Wiesław to ojciec walczący. Gdy partnerka pojechała w świat do nowego mężczyzny życia, 42-letni Wiesław Rutkowski został sam z dziećmi. Mężczyzna boryka się z wieloma problemami. Jeden z nich to… pracownica Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tuchomiu. Jego zdaniem zawzięła się na samotnego ojca i zamiast mu pomagać, przeszkadza. Podobnego zdania są jego sąsiedzi, którzy też mieli z nią do czynienia. Ich zdaniem to urzędniczka “z piekła rodem”.
- Gdy byłem w Niemczech, dowiedziałem się, że moja dotychczasowa żona zostawiła dzieci i pojechała do nowego partnera. Musiałem przerwać pracę za granicą i przyjechać do Polski, aby dzieci odzyskać i zaopiekować się nimi - opowiada Rutkowski.
[WIDEO]141[/WIDEO]
Informację o tym uzyskał w marcu ubiegłego roku. W kwietniu był już w Polsce. W międzyczasie dziećmi zajmowała się babcia, teściowa Rutkowskiego. Dzieci to 5-letni syn i 11-letnia wówczas córka. Mężczyzna ustalił, że w międzyczasie nowy partner jego ówczesnej żony w niewłaściwy sposób odnosił się do dzieci. Tak to ogólnie określa. Dowiedział się tego bezpośrednio od dzieci, po przyjeździe z zagranicy. Zaczął starać się o przyznanie praw rodzicielskich na wyłączność i oczywiście o rozwód.
- W maju dzieci zamieszkały ze mną - mówi mieszkaniec Tuchomia.
Warto podkreślić, że rozpad małżeństwa nastąpił już wcześniej. Rutkowski w Niemczech przebywał przez 8 miesięcy. W Tuchomiu miał osobne mieszkanie. Z dziećmi widywał się zdalnie albo na miejscu, gdy wracał z pracy. Z ówczesną żoną razem już nie mieszkali. Związek rozpadł się po 12 latach wspólnego życia.
- Już wtedy robiła problemy, jeśli chodzi o kontakty z dziećmi, bo np. nie odbierali telefonu, gdy byłem za granicą - wspomina Rutkowski.
W kwietniu ubiegłego roku zaczął pracować na spełnienie wszystkich wymogów, aby móc opiekować się dziećmi w pełnym zakresie. Wspomina, że samo załatwianie dokumentów trwało około 4 miesięcy. W międzyczasie założył żonie sprawę o alimenty. Dotyczyły one kobiety będącej wciąż formalnie jego żoną, bo sprawę rozwodową mają dopiero 12 maja tego roku.
- Mieliśmy sprawę w sądzie o alimenty, gdzie dostała nakaz płacenia ich, ale do dziś nie zapłaciła ani złotówki - narzeka Rutkowski.
Wskazuje tu on na nierówne traktowanie, bo wcześniej, gdy dzieci były z żoną, to on miał jej płacić alimenty. Pobierała wówczas pieniądze z funduszu alimentacyjnego i do dziś są one z niego ściągane. Na rzecz Rutkowskiego fundusz alimentacyjny pieniędzy nie wypłaca. Dług rośnie od maja ubiegłego roku. Jego żona powinna płacić 1 tys. zł na jedno dziecko. Jej łączne zadłużenie to 24 tys. zł i ciągle rośnie.
- Moja żona przebywa obecnie w Sopocie u swojej córki i zięcia - wyjaśnia nasz rozmówca, podkreślając, że jego żona łącznie ma pięcioro dzieci, w tym dwoje z nim.
Z jego relacji wynika, że ona już nie jest w związku z partnerem, do którego uciekła, zostawiając dzieci. Podobno została przez niego pięciokrotnie pobita. Po tym fakcie miała zacząć odzywać się częściej do dzieci, dzwoniąc przez komunikator internetowy. Dzieci nie do końca rozumieją tę sytuację. Gdy rozmawiamy z córką Rutkowskiego, mówi, że chciałaby wrócić do mamy, ale jednocześnie chce być też z tatą.
- Najlepiej gdybyśmy mogli razem mieszkać - mówi dziewczynka.
Rutkowski potwierdza, że dzieci bardzo to przeżywają. Najmłodszy syn właściwie przez 4 miesiące ciągle płakał. Chciał, żeby rodzice byli razem. Przez ten czas Rutkowski zaniedbał nawet trochę pracę, bo musiał bardziej zająć się synem.
HALINA
W tym miejscu pojawił się kłopot związany z pracownicą Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tuchomiu. Rutkowski ma z nią problem, bo podobno zażądała, aby zmienił pracę. Na co dzień pracuje w zakładzie usług leśnych. Gdy odmówił zmiany miejsca zatrudnienia, zaczęły się problemy. Podobno pracownica GOPS nachodzi go regularnie popołudniami i wieczorami, kontrolując w taki sposób, jakby chciała coś na niego znaleźć.
- Wiem, że chodzi po sklepach i sprawdza co kupuję dzieciom, co kupuję sobie - opowiada Rutkowski.
Dziwi go ta rygorystyczna kontrola, zważywszy na fakt, że jego dzieci są zadbane, dostają regularnie jedzenie i w szkole też świetnie sobie radzą. Gdyby jeszcze żona płaciła alimenty, miałby łatwiej, a tak ledwo wiąże koniec z końcem.
Jakby tego było mało, został ukarany za czas, gdy dzieci były z żoną, a on przebywał za granicą i nie płacił alimentów. Karnie odebrano mu prawo jazdy, przez co teraz ma utrudnione życie, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi. Wraca do domu około godz. 17:00 lub 18:00, robi dzieciom obiad, później lekcje, kolacja i do spania, a o 5:00 nad ranem trzeba wstać. W międzyczasie o godz. 18:00 lub 19:00 potrafi jeszcze zjawić się pracownica GOPS z Tuchomia, ze swoimi dociekliwymi pytaniami.
- Jako ojciec czuję się gorzej traktowany niż moja żona w momencie, gdy dzieci z nią były. GOPS chciałby mnie najlepiej kontrolować przez 24 godziny na dobę. Obawiam się nawet jedno piwo po południu wypić, żeby mi dzieci nie odebrano.
Jego zdaniem GOPS powinien bardziej zainteresować się żoną, która alimentów nie płaci. O tym jednak mowy nie ma. Wydzwaniają nawet w ciągu dnia, w trakcie pracy i przychodzą popołudniami, szczególnie jedna pracownica.
- Pomimo tego wszystkiego, warto było starać się o dzieci, bo inaczej trafiłyby do domu dziecka, a tego nigdy w życiu bym nie chciał. Dzieci nigdy bym nie oddał - podkreśla Rutkowski.
[ZT]8910[/ZT]
SĄSIEDZI
Samotnego ojca w jego walce wspiera była sąsiadka, Kinga Cieszyńska.
- Cały czas staram się Wieśkowi pomagać, pomimo plotek, które rozpowszechniała pani Halina z GOPS w Tuchomiu. Ciągle jej się coś nie podobało w sytuacji, gdy to ja woziłam dzieci do lekarza, bo jemu za alimenty prawo jazdy odebrali - mówi Cieszyńska.
Tłumaczy ona, że Rutkowski zmienił pracę z pełnego etatu na pół etatu, aby komornik nie zabierał znacznej części pensji na alimenty dla żony. W drugą stronę to niestety nie działa. Fundusz alimentacyjny nie wypłacił mu do dziś ani złotówki.
- Pani Halina nie bierze pod uwagę tego, że Wiesiek wcześniej miał 16 zł na godzinę w poprzedniej pracy, a teraz ma 22 zł - zauważa Cieszyńska. - Wprawdzie ma umowę na pół etatu, ale tylko dlatego, że komornik dzięki temu nie zabierze mu środków i będzie mógł przeżyć miesiąc do końca, razem ze swoimi dziećmi.
Jej zdaniem zupełnym skandalem jest fakt, że to z inicjatywy gminy Tuchomie Rutkowski musiał oddać prawo jazdy za alimenty. Zrobili to wobec ojca samotnie wychowującego dzieci, borykającego się z wieloma problemami.
Rutkowski przyznaje, że przez 8 czy 9 miesięcy nie płacił alimentów w momencie, gdy dzieci mieszkały z matką. Nie było to jednak tak, że nie miała ona funduszy, bo wypłaty były przelewane z funduszu alimentacyjnego. On za niepłacenie alimentów przez prawie rok dostał wyrok, gdzie zapisano 120 godzin do odrobienia, a oprócz tego jeszcze gmina odebrała mu prawo jazdy.
- Ja muszę jakoś przeżyć, bo fundusz alimentacyjny nic mi nie wypłaca z uwagi na brak prawomocnego wyroku, który być może zapadnie w maju - wyjaśnia Rutkowski. - Gdy zwracałem uwagę pani z GOPS, że bez prawa jazdy nawet do lekarza nie mogłem pojechać, usłyszałem, że w takiej potrzebie mam iść po pomoc do sąsiadów.
- W momencie, gdy Wieśkowi zatrzymali prawo jazdy, oni już wiedzieli, że dzieci trafiły pod opiekę ojca, a i tak to zrobili - podkreśla Cieszyńska. - Jaka to jest sprawiedliwość? On musi płacić stale alimenty, a żona nie musi. Prawo jazdy mu zabierają, zamiast pomóc, a mieszkania socjalnego nie chcą przyznać. Pijakowi potrafią w ten sposób pomóc, ale nie Wiesławowi. Pani Halina z GOPS jest taka, że "tak, jak ona zagra, tak każdy ma tańczyć". Mam znajomego, który opowiadał, że oni chcieli wymóc na jego żonie, żeby sobie spiralę założyła. Znajomy powiedział wówczas im, że jeszcze trochę i zaczną wchodzić pod kołdrę, a wręcz do łóżka, aby jego żonę "rżnąć".
Warto w tym miejscu podkreślić, że Rutkowski prywatnie wynajmuje mieszkanie od lokalnego przedsiębiorcy. Za to też musi zapłacić.
- Zamiast wydawać pieniądze na głupoty, na jakieś ronda, postawiliby w końcu jeden, porządny blok socjalny dla rodzin z dziećmi - komentuje Cieszyńska. - Natomiast pani Halinie z pomocy społecznej w Tuchomiu mogę doradzić, żeby lepiej przyjrzała się swojemu bratu, który popołudniami chodzi z piwem po wsi. Niech nim się zainteresuje, bo to on stanowi zły przykład dla całej miejscowości. Niech pojedzie do brata w momencie, gdy razem z żoną piwo w domu piją. Tam dzieci też są, więc może należy je im odebrać?
Negatywny wizerunek pani Haliny słychać w słowach wypowiadanych przez sąsiadów Wiesława Rutkowskiego. Niejedna osoba miała z nią do czynienia.
- Ja nie pobieram żadnych zasiłków z pomocy społecznej, a i do mnie pani Halina nieustannie przychodzi - narzeka Wioletta Lass, sąsiadka Wiesława Rutkowskiego. - Ogólnie nie musiałabym jej do domu wpuszczać, bo nie korzystam z pomocy, ale robię to, bo nie jestem taką "świnią" i nie mam nic do ukrycia.
- Ona już taka jest, że wszystko ma być tak, jak ona sobie zażyczy. Wszyscy mają się jej podporządkować - tak postępowanie urzędniczki określa Krzysztof Meler.
Do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tuchomiu przesłaliśmy zestaw pytań w tej sprawie. Udało nam się też skontaktować z oskarżaną przez mieszkańców urzędniczką. Pani Halina była zbulwersowana. Początkowo zaczęła sugerować, że Wiesław Rutkowski został zmanipulowany i podstępnie nakłoniony do udzielenia tego wywiadu. Odpowiedzieliśmy, że jest to kompletna nieprawda. Zaprosił nas do swojego domu dobrowolnie i wystąpił przed kamerą. Nagranie będzie można obejrzeć na portalu iBytow.pl.
- Nawet jeśli jestem "wścibska Halina", to nade mną jest jeszcze pani kierownik, która powinna się w tym zakresie wypowiedzieć - powiedziała urzędniczka Halina.
Natomiast co do swojego brata, który rzekomo spożywa alkohol popołudniami i pokazuje się w stanie nietrzeźwości w miejscach publicznych, urzędniczka odpowiada w taki sposób:
- Być może mój brat pomocy nie chce i być może również pan Wiesław nie chce - powiedziała.
Dalej zaczęła opowiadać o kontroli nad ludźmi i zaniechaniach pracowników socjalnych w różnych regionach Polski. Powoływała się na tragedie, które czasami dzieją się w takich domach. Jak to określiła, może się to wydarzyć tam, gdzie pracownik socjalny kończy pracę o godz. 15:00 i idzie do domu.
- Pracuję tu od kilku lat i jestem wyzywana od różnych, ale nie zniechęciło mnie to do dalszej pracy i do pomagania ludziom - oznajmiła urzędniczka. - Prawa jazdy dla kaprysu nikomu się nie zabiera i dzieci dla kaprysu też nikomu się nie zabiera.
[ZT]5192[/ZT]
Pracownik socjalny ma obowiązek sprawdzenia każdego zgłoszenia o konieczności udzielenia pomocy; może również wszcząć postępowanie udzielenia pomocy z urzędu. Szeroko rozumiana pomoc społeczna, to nie tylko świadczenia w formie zasiłków, to przede wszystkim praca socjalna nastawiona na konstruktywne wsparcie rodzin.
Problemy w rodzinach klientów pomocy społecznej są procesem, nie zawierają się w godzinach od 7:00 do 15:00. Często wymagają interwencji popołudniowych, co nie jest sprzeczne z regulaminem pracy w GOPS. Pracownicy socjalni GOPS w Tuchomiu nie zaburzając rytmu pracy swoich klientów, w sytuacjach ważnych umożliwiają również uzyskanie wsparcia po południu w miejscu zamieszkania, bądź w siedzibie GOPS, z czego wiele rodzin chętnie korzysta.
Pracownicy GOPS w Tuchomiu pracują zgodnie z poszanowaniem zasad równościowych wobec kobiet i mężczyzn. Kierują się w pracy zasadami etyki zawodowej, zasadą dobra rodzin, którym służą, poszanowania ich godności, przeciwdziałają praktykom niehumanitarnym i dyskryminującym zgodnie z art. 119 ustawy o pomocy społecznej.
Każda osoba bądź rodzina ma prawo do własnej, subiektywnej oceny współpracy z pracownikiem socjalnym. Zdajemy sobie sprawę, że rodziny z problemami oceniają pracę pracowników socjalnych negatywnie.
W celu dokonania rzetelnej oceny funkcjonowania rodziny w środowisku pracownik socjalny nie tylko pozyskuje informacje na temat zatrudnienia, lecz współpracuje również z innymi instytucjami zaangażowanymi w życie rodziny. Nie dotyczy to tylko kwestii zatrudnienia, ale również spraw szkolnych dzieci, sytuacji zdrowotnej członków rodziny, spraw karnych bądź sądowych itp.
Pracownik socjalny ma obowiązek wskazywać rodzinom najlepsze rozwiązania na różnych poziomach życia w celu ich poprawy sytuacji życiowej bądź rodzinnej co wynika z art. 2 ustawy o pomocy społecznej.
Zgodnie z art. 15 ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów ustalenie prawa do świadczeń z funduszu alimentacyjnego oraz ich wypłata następują odpowiednio na wniosek osoby uprawnionej lub jej przedstawiciela ustawowego.
Do wniosku należy dołączyć odpowiednie dokumenty, między innymi zaświadczenie organu prowadzącego postępowanie egzekucyjne albo oświadczenie stwierdzające bezskuteczność egzekucji oraz odpis podlegającego wykonaniu orzeczenia sądu zasądzającego alimenty, odpis postanowienia sądu o zabezpieczeniu powództwa o alimenty, odpis protokołu zawierającego treść ugody sądowej lub ugody zawartej przed mediatorem.
Pracownik socjalny w swojej pracy ma obowiązek pozyskiwania informacji na temat rodziny, z którą pracuje z szeroko rozumianego środowiska lokalnego (w tym sklepy, sąsiedzi, inni członkowie rodziny).
Postępowanie w sprawie świadczeń pomocy społecznej wszczynane jest na wniosek osoby zainteresowanej, bądź innej osoby, za zgodą osoby zainteresowanej lub jej przedstawiciela ustawowego. Ośrodek przyjmuje także wszelkie zgłoszenia od osób, instytucji i organizacji społecznych, dotyczące konieczności udzielania pomocy każdej osobie lub rodzinie, znajdującej się w trudnej sytuacji życiowej i niezdolnej do samodzielnego zaspokajania np. potrzeb bytowych. Pomoc społeczna jest udzielana z urzędu i na wniosek. Bardzo często zdarza się również, że pracownicy socjalni podejmują interwencje na podstawie niepokojących sygnałów ze środowiska.
Zorro 06:56, 04.05.2023
Betonu się nie przebije niektórzy urzędnicy są zasiedzeni w swoich stołkach i od czasu do czasu trzeba się wykazać.
Nick21:40, 05.05.2023
Prawo jazdy zostalo zatrzymane z konkretnego powodu, był wyrok - nie placił, coz takie są konsekwencje.
Fundusz trzeba spłacić, koniec kropka.
A żeby zwrócić prawo jazdy, warto zajrzeć do ustawy. Teraz, gdy dzieci są przy nim, są wyroju, to warto znać konkretne przepisy, żeby łatwo miec zwrócone prawko.
No ale lepiej narzekać, niż poszukać merytorycznej pomocy.
0 0
Zakładam, że miał Pan przyjemność załatwiać sprawy z, jak to Pan ujmuje, "betonem" i stąd taki komentarz. Jeśli jednak nie miał Pan przyjemności rozmawiać z Panią Haliną to skąd taki nieprzyjemny wniosek. Znam Panią Halinę i jest niezwykle uczciwą i wrażliwą osobą i urzędnikiem. Życzę Panu, by nigdy nie został Pan pochopnie oceniony 😉