Zamknij

OBLĘŻENIE wójta Jana Klasy w Bochowie [WIDEO]

Mateusz WęsierskiMateusz Węsierski 15:00, 02.04.2024
Skomentuj Jan Klasa musiał odpierać słowne ataki mieszkańców Bochowa Jan Klasa musiał odpierać słowne ataki mieszkańców Bochowa

Z jednej strony wójt Jan Klasa i starosta Leszek Waszkiewicz, po drugiej stronie grupa mieszkańców z telefonami w rękach. Spotkanie w sprawie zalanej drogi powiatowej w Bochowie (gm. Czarna Dąbrówka) miało burzliwy przebieg. Uczestnicy nagrali najważniejsze fragmenty, aby mieć dowody jeśliby władza chciała przedstawiać przebieg rozmowy w “krzywym zwierciadle”. Publikujemy je na portalu www.ibytow.pl.

- Droga nie należy do gminy, do wójta. Ja organizuję spotkania abyście jak najszybciej mogli przejechać - tłumaczył wójt Jana Klasa.

Włodarz wyjaśniał zebranym, że chodzi tu o podział kompetencji. Ludzie inaczej to widzą. Ich zdaniem w sytuacji gdy wody było coraz więcej, gmina od razu powinna reagować, a dopiero później ustalać winnych i obciążać ich kosztami. 

[WIDEO]235[/WIDEO]

Wójt usłyszał od Sławomira Solskiego, że rzekomo miał zastraszać dzierżawcę gruntów. Klasa podobno próbował wymusić na nim naprawienie zarwanej rury na własny koszt. 

- Zastraszanie ludzi to metody z lat 90.! - wykrzyczał Sławomir Solski.  - Czekam na kontrolę ze strony wójta, bo tylko to potrafi robić. Zastraszać ludzi! 

Dzierżawca ziemi, na której doszło do zarwania rury, potwierdza te słowa. Twierdzi, że wójt próbował wymusić na nim naprawienie drenarki na własny koszt. Mężczyzna odmówił. 

- Ciekaw jestem ile kosztowała akcja strażaków, wezwanych przez wójta. Od początku mówiłem, że nic to nie da i dokładnie tak było. Jednocześnie próbowano wmówić, że to ja zalałem ludziom drogę. Próbowano zrobić ze mnie frajera! - wykrzykiwał dzierżawca. - Wójt groził mi, że za pomocą KOWR-u spowoduje odebranie mi ziemi, zerwanie umowy dzierżawy. Groził mi też obciążeniem kosztem naprawy drogi.

Dzierżawca przypomniał, że już raz naprawiał zerwaną drenarkę. Wykopał rów i położył nową rurę. Twierdzi, że wówczas nikt się tym nie interesował. Nie było pomocy.

Punktem spornym jest kwestia odpowiedzialności za rurę. Dzierżawca twierdzi, że nie jest do tego zobowiązany, bo jest to część większej sieci odprowadzającej wodę z pobliskiego jeziora.

- To jest tak jakby zakład energetyczny nakazał mi naprawę linii wysokiego napięcia - porównuje mężczyzna. - Jestem odpowiedzialny za meliorację, za odwodnienie pola. Rura prowadząca z jeziora do rzeki to jest problem właściciela jeziora. 

Na spotkaniu byli przedstawiciele Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Potwierdzili, że są to naczynia połączone. Wyjaśnili, że nie jest to drenaż, tylko rura odpływowa z całego terenu.

- To jezioro nie jest przypadkowo w tym miejscu. Ono zbiera wodę z całej okolicy - stwierdził przedstawiciel KOWR. 

Jego zdaniem trzeba przygotować projekt techniczny i rozwiązać sprawę systemowo, wykonać nowe odprowadzenie wody.

Starosta Leszek Waszkiewicz zauważa inny problem. Jego zdaniem to instytucja Wody Polskie powinna wskazać osobę odpowiedzialną za odwodnienie terenu. Jest jednak pewien problem.

- Pomimo zawiadomień na żadnym ze spotkań nie było przedstawiciela Polskich Wód - twierdzi starosta Waszkiewicz.

Przestawia się w roli poszkodowanego. Podkreśla, że z powodu zalania uszkodzona została droga powiatowa. Trzeba będzie ją podwyższyć i zmodernizować.

MOKRA ROBOTA

Kilkanaście dni przed spotkaniem z władzami ludzie wzięli sprawy w swoje ręce. Chociaż wójt Jan Klasa twierdził, że nie da się odetkać zapadniętej rury melioracyjnej, udało się to zrealizować. Woda zaczyna opadać.

- Woda zalała drogę powiatową do naszej miejscowości około 2 miesiące temu. Sołtys interweniował w gminie. Ostrzegano, że robi się problem, który można było w prosty sposób rozwiązać. Wystarczyło wziąć do ręki łopaty aby udrożnić rurę melioracyjną - mówi Tadeusz Massowa, rolnik z Bochowa. 

Urzędnicy kilka razy przyjeżdżali do Bochowa i głowili się nad rozwiązaniem problemu. Kilka tygodni temu wójt zaangażował strażaków. Wcześniej stwierdzono, że zapadniętej drenarki nie da się naprawić przy obecnym stanie wody.

- Zaangażowali strażaków dla celów medialnych. Przez dwa dni pompowali wodę używając do tego 5 wozów bojowych. Efekt był mizerny, więc strażacy odjechali - opowiada Massowa. 

Brak skuteczności sprowokował mieszkańców do samodzielnej inicjatywy. Ciężkim sprzętem dojechali do miejsca, w którym zapadła się drenarka. Naprawili uszkodzoną rurę.

- W rozwiązanie tego problemu zaangażowanych jest kilka instytucji. Gmina, powiat, Wody Polskie i Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Wymieniają się pismami, próbują ustalić kto za to odpowiada, a woda jak była, tak nadal jest. Moim zdaniem powinni zacząć od udrożnienia drenarki, a następnie dochodzić do tego kogo obciążyć kosztami - komentuje rolnik z Bochowa. - Ja sam osobiście przekopałem łopatą rów, aby osuszyć ziemię. Następnie dojechaliśmy koparką na miejsce i udrożniliśmy zapadniętą drenarkę. 

Twierdzi, że próbował namówić do współpracy miejscowego przedsiębiorcę, współpracującego z gminą. Podobno początkowo zaoferował pomoc. Chciał przyjechać ciężkim sprzętem, ale później wycofał się. Ludzie mają podejrzenia, że były naciski z samorządu, aby uniemożliwić ewentualną kompromitację. 

- Musieliśmy zamówić ciężki sprzęt z sąsiedniej gminy. Sami za to zapłaciliśmy, wspólnie z kolegą. Dosłownie trwało to 3 godziny. Według wyliczeń wójta przekopanie i udrożnienie rury miało kosztować 240 000 zł. My zapłaciliśmy 720 zł, a konkretnie 120 zł kosztowała rura i 600 zł 3 godziny pracy koparki - opowiada Tadeusz Massowa. 

Za odprowadzanie wody odpowiada rura o średnicy 50 cm. Ta instalacja melioracyjna zakopana została w latach 70. XX wieku. Przez lata najprawdopodobniej nie było żadnych napraw.

- W jednym miejscu rura zapadła się. Tak jak mówiłem, ostrzegaliśmy, ale zignorowano nas. Gdyby zareagowano odpowiednio wcześniej problemu by nie było - podkreśla rolnik z Bochowa. 

Z jego relacji wynika, że trudno było znaleźć ludzi do pomocy. Twierdzi, że mieszkańcy są zastraszeni. Boją się podobno wchodzić do społecznej inicjatywy obawiając się, że nie spodoba się to wójtowi. 

- Tak wygląda nasza demokracja gminna - podkreśla Massowa. 

W udrożnieniu rury pomagał Sławomir Solski, mieszkaniec sąsiedniej gminy Cewice.

- To jest instalacja przeciwpowodziowa. Rura poprowadzona jest z jeziora. Niestety, ciężko ustalić podmiot odpowiedzialny za poniesienie kosztów naprawy - mówi Solski.

Podkreśla, że problem po raz pierwszy pojawił się 7 lat temu, ale do dziś skutecznie go nie rozwiązano. 

Ludzie już zaobserwowali, że poziom wody zaczyna obniżać się. Może to potrwać bardzo długo. Rozlewisko ma około 16 hektarów. Kolejna ich obawa dotyczy tego, że nawet jak woda zniknie, droga pozostanie zamknięta. Pojawią się zapadliska, więc i tak konieczna będzie kompleksowa modernizacja odprowadzenia wody, a następnie wzmocnienie podbudowy i położenie nowej nawierzchni. 

- Trzeba jak najszybciej tę sprawę załatwić, bo zmuszeni jesteśmy do korzystania z objazdu. Jeździmy w kierunku gminy Sierakowice. Może zdarzyć się tak, że potrzebna będzie interwencja karetki pogotowia. Dojazd objazdem znacznie wydłuża czas reakcji i może doprowadzić do tragedii - ostrzegają mieszkańcy. 

Dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych Aleksander Pradella zauważa pierwsze efekty pracy społeczników z Bochowa. Poziom wody zaczął się obniżać.

- Woda schodzi, ale w takim tempie, że potrwa to kilka miesięcy - mówi dyrektor Pradella.

ZDP cały czas “boksuje się” z Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa. Ustalają kto powinien być odpowiedzialny za udrożnienie systemu odprowadzania wody.

- My nie jesteśmy za to odpowiedzialni. Powinien to zrobić KOWR lub dzierżawca ziemi. Muszą to ustalić na podstawie umowy dzierżawy. Natomiast my musimy czekać, aż drenaż zostanie naprawiony. Dopiero wówczas będzie możliwość wykonania remontu drogi - zastrzega Aleksander Pradella. 

Wójt Jan Klasa deklaruje, że problem zostanie rozwiązany.

- Nadmierne opady z ub. roku w całym kraju i też w naszym regionie spowodowały znaczny wzrost poziomu wód. Obnażyły ponownie temat braku, w skali kraju, melioracji, braku drożności rowów melioracyjnych, braku działań instytucji administracyjnych, którym przypisano te kompetencje - mówi Jan Klasa. - Bieżący rok pokazuje, że skutek jest opłakany i wyłączy z upraw rolnych tysiące hektarów, bo niecki śródpolne i łąki, poprzez niedrożność cieków, są zalane. 

W przypadku Bochowa woda z wiejskiego jeziora przelała się na drogę powiatową czyniąc ją w nieprzejezdną.

 

CHCESZ WIĘCEJ INFORMACJI? CZYTAJ DARMOWE WIEŚCI Z POWIATU!

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(7)

MieszkaniecMieszkaniec

7 0

Padły słowa prawdy w kierunku Wójta. Jak słusznie zauważyli mieszkańcy Wójt dba tylko o wybranych mieszkańców gminy zaś swoich przeciwników skutecznie gnębi wykorzystując przy tym swoje stanowisko. Także Panowie którzy słusznie sprzeciwiliscie się Wójtowi Klasie przygotujcie się na liczne kontrole z różnych instytucji. Z pewnością rozkazy swoim podwładnym już wydał... 20:35, 02.04.2024

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

JanJan

4 0

Oczywiście że tak zrobi,to jest pewne, miałem już taką sytuację,przykre ale prawdziwe, współczuję wam,ale nie poddawajcie się. 10:08, 03.04.2024


reo

xxxxxx

1 0

ibytow.com Tylko prawda jest ciekawa... 12:33, 03.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Mieszkaniec Mieszkaniec

4 0

Brawo!!!!!!
W końcu odważni ludzie!!

100% za chwilę zniknie wszystko z tej strony, jeden telefon i .....nie ma artykułu 13:04, 03.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Mieszkaniec Mieszkaniec

3 0

Ogromne podziękowania dla portalu..I.Bytow .w tak ważnym tygodniu wyborczym to jest miód ten artykuł, oczywiście nie zmieni to nic w kontekście wyboru na wójta ( ponieważ jest tylko on) ale pokazuje ludziom naiwnym że to może spotkać każdego kto znajdzie się w trudnej sytuacji,że mając doczynienia z tym człowiekiem możecie stracić wiarę w sens pomagania od strony urzędniczej .
Brawo za odważne słowa i mówienie prawdy jak było i jakie groźby padały,sam fakt że osoba publiczna mówi że zobaczymy jak pan to udostępni..jest już wykroczeniem poza swoje kompetencje,ale tak działa prawo w gminie Cz.D. 18:40, 03.04.2024

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

nie koniecznienie koniecznie

3 0

Jeśli zostanie oddanych więcej niż 50% głosów nieważnych (np przekreślona cała karta), to jedyny kandydat nie przejdzie. Wtedy ruszają inne procedury wyboru wójta. 21:57, 03.04.2024


MieszkaniecMieszkaniec

1 0

W przypadku jednego kandydata karta do głosowania jest oznaczona dwiema keatkami: za i przeciw. Jeśli kandydat otrzyma ponad 50% głosów przeciw odpada. 18:29, 04.04.2024


0%