Zamknij

AWANTURA o buldogi i owczarka. EFEKT ciąży czy znęcanie się?

14:15, 01.02.2025 Aktualizacja: 14:37, 01.02.2025
Skomentuj Marlena Hofman i jej rodzina walczą o odzyskanie ich zdaniem niesłusznie zabranych psów Marlena Hofman i jej rodzina walczą o odzyskanie ich zdaniem niesłusznie zabranych psów

Początkowo myślała, że doszło do pomyłki. W tym domu nie ma przestępców. Jednak Marlena Hofman pomyliła się. To do niej przyjechali ludzie w ciemnych ubraniach z policyjną obstawą. Przyjechali zabrać psy: dorosłą suczkę boksera francuskiego, jej sześć szczeniaków oraz sześciomiesięcznego owczarka belgijskiego. Mieszkanka Karwna (gm. Czarna Dąbrówka) jest zbulwersowana, podobnie jak cała rodzina. Sugerują, że służby popełniły błąd, a jednocześnie, że może stać za tym ktoś, komu zależy na przejęciu ich rasowych psów. Pupile zostały przewiezione do schroniska, gdzie będą czekać na decyzję sądu. 

Na dostarczonych nagraniach widać jednego zabiedzonego psa. Suczka buldoga francuskiego ma wystające żebra i inne kości. Jej właścicielka twierdzi, że to efekt karmienia szczeniaków. Wtórują jej sąsiedzi. Innego zdania są przedstawiciele schroniska w Małoszycach pod Lęborkiem oraz powiatowy lekarz weterynarii. Według urzędników pies był skrajnie zaniedbany, ale nie tylko on trafił do niewoli. Owczarek belgijski również. 

[WIDEO]354[/WIDEO]

- Należy zacząć od tego, że tydzień wcześniej do mojego domu zawitały dwie panie. Nie miały identyfikatorów. Powiedziały, że są z inspekcji. Poinformowały, że chodzi o zwierzęta. Zaprowadziłam je do moich psów: dwóch buldogów francuskich, owczarka belgijskiego i sześciu szczeniąt buldoga francuskiego – opowiada Marlena Hofman. 

Twierdzi, że kobiety przeprowadziły dokładny wywiad. Nie wylegitymowała ich. Podkreśla, że wzbudziły jej zaufanie. Dokładnie wypytały o psy i odjechały, zostawiając numer telefonu. Po konsultacji z przyjaciółką postanowiła zgłosić tę wizytę na policję. Uznała, że mogły być to osoby przygotowujące się do kradzieży.

Dzielnicowy przyjął zgłoszenie. Później, po kilku telefonach, okazało się, że to pracownicy Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. Poprosili o przesłanie potwierdzenia szczepień, co Marlena Hofman uczyniła. Myślała, że sprawa jest załatwiona. Myliła się. Nadszedł piątek, 17 stycznia.

- Mieszkamy na uboczu, więc ruch nigdy nie był duży. 17 stycznia rano zobaczyłam kilka samochodów, w tym radiowóz policyjny, jadących w naszym kierunku. Lekko się przestraszyłam, ale później doszłam do wniosku, że najpewniej gdzieś obok jest interwencja. Gdy podjechali, prosto do mnie, wysiedli z samochodów i od razu ruszyli na tył budynku, do moich psów - opowiada Marlena Hofman. - Naskoczyli na mnie, twierdząc, że psy mają tragiczne warunki i są wychudzone. Zarzucono mi również, że psy chodzą po wsi, co jest nieprawdą. 

Całą interwencję nagrywała telefonem. Publikujemy to nagranie na portalu. Najpierw zabrano szczeniaki. Twierdzi, że cały czas mówiono o złych warunkach. W odpowiedzi pokazuje swój dom. To zupełnie nowy budynek. Wnętrze nie jest wykończone, ale pracują urządzenia grzewcze, aby ściany jak najszybciej wyschły. W środku jest 30 stopni Celsjusza, gdy jesteśmy tam 18 stycznia, dzień po interwencji. Warunki zdecydowanie nie są złe. Są takie jak na placu budowy, z tą różnicą, że mieszkają tam ludzie.

- Wiadomo, że na ścianach nie ma jeszcze gładzi, ale jest ciepło i psy mają swoje miejsce do bytowania. Uważam, że warunki nie są złe nawet dla ludzi – zaznacza Marlena Hofman.

Podkreśla, że zabrano tylko młodsze psy – to suka z sześcioma szczeniakami buldogów francuskich i sześciomiesięczny owczarek belgijski. Pies buldog francuski urodzony w 2017 roku został.

- Proszę spojrzeć, jaki on jest zaniepokojony. Jest wręcz zbyt gruby. Idąc tym tokiem rozumowania, jego też powinni mi odebrać z powodu otyłości. Zdenerwowana, gdy wychodzili ode mnie z domu, sama już o to ich prosiłam, aby go zabrali, skoro tak postępują – dodaje mieszkanka Karwna.

Przyznaje, że suka Bella faktycznie jest chuda. Jej zdaniem wynika to z tego, że trafili na moment, w którym musi wykarmić sześć szczeniąt.

- Dostawała pięć razy dziennie jedzenie. Ma dużo pokarmu, a ciężar sutek spowodował, że cała skóra jakby obsunęła się w dół. Średnio zorientowany wie, że każde zwierzę, które urodzi i karmi, jest chude – zaznacza Hofman. – Ja sama to widziałam i zaczęłam szczeniaki nawet trzy razy dziennie dokarmiać, aby ją odciążyć.

Podkreśla również, że owczarek belgijski to pies z rodowodem. Jego matka jest polska, ojciec z zagranicy. Długo czekali na tego psa, a gdy go już posiadali, zaczęli go szkolić u specjalisty w Słupsku.

W protokole sporządzonym przez powiatowy inspektorat weterynarii napisano, że trzyletnia suka buldog francuski jest skrajnie wychudzona. Dodatkowo karmi sześć szczeniąt. Natomiast pies rasy owczarek belgijski też jest wychudzony. 

- Właścicielka nie posiada zarejestrowanej hodowli psów, co stanowi naruszenie art. 10a ustawy o ochronie zwierząt – napisała Anna Burlińska, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii.

Marlena Hofman w uwagach do protokołu dodała, że jej zdaniem suka nie jest wychudzona, a po prostu wygląda tak po porodzie. Jej zdaniem owczarek belgijski też nie jest wychudzony. Zaprzeczyła również prowadzeniu hodowli, tłumacząc, że w domu jest również samiec buldoga francuskiego, ośmioletni pies. Przez jej nieuwagę doszło podobno do zapłodnienia.

Chciałabym też zwrócić uwagę na to, że zabrano tylko młode psy, a ośmioletniego Tosia pozostawiono.

- Daje mi to do myślenia. Tym bardziej, że gdy sama pojechałam do schroniska zawieźć im właściwą karmę i witaminy, pani powiedziała mi, że były już osoby, które chciały moje psy kupić! Gdy to usłyszałam, ręce mi opadły. Byłam wściekła! Mam wrażenie, że cała ta sytuacja została przez kogoś zainspirowana. Nie bez przyczyny zabrano tylko młode, rasowe psy warte kilkanaście tysięcy złotych – podkreśla zbulwersowana 49-latka. – Czułam się przez nich osaczona. Otoczyli mnie najpierw, a później zabierali psy. Próbowałam się bronić. Przyznaję, że jedną osobę siłą próbowałam powstrzymać. Zaczęłam też przeklinać. Wszystko to z bezradności. 

Oprócz przedstawicieli straży i policji była też pracownica urzędu gminy w Czarnej Dąbrówce. Marlena Hofman twierdzi, że telefonicznie konsultowała się z wójtem, bo podobno sama nie wiedziała, co ma w tej sytuacji zrobić. Była zdezorientowana.

- Oni mnie zaskoczyli, tak jakby w tym domu doszło do morderstwa - podkreśla. - Na domiar złego, gdy odjeżdżali, nie zapytali ani o chorobę psów, ani o alergie, ani o rodzaj spożywanej karmy. Sama musiałam później do schroniska jechać, aby dostarczyć karmę, leki i odpowiednie instrukcje. 

Wyjaśnia, że owczarek dostaje regularnie witaminy na krzywiznę, oprócz tego wszystkie psy raz w tygodniu dostają specjalne zestawy witamin przepisanych przez weterynarza.

- Dla mnie to jest szok, złodziejstwo w biały dzień! - wykrzykuje Marlena Hofman. - Gdy pani z urzędu gminy dała mi wójta do telefonu, pytałam go, dlaczego podjęto decyzję o odebraniu psów. Powiedział mi krótko, że taka decyzja została podjęta. Byłam zszokowana! 

Kobieta tłumaczy, że wychudzona suczka podobno dostawała karmę pięć razy dziennie. Jej zdaniem, zaniżona waga wynika tylko i wyłącznie z karmienia szczeniąt. Twierdzi, że w ciągu najbliższych miesięcy z pewnością doszłaby do prawidłowej wagi. Na dowód przesłała zdjęcia wykonane w październiku, gdzie suczka wygląda na psa w dobrej kondycji.

- Ja muszę odzyskać te psy, bo to są członkowie mojej rodziny! – zapowiada.

Na pomoc swojej partnerce ruszył Piotr Pietrzycki. Gdy dowiedział się o tej sytuacji, wziął wolne z pracy w Holandii i udał się do Polski. W sobotę w południe był już w domu.

- Zostawiłem narzędzia, poszedłem do brygadzisty i powiedziałem, że jadę do Polski, bo przyjechała policja i zabiera psy. Wówczas za bardzo nie wiedziałem, co się dzieje, ale dla mnie jasne było, że dzieje się krzywda mojej kobiecie i moim psom – mówi 46-latek. – Skoro zabrali tamte psy, to powinni zabrać również Tośka, który jest gruby. Wszystkie zwierzęta dotychczas były karmione o jednej porze, dostawały takie same dawki pokarmu, więc nie rozumiem, dlaczego w takiej sytuacji nie zabrali wszystkich? Dlaczego zabrali tylko młode psy? 

Zapowiada walkę o odzyskanie zwierząt. 

Rodzina ma wsparcie sąsiadów. Jeden z nich to Dawid Borzyszkowski. Przyjaźnią się od dziecka.

- To był szok i niedowierzanie, biorąc pod uwagę fakt, że na co dzień widziałem, jak te psy były traktowane. Nigdy nie działo się tu nic niepokojącego. Powiem więcej. Gdybym był psem, chciałbym mieć takiego właściciela – mówi Borzyszkowski. 

Podobnie sprawę ocenia inny sąsiad, Zbigniew Gołębiewski, wieloletni mieszkaniec Karwna.

- Ja też chciałbym mieć takich rodziców, dbających o mnie tak jak oni o swoje psy – mówi 67-latek. – Jeśli mam coś powiedzieć na temat tej suczki, mogę porównać to do krowy, która jest tłusta przed ocieleniem, a gdy już się ocieli, staje się bardzo chuda. Nie ma na świecie tłustej krowy dającej dużo mleka, i tak samo jest z psami. Taka jest natura. 

Jego zdaniem w Karwnie można znaleźć przynajmniej kilka domostw, w których ludzie żyją w takich warunkach, które wymagałyby natychmiastowej interwencji.

- Są to warunki o wiele gorsze niż te, w jakich przebywają psy należące do tej rodziny. Nie wiem, kto w tym maczał palce, ale wygląda to tak, jakby komuś zależało na zabraniu tych psów - ocenia Gołębiewski. 

SKÓRA NA CZOLE

Właściciel schroniska w Małoszycach uważa, że psy zostały słusznie odebrane. Zapewnia również, że nie było i nie będzie sprzedaży tych zwierząt.

- Są zabezpieczone na czas trwania postępowania sądowego – mówi Sławomir Twardziak. – Naszym zadaniem było zabezpieczenie tych zwierząt. Według zgłaszającego, ta suczka już w ubiegłym roku miała szczeniaki. Karmienie ich nie jest wytłumaczeniem. W takich sytuacjach wspomaga się psa, podając dodatkowy pokarm dla szczeniaków.

Dodaje on, że w czasie kontroli właścicielka podobno nie chciała udzielać informacji na temat szczepień, również ich nie okazywała. Szczepienia zostały wykonane już na terenie schroniska.

- Należy podkreślić, że te psy nie są tak naprawdę w schronisku, tylko w pokoju, w moim domu. Mają nawet specjalne maty i są zabezpieczone przed ewentualnymi chorobami – zaznacza Twardziak. – Nikt tych psów nie ukradł. Na naszej stronie jest zaznaczenie, że nie są przeznaczone na sprzedaż.

Kilka dni po pierwszym spotkaniu właścicielka psów wysłała zdjęcie komunikatu opublikowanego przez schronisko. Napisali, że zbierają karmę dla odebranych zwierząt. Właścicielka zauważa, że dostarczyła 20 kg pożywienia, a już tydzień później zaczyna go brakować. Jej zdaniem schronisko wykorzystało okazję do przeprowadzenia dodatkowej zbiórki. 

- Zbiórka jest na karmę dla wszystkich zwierząt, a nie tylko dla psów tej pani. Ona faktycznie dostarczyła nam napoczętą karmę – odpowiada przedstawiciel schroniska. - Zaczęliśmy dostawać dziwne telefony. Ludzie dzwonią i twierdzą, że chcą adoptować szczeniaki, najlepiej trzy. Podejrzewam, że nasyłają znajomych, aby nas w ten sposób prowokować.

Zapewnia, że psy nie są na sprzedaż. Podkreśla, że są teraz w lepszej formie.

- Żrą za dziesięciu – podkreśla właściciel schroniska. - Natomiast jeśli chodzi o opadniętą skórę w wyniku karmienia, to powiem tyle, że skóra właścicielce chyba opadła na czoło. 

PO KONTROLI

Powiatowy Inspektorat Weterynarii ograniczył się do krótkiego komunikatu:

- Wszystkie ustalenia kontrolne zostały zanotowane w protokole kontroli 1/2025, który został zakończony w dniu 17 stycznia 2025 r. Zgodnie z ustaleniami z protokołu kontroli, PLW przekazał sprawę do władz gminnych, które podjęły dalsze działania. Właścicielka podczas kontroli została zobligowana do przedstawienia kart leczenia, których nie okazała. W pozostałych sprawach PLW odmawia zajęcia stanowiska – napisała Anna Burlińska, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii. 

Zdjęcia z interwencji widział Kamil Gocan, prowadzący stowarzyszenie Bezdomny Kundelek w Miastku. Jego zdaniem suka w trakcie karmienia może stracić na wadze, ale w tym przypadku uważa on, że doszło do ewidentnego zaniedbania. 

- Szczeniaki nie są w stanie doprowadzić suki do takiego stanu. Ponadto po każdej ciąży powinno się sukę suplementować, aby te szczeniaki dobrze się odżywiały - komentuje Gocan. - Na podstawie tych zdjęć mogę powiedzieć, że jest to znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem

[ALERT]1738415729048[/ALERT]

[ZT]16131[/ZT]

CHCESZ WIĘCEJ INFORMACJI? CZYTAJ DARMOWE WIEŚCI Z POWIATU!

(MW)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

Psia mamaPsia mama

2 0

Psy z "rodowodem" bez zarejestrowanej hodowli nie są warte kilkanaście tysięcy za które ta pani chciała je sprzedać. Żalenie się w mediach jaka ja biedna, iście nie na miejscu. O ile sprawa przycichła by bez większych konsekwencji teraz może przybrać obrót bardziej karnie niż pseudo hodowczyni może sobie wyobrazić. Przy dobrowolnym oddaniu pouczenie a przy wojnie dotkliwa oby tylko finansowa. Pozdrawiam. Zalecam zapoznania się z przepisami. Wszak 80% pseudo prowadzonych jest w warunkach domowych.

17:51, 01.02.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Stop pseudohodowlom!Stop pseudohodowlom!

3 0

Powyższy artykuł raczej odbije się „właścicielom” piesków czkawką.
Żałosny jest fakt mówienia o przypadkowym zapłodnieniu i chwilowej nieuwadze. Proszę Szanowną Panią uświadomić o istnieniu czegoś takiego jak kastracja zwierząt :) zwłaszcza na wsi, gdzie zwierzęta często są pozostawione bez kontroli, a tym bardziej gdy w jednym domu mieszkają psy przeciwnych płci!
W dodatku, do tak skrajnego wychudnięcia zwierzęcia nie dochodzi z dnia na dzień. Gdyby Państwu zależało na czymś więcej niż dochodzie ze sprzedaży szczeniaków zadbaliby o opiekę weterynaryjną matki i przedstawili instytucji stosowne dokumenty.
Zapewne maluchy miały zostać sprzedane po cichu, na wsi.
Rasowe zwierzęta kupuje się jedynie w legalnych hodowlach, nie stowarzyszeniach
XXI wiek a u nas nadal ciemnogród.



19:26, 01.02.2025
Odpowiedzi:1
Odpowiedz

......

1 0

Afera bo zdążyli dać ogłoszenie, że sprzedadzą i równie na olx gdzie bardzo szybko weryfikują. Organizacje monitorujące takie ogłoszenia skutecznie blokują i zgłaszają gminą. Tego pani w wywiadzie nie powie. Tylko, że schronisko chcę sprzedać nie ona. Żałosna rok w rok całkiem przypadkowo szczeniaczki jej się przytrafiają. Dojdzie, że i ostatniego psa zabiorą z zakazem posiadania zwierząt.

00:36, 02.02.2025

0%