Zamknij

STRACILI DOM, ale odbudują. Nawet jeśli nie będzie pozwolenia!

23:14, 01.12.2020 M.W. Aktualizacja: 23:19, 01.12.2020
Skomentuj

Stracili wszystko, cały dobytek. Mogło być nawet gorzej, bo gdy Beata Fedoruk z trzema córkami przebywała w domu nie wiedziała, że już całe poddasze jest w ogniu. Nie zauważyła, że ludzie stoją przed domem i kręcą filmy, które wysyłali do syna jej męża, do Niemiec. Ten przekierował do ojca. Trochę to trwało, filmy krążyły w sieci, a ogień rozprzestrzeniał się. 

Beata Fedoruk na szczęście w porę uciekła, razem z córkami. Dom spłonął, więc teraz czas na odbudowę. Ludzie pomagają, ale... okazało się, że na pozwolenie na budowę trzeba będzie poczekać. Powód? Rodzina Fedoruk przez lata mieszkała w domu, który formalnie był budynkiem gospodarczym. Biurokracja blokuje odbudowę. Za namową znajomych powiedzieli, że czekać nie będą!

Biorą przykład z bytowskiego biznesmena Bogdana Gierszewskiego, który w Udorpiu bez pozwolenia zbudował wielką halę i ją zalegalizował. Teraz próbuje przekształcić ją z rolnej w przemysłową. Fedorukowie słyszeli jak w sądzie tłumaczył, że budować musiał, bo żniwa się zbliżały. Nie mógł czekać. Oni też czekać nie mogą. Niebawem święta, a 5-osobowa rodzina jest bez dachu nad głową. Ponadto jeszcze Beata Fedoruk jest w ciąży! Dom musi być i basta!

- Budujemy! Nie będziemy czekać na biurokratów z Bytowa, a jeśli jeden z drugim spróbuje przyjechać i blokować budowę domu, to niczego tu nie załatwi. Pogonimy! - wygraża jeden ze znajomych. - Na samowolę Bogdana Gierszewskiego oko przymknęli, to i my zbudujemy, a później zalegalizujemy!

Od słów przechodzą do czynów. W Kozach kopane są już fundamenty. Potrzebne są pieniądze, aby budowę zakończyć. Udało się już zebrać kilkanaście tysięcy złotych, ale to wciąż za mało. Pomóż im wchodząc na poniższy link:

https://pomagam.pl/rodzina_nowy_start?fbclid=IwAR1taoIroNHpSZcZ0kYNDTZDNq8iDvsj1qjOHeHsUZgZ0oaZtcEfhtFFz60

Dla Andrzeja Fedoruka ta tragedia to już zbyt wiele, ponieważ 2 lata temu stracił starszego syna, który zginął na motocyklu w wieku 21 lat. Na szczęście żona i dzieci w porę opuściły płonący budynek. Tak, jak przed domem stanęli zrozpaczeni, w takich ubraniach zostali, bo wszystko inne uległo zniszczeniu. Rodzina Fedoruków została na gołej ziemi. Dom nie był ubezpieczony, więc każda pomoc jest potrzebna. Na domiar złego, dobrzy ludzie chcieli jak najszybciej pomóc w odbudowie domu, ale te plany blokuje Starostwo Powiatowe w Bytowie. Urzędnicy wymagają dopełnienia formalności, a rodzina Fedoruków z dziećmi obserwuje to wszystko bezradnie, spoglądając na stertę gruzu i nadpalone elementy budynku.

Rodzina Fedoruków od 20 lat mieszkała w budynku gospodarczym przerobionym na mieszkaniowy. Rok po roku stopniowo go remontowali. Dom z roku na rok był w coraz lepszym stanie. Niczego im nie brakowało. 

- Tamtego dnia byłem w pracy, a żona z dziećmi w domu. Ogień rozprzestrzenił się od komina, który prawdopodobnie musiał w jednym z miejsc pęknąć. Był regularnie czyszczony. Najprawdopodobniej gdzieś była jakaś wada konstrukcyjna albo ubytek - mówi Andrzej Fedoruk, mieszkaniec Kóz.

W domu wraz z żoną były córki w wieku 9, 6 i 3 lata. Gdy kobieta zorientowała się, że dom jest w ogniu, szybko uciekła razem z córkami, ale niczego nie zdążyła zabrać. Niestety budynek nie był ubezpieczony, więc rodzina Fedoruków nie może liczyć na rekompensatę.

- Tam był cały dorobek naszego życia. Nic nam nie zostało - narzeka.

Budynek gospodarczy przerobiono na dom mieszkalny w pobliżu rodzinnego domu Andrzeja Fedoruka. Mieszka w nim jego brat, który całą rodzinę tymczasowo przygarnął i pomaga w uporządkowaniu pogorzeliska, a następnie zamierza pomagać w odbudowie. Nie tylko on stara się pomóc.

- Jestem zadowolony, bo ludzie naprawdę pomagają. Przywożą różnego rodzaju sprzęty, a teraz najbardziej potrzebna jest nam pomoc w odbudowie domu. Chcieliśmy już zacząć kopać fundamenty, ale gmina uzyskała informację od Starostwa, że mamy się wstrzymać, bo dokumentacja nie jest kompletna - informuje Fedoruk. 

Jak widać poniżej, odbudowa domu już się rozpoczęła, ale pomoc nadal jest potrzebna.

 

Dni lecą, więc Fedorukowie - czekając na zielone światło od Starostwa - zbierają materiały budowlane i liczą na pomoc szczególnie różnego rodzaju hurtowni budowlanych, chociaż już na przykład zaczęła pomagać hurtownia BAT z Sierakowic. Jeśli Starostwo zezwoli na budowę, to oczywiście potrzebna będzie jeszcze pomoc fachowców, takich jak hydraulicy i elektrycy. Ze stanem surowym zamierzają sobie sami poradzić, bo razem z braćmi Andrzej Fedoruk pracuje w branży budowlanej. W tym roku musiał zresztą zmienić fach z powodu koronawirusa.

- Dotychczas pracowałem w branży estradowej - oświetlenie, dźwięk, światło, scena - ale wiadomo, że teraz wszystkie koncerty i inne wydarzenia są odwołane, więc musiałem zabrać się za budowlankę - relacjonuje.

Na domiar złego należy podkreślić, że do tragedii doszło w bardzo złym momencie, bo w środku jesieni, miesiąc przed świętami Bożego Narodzenia. Fedoruk i jego rodzina już wiedzą, że na pewno świąt nie spędzą we własnym domu, ale w jednym pokoju u brata. 

- Szczęście w nieszczęściu, że nikt z mojej rodziny nie ucierpiał, bo dom to jest rzecz materialna i można go zbudować, a życia nikt nie odkupi - zaznacza mieszkaniec Kóz. - Wiem coś na ten temat, bo 2 lata temu zginął mój 21-letni syn, który jechał motocyklem i zderzył się czołowo z samochodem. Ledwo co z tego się otrząsnąłem, a teraz następna tragedia. 

Gdy wybuchł pożar, bezpośrednio zagrożona była jego żona, Beata Fedoruk. 

- W domu pojawiło się mnóstwo dymu, ale początkowo sądziłam, że to od kominka. Powiedziałam dziewczynkom, żeby wychodziły, bo było coraz więcej dymu, a sama poszłam na strych, aby zobaczyć co tam się dzieje. Zobaczyłam ogień i próbowałam go jeszcze gasić wodą z miski, ale nie dało się, więc trzeba było uciekać. Nic nie zdążyłam zabrać, a później mogliśmy tylko stać i patrzeć jak to wszystko się pali - opowiada. - Byłam mocno zestresowana i nie mogłam wydobyć z siebie słowa.

Pożar pojawił się w środku dnia, przed godziną 15:00. Całe szczęście, bo gdyby stało się to w nocy, mogłoby się skończyć dużo gorzej. 

- Córki bardzo to przeżywają. Najmłodsza około 1:00 w nocy próbowała wyjść z domu brata, bo chciała iść do swojego domu. W ostatniej chwili ją złapałem. Prawie by ze schodów spadła - dodaje Andrzej Fedoruk. 

Razem ze znajomymi i osobami, które zaoferowały pomoc jako pierwsze, przygotowują już teren do odbudowy. Wcześniej ekspresowo rozebrali spalony budynek. Nieco martwi ich biurokratyczna blokada w Starostwie Powiatowym w Bytowie. 

- Ze strony ludzi jest bardzo duża pomoc. Każdy daje coś od siebie, na przykład właściciel miejscowego, dużego gospodarstwa zaoferował nam swoje maszyny do pracy. Przyjeżdżają też znajomi z Lęborka, różne firmy budowlane. Każdy daje coś od siebie - mówi Sylwester Fedoruk, brat poszkodowanego. - Mogę śmiało powiedzieć, że ruszylibyśmy z budową, gdyby nie biurokratyczne przeszkody w Starostwie.

Potwierdza to jego brat Andrzej. - Zabiegamy o uzyskanie pozwolenia na budowę, no ale to strasznie się przeciąga. Już kilka dni temu chcieliśmy kopać fundamenty, ale gmina powiedziała, żeby poczekać, bo Starostwo sprawę blokuje. Martwi mnie to.

Jego brat Sylwester jest zbulwersowany postawą urzędników. Porównuje sytuację brata do słynnej samowoli budowlanej Bogdana Gierszewskiego w Udorpiu. On ogromną halę postawił bez żadnych pozwoleń, a później zalegalizował ją płacąc 20 000 zł.

- Taki to może sobie pozwolić na takie postępowanie, ale my musimy po pożarze jeszcze czekać. Już zaczynamy myśleć, że po prostu weźmiemy się za robotę, zaczniemy budować dom, a później niech nam to zalegalizują, tak jak zalegalizowali to temu panu biznesmenowi - komentuje Sylwester Fedoruk. - Tam to była tylko hala produkcyjna, a tu mamy rodzinę, która została na zimę bez dachu nad głową. Jeśli oni będą nadal się tak ociągać z papierami, to zrobimy tak, jak zrobił ten pan Bogdan. Postawimy dom i dopiero później będziemy starać się o jego legalizację. Niech spróbują odmówić...

[ZT]2835[/ZT]

Bracia Fedoruk spieszą się z budową, bo ludzie, którzy zaoferowali pomoc, też nie chcą czekać. Jest wielu chętnych do kopania dołów pod fundamenty i murowania nowego budynku. 

Niestety, nie wszyscy są od razu skorzy do pomocy. Są też tacy, których zadowala wyłącznie kręcenie filmów. Andrzej Fedoruk z przerażeniem opowiada jak to przebywający w Niemczech jego najstarszy syn dostał od mieszkańca Kóz film, na którym widać jak płonie jego dom.

- Syn do mnie dzwonił, ale byłem wtedy w pracy w Lęborku i od razu nie odebrałem. Okazało się, że osoba, która kręciła ten film nie zareagowała w żaden inny sposób, a właśnie w tamtym czasie moja żona razem z córkami przebywała w tym płonącym budynku. Zorientowała się chwilę później i dom opuściła, ale co by było, gdyby to był środek nocy? Też by kręcili film, zamiast ludziom życie ratować? - pyta Fedoruk. - Ludzie, opamiętajcie się, ja rozumiem, że trzeba czasami coś wstawić na Facebooka, ale bez przesady. Ta sytuacja mogła się tragicznie skończyć. Z autorem tego filmu nie rozmawiałem i nie zamierzam. Możemy porozmawiać, ale mam nadzieję, że takich ludzi będzie coraz mniej. Kręcił ten film tak, jakby czekał aż będzie większa dramaturgia, gdy moja rodzina spłonie żywcem. To straszne. Powinno się reagować. Pójść pomóc albo wezwać pomoc, a nie stać i kręcić filmiki. Ja sobie nie wyobrażam takiego postępowania. Nie wiem co się z tymi ludźmi dzieje. Kiedyś jeden drugiemu pomagał, a teraz stoją i filmy nagrywają. 

POMAGAJĄ

Po pożarze w Kozach ruszyła wielka akcja pomocy, do której włączyli się ludzie dobrej woli oraz urzędnicy. 

- Na rzecz poszkodowanych utworzyliśmy konto w hurtowni budowlanej BAT na zakup materiałów budowlanych, a ponadto jeszcze na stronie pomagam.pl trwa internetowa zbiórka. Do końca ubiegłego tygodnia udało się zebrać już ponad 15 000 zł - mówi Ewa Dulewicz, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej (GOPS) w Czarnej Dąbrówce.

Podobno firma BAT zadeklarowała, że jeśli suma wynikająca z pobranych materiałów przekroczy limit wyznaczony przez gminę, to firma dołoży też coś od siebie. 

- Jesteśmy zaskoczeni, bo pomoc płynie z całej Polski - komentuje dyrektor Dulewicz.

Ludzie przekazują też pomoc materialną. To na przykład odzież i sprzęt, który składowany jest obecnie w pomieszczeniu przy Gminnym Ośrodku Kultury. Ludzie przynoszą nawet zabawki dla dzieci, aby pomóc poszkodowanym. 

- Ludzie naprawdę są bardzo uczuciowi i każdy chce pomóc - chwali Ewa Dulewicz.

Pewnym problemem może być rozpoczęcie robót budowlanych. Formalnie do tej pory pogorzelcy mieszkali w budynku gospodarczym, a teraz musieliby uzyskać pozwolenie na budowę domu. Nieoficjalnie wiadomo, że pogorzelcy nie zamierzają czekać na pozwolenia. Chcą powołać się na przypadek przedsiębiorcy, Bogdana Gierszewskiego, który bez pozwoleń zbudował ogromną halę w Udorpiu. 

- Chcą budować budynek gospodarczy na zgłoszenie, aby go później przekształcić w mieszkalny. Gdyby wybudowali go od razu jako obiekt mieszkalny, wszystko mogłoby potrwać nawet 2 lata - potwierdza Ewa Dulewicz. 

Pogorzelcy nie zamierzają oglądać się na urzędników Starostwa czy też z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Twierdzą, że skoro Bogdan Gierszewski mógł zbudować wielką halę i później ją zalegalizować, to i oni mogą w takiej sytuacji podobnie postąpić. 

- Też uważam, że decydenci w tej trudnej dla rodziny sytuacji powinni formalności nagiąć, aby takie rozwiązanie stało się dla pogorzelców szybko możliwe - przyznaje kierownik GOPS w Czarnej Dąbrówce. 

W świat poszedł już sygnał, że w Kozach na zasadzie zgłoszenia budowany będzie budynek gospodarczy, w którym rodzina zamierza zamieszkać. Pogorzelcy i ludzie im pomagający ostrzegają, aby nikt spośród urzędników Starostwa czy też Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego nie ważył się blokować tej samowoli.

- Bogdan Gierszewski pod nosem zbudował im ogromną halę i pozwolili mu ją dokończyć, a następnie zalegalizować, więc teraz my tu możemy zbudować nowy dom. Niech tylko któryś spróbuje tu przyjechać, to pogonimy z powrotem do Bytowa! - ostrzega mieszkaniec Kóz, przyjaciel poszkodowanej rodziny. - Słyszałem jak ten cały biznesmen w sądzie tłumaczył, że musieli halę bez pozwolenia zbudować, ponieważ zbliżały się żniwa, więc musiał ominąć wszystkie procedury. Rodzina z dziećmi, bez dachu nad głową, jest z pewnością dużo ważniejsza niż jakieś tam żniwa. Skoro tamtemu w sądzie dali tylko 3000 zł grzywny za taką wielką samowolę budowlaną, to jeśli w tym przypadku pogorzelcy nawet zostaną ukarani, grzywna nie powinna być większa niż 300 zł. Traktując tak łagodnie tego całego Bogdana Gierszewskiego zrobili w powiecie precedens, którego my zamierzamy się trzymać i wkrótce ruszamy z budową nowego domu w Kozach, oczywiście bez pozwolenia, ale na zgłoszenie. 

Starosta Leszek Waszkiewicz informuje, że na razie żadnego wniosku nikt z poszkodowanej rodziny nie złożył. Co się wydarzy, jak złożone zostanie zgłoszenie budowy obiektu gospodarczego? Czas pokaże, ale przyjaciele rodziny podkreślają, że lepiej, aby w czasie budowy domu w Kozach urzędnicy się nie pojawiali.

- Lepiej niech pilnują kolejnych inwestycji tego całego Bogdana Gierszewskiego, a porządnym ludziom dadzą spokój - komentuje przyjaciel rodziny. 

Do tematu wrócimy.

WIĘCEJ CIEKAWYCH REPORTAŻY W DARMOWYM MIESIĘCZNIKU WIEŚCI Z POWIATU!

(M.W.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

StefanStefan

3 5

Starostwo a na czele Lesio Pekaesio i wszystko jasne... 09:15, 02.12.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

bubububu

12 1

Dura lex sed lex. 16:43, 02.12.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

????

12 0

nie rozumiem, chwalą się tym , że będą coś robić poza prawem?????no sory 20:32, 03.12.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%