się tą sprawą, więc nie będę opowiadać się na łamach mediów - komentuje krótko.
Dużo bardziej rozmowny jest wykonawca inwestycji, tj. przedsiębiorca z gminy Parchowo. Ponad pół godziny przedstawiał swoje stanowisko, ale później zadzwonił i powiedział, że jednak nie chce być cytowany, więc przedstawiamy przebieg rozmowy z nim tylko ogólnie.
Wykonawca przyznał się do popełnienia błędów zapewniając, że inwestorzy o wszystkim wiedzieli. Na jakiej podstawie tak sądzi? Uważa on, że wiedzieli dlatego, iż zapłacili za beton na dodatkowe fundamenty, ale jednocześnie przyznaje też, że przede wszystkim całej sprawy powinien dopilnować kierownik budowy.
Wykonawca przyznał również, że po interwencjach małżeństwa Główczewskich, oddał im 30 tys. zł w gotówce. Mówi, że taki był układ. W zamian za te pieniądze Główczewscy nie mają już do niego żadnych pretensji i na drodze sądowej nie będzie już w stosunku do niego żadnych roszczeń.
Wykonawca powiedział także, iż kierownik budowy nie może być każdego dnia na placu budowy, ale jednocześnie przyznał, że kierownik powinien błędy wykryć i je skorygować. Przyznał, że dom wykonano niezgodnie z projektem, zmniejszając garaż i powiększając część mieszkalną. Sprawiło to również, że nachylenie dachu jest inne. Wykonawca idzie też w swoich uwagach dalej twierdząc, że na każdej budowie w powiecie bytowskim znajdzie się jakieś błędy, bo prawie nikt nie muruje na centymetry, ale czy jednak przestawienie fundamentów o 60 cm to granica tolerancji? Przyznał, że to on popełnił błąd, mierząc rozstawienie fundamentów. Twierdzi, że zmierzył tylko z jednej strony, a z drugiej zapomniał. Garaż stawiał na tzw. oko. Cały czas próbował tłumaczyć, że to inwestorzy w pierwszej kolejności powinni wykryć nieprawidłowości. Nie przekonuje go tłumaczenie, że mogą się na budowlance nie znać.
Wykonawca przyznał, że kierownik budowy był na odbiorze ław fundamentowych i na odbiorze stropu. Podobno nie miał do realizacji tych prac żadnych uwag. Wymienia tylko 4 obecności kierownika budowy, czyli dokładnie tyle samo, ile podali inwestorzy. Dlaczego więc w dzienniku budowy zapisano 11 wizyt projektanta i kierownika budowy w jednej osobie? Wykonawca tego nie wie. Przyznaje on też, że kierownik budowy nie chodził z miarką, chociaż powinien. Potwierdza, że w dzienniku budowy zapisano 11 razy, że wykonawca stosuje się do zaleceń kierownika. Teraz wykonawca dokładnie nie pamięta czy było to 11, czy 4 razy?
Wykonawca zaznacza, że ta sytuacja nauczyła go jednego, iż po tym incydencie, przy kolejnych budowach, buduje tylko i wyłącznie zgodnie z projektem. Podobno nie będzie dokonywać żadnych zmian na wniosek inwestora. Twierdzi, że jak będzie taka konieczność, to pójdzie do sądu i powie prawdę. Podkreśla też, że nie do końca zgadza się z opinią biegłego, jakoby dom był źle zbudowany. Wykonawca twierdzi, że na dodatkowy fundament wylał 4 kubiki betonu. Jego zdaniem na tych fundamentach można by nawet blok postawić. Ponadto podkreśla on, że po wojnie domy budowano na kamieniach i one też do dziś stoją, więc wykonawca większego problemu nie widzi; oprócz tego, że doszło do pomyłki w przesunięciu o 60 cm w budowie fundamentów.
Ponadto wykonawca twierdzi, że po nagłośnieniu tej sprawy przez Główczewskich, kierownik budowy tak jakby oszalał, bo zaczął mierzyć wszystko co do centymetra. Wykonawca wspomniał nawet, że myśli o rezygnacji z tej branży, bo zrobiło się niezwykle trudno. Główczewskim właśnie o to chodziło, żeby był ład i porządek na budowach. Wykonawca mówi, że Główczewscy sprawili, że teraz na budowach w powiecie bytowskim będzie idealnie. Nie każdemu jednak może się to spodobać, szczególnie, jeśli chce zrobić zmiany w projekcie w trakcie budowy. Wykonawca twierdzi, że takie podejście to przesada, no ale musi się dostosować się do sytuacji.
Z OSTATNIEJ CHWILI
Ewelina Główczewska poinformowała, że po naszej pierwszej interwencji Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego podważył decyzję PINB o wstrzymaniu budowy. Zgłosił się też do nich projektant Jarosław J. Chce rozmawiać.
Do tematu wrócimy.
[ALERT]1644535629460[/ALERT]
CHCESZ WIĘCEJ INFORMACJI? CZYTAJ DARMOWE WIEŚCI Z POWIATU!
SKUTECZNA REKLAMA? TYLKO U NAS! Darmowa gazeta WIEŚCI Z POWIATU (nakład 30 000 szt.) + portale informacyjne (www.ibytow.pl www.miastko24.pl www.iszczecinek.pl ) + Gazeta Miastecka + GRATIS Spotted Bytów
tel. 513 313 112 e-mail: [email protected]
ooo09:16, 11.02.2022
Czy ten chłop ma tam coś wg do powiedzenia? :D
Set12:13, 11.02.2022
To niech idą do sądu i dochodzą swoich praw, póki nie ma wyroku nie ma winnego,a wyzywanie kogoś od cwaniaków i zamieszczanie takich tekstów może się źle skończyć i chyba nawet powinno.
Klient18:49, 11.02.2022
Z doświadczenia mogę tylko stwierdzić, że skoro wspomniany projektant/kierownik budowy był na tejże budowie 4 razy, to i tak dużo. Dużo możnaby napisać o współpracy z tym Panem.
Kgft04:54, 12.02.2022
P.Ewelina niech opowie jak zarobiła kasę na dom, oszukując urząd skarbowy. Jak to się handluje gażetami nie wystawiając paragonów.
Gośc11:17, 12.02.2022
Rzecznik odpowiedzalności zawodowej wystąpił do sądu o ukaranie, czekają na wyrok. jest winny i to wszyscy wiedzą . Gdyby nie był winny, to nie chciał by z nimi rozmawić i się dogadać.
jaki sens?11:44, 12.02.2022
Co nas w ogóle interesują prywatne problemy i potyczki tych państwa??? Każdy ma w życiu problemy,a budowa chałupy to najczęściej pasmo kłopotów,wydatków i rozczarowań mniejszych lub większych. Gdyby każdy wylewał swoje żale publicznie to wszyscy byśmy powariowali, znienawidzili świat i ludzi
Hmm...11:59, 12.02.2022
Tak czytam i się zastanawiam, kto tu jest większym "cwaniakiem".
Dom12:19, 12.02.2022
Ten Pan jest naszym kierownikiem budowy. Z ciekawosci pojechałem z żoną zobaczyć ten dom i pogadać z włascicielami. Niestety jest tak jak napisane w artykule. Ten dom to jakaś masakra. pokazali nam papiery, te opinie, nadzór wstrzymał budowę, bo są poważne odstępstwa od projektu. widzieliśmy tą dołożoną ławę i nie mogę zrozumieć dlaczego ten kierownik tego nie sprawdził. Przejrzałem tak ogolnie to prawo budowlane, niestety ten Pan za to wszystko odpowiada. Współczujemy ludziom. Oni nie chcą wyłudzić kasy na to żeby się wprowadzić do tego domu, tylko chcą go zburzyć i postawic od nowa, też bym tak zrobił. Na początku myslałem jak inni, że chcą kase i wykończyć, ale wcale tak nie jest. Beka będzie jak się nie dogadają z tym Panem i w odwecie ruszą pozostałe sprawy. Na nich ludzie tylko będą gadać, a odpowiedzialnośc spadnie na tego kierownikia. Nasza budowa stoi , bo nie mamy kasy na dalszą budowę, ale mocno rozważamy rezygnację z usług tego Pana. tak jak Ci państwo nie mamy podpisanej umowy pisemnej tylko jest ustna. ŻYczymy im powodzenia.
Łukasz 00:18, 13.02.2022
Dziwne żeby za 3000 zł kierownik przez cały okres budowy, który zazwyczaj trwa ok. 2 lat był na niej codziennie. Ponadto Inwestor wybrał sam Wykonawce i nie widział że jego "wymarzony" dom jest wykonywany niezgodnie z projektem!!! Jak dla mnie wygląda na to że Inwestor wziął lipnego Wykonawce i obecnie szuka kozła ofiarnego.
?09:38, 13.02.2022
Sęk w tym, że kierownik budowy w dzienniku poświadczył, że był na rzeczonej budowie 11 razy, a w istocie był 4 razy. Skoro określa cenę na 3000 zł, to zobowiązuje się w ramach tej kwoty dopilnować budowy, a tego nie zrobił.
Znawca14:21, 14.02.2022
To po co kierownik budowy na budowie? Zajrzyj do prawa budowlanego! Codziennie nie musi byc , gdyby sprawdził szlaunki ław fundamentowych nie było by tego problemu. Wykonawca się pomylił, przyjechał odebrać ławy i ich nie zmierzył. tu jest problem. skąd mieli wiedzieć, ja też bym nie wiedział. Moja siostra kiedys prowadziła budowę , której właściciele mieszkali za granicą. zlecili wykonanie , ona pilnowała najważniejszych etapów i błędów nie ma. Ta pani cos tam mówiła o mechaniku, że oddajesz auto i co stoisz i mówisz mu co ma robić, no nie ma zrobić dobrze i tyle.
Cd10:02, 14.02.2022
Ktoś napisał,że ta pani sprzedaje rzeczy bez faktury , to prawda?napiszcie czym handluje i czy ma niższe ceny,teraz wszędzie drożyzna,a na lewo chyba taniej wychodzi
Znawca14:11, 14.02.2022
Moja siostra jest kierownikiem budowy i wiecie co mi powiedziała, że za to wszystko odpowiada kierownik budowy!! kierownik powinien byc nawet przy wykopie. Powinien błąd wykonawcy wyłapać na etapie szalunków , miał je zmierzyć nie zrobił tego i tyle, dlatego reszta poszła źle. potem jeszcze był , ale dalej się nie zjarzył, że jest źle. w skrócie : kierownik budowy ma kierować budową zgodnie z pozwoleniem na budowę, projektem i sztuką budowlaną. nikt , nie może budować inaczej jak w projekcie, chyba że projektant robi zmiany w projekcie , ale powinny być dokonane prze rozpoczęciem prac ulegających zmiany, prędzej nie można. jesli wykonawca z inwestorem chcą budować inaczej niż w projekcie, kierownik powinien napisać to w dzienniku budowy i zrezygnować z tej budowy. inaczej cała odpowiedzialnośc spada na niego. Z tego co jest napisane, wynika że nic nie wpisał, to albo wiedział i zataił, albo nie sprawdzał i budowa szła źle. raczej to drugie. Moja siostra mówi, że nawet tablicę informacyjną powinien kupić, wypełnić i umieścić w odpowiednim miejscu. Moja siostra ugaduje się z inwestorami, że kupują , a ona przyjeżdża wypełnia ją i pokazuje gdzie ma stać. Tak więc jest winny, nie piszcie jak się nie znacie na prawie budowlanym. Sama nazwa wskazuje na to że powinien kierować budową, a nie wpadać na chwilę. Nikt nie musi dzwonic prosic i informować, sam musi się interesować budową, nawet bez zapowiedzi wpadać i kontrolować. tutaj widać, że kierownik budowy za dużo miał innych budów na głowie i temu tak wyszło. Współczuję chłopu, tutaj powstały ławy w innym miejscu, tutaj nie da się nic poprawić, tylko zburzyc i postawić od nowa. Ciekawe ile takich domów z jego udziałem , jest?
3 6
A co to ma do rzeczy, kupowałem meble na domki od tej Pani , dostałem fakturę bez problemu, przysłaną przez księgowego, w sumie to nie musi się na tym znać. Nie znam się do końca na księgowości, ale na ryczałcie chyba nie trzeba wystawiać paragonu, samemu robi się jakieś zapisy i oddaje się do księgowego raz w miesiącu, i nie gazetami tylko, rzeczami używanymi. Podobno ten cały kierownik i projektant też nic nie daje, ani potwierdzenia zapłaty, ani umów z klientami nie podpisuje.
4 4
Komuś , chyba żal "duszę" ściska!
3 5
A co ma kwestia zarobku tej Pani do zaniechań kierownika budowy?
Łatwo się liczy czyjeś pieniądze.
6 1
no bez przesady, jak to twoim zdaniem sposób zarabiania przez nią pieniędzy nie ma nic do rzeczy??Skoro rzeczywiście zarabia nieuczciwie, czy nie płaci podatków- jak to ktoś napisał- to sprawa jest poważna i nadaje się do izby skarbowej. Od innych wymagajmy uczciwości, ale sami też musimy być uczciwi.
0 1
Jednak póki co, dowodów nie ma, a pomówić kogoś jest bardzo łatwo.