Było gorąco na spotkaniu w sprawie budowy kurników w Bawernicy (gmina Parchowo). Mieszkańcy spotkali się z inwestorem w świetlicy wiejskiej w pobliskiej Chośnicy. Andrzej Labuda z miejscowości Smolniki (gmina Sierakowice) próbował przekonywać zebranych, że jest inwestorem godnym zaufania. W wypełnionej po brzegi sali znalazł kilku zwolenników, ale większość zdecydowanie sprzeciwiła się budowie fermy.
[WIDEO]412[/WIDEO]
Za przeciwnikami inwestycji opowiedział się też radny powiatowy Andrzej Dołębski, były wójt Parchowa. Sam jednak również usłyszał słowa krytyki – przypomniano mu, że za jego rządów również powstawały kurniki, m.in. w Żukówku. Wówczas opowiadał się po przeciwnej stronie.
Wójt Izabela Jagodzińska podczas zebrania podkreśliła, że przy wydawaniu decyzji nie będzie kierować się emocjami, a merytoryczną oceną dokumentów.
– Na mnie presji nikt nigdy nie wywrze. Ci, którzy mnie znają, doskonale o tym wiedzą – zaznaczyła. – Na chłodno oceniam fakty formalne, merytoryczne i prawne, po uzyskaniu opinii od uprawnionych instytucji.
Andrzej Labuda zaznaczył, że reprezentuje rodzinną firmę, a hodowlę drobiu prowadzi z czworgiem rodzeństwa. Kurczaki trafiają do lokalnej rzeźni firmy Mielewczyk. Obecnie mają 14 kurników, wszystkie – jak zapewnia – w nowoczesnej technologii, nieszkodliwej dla otoczenia.
– Większość naszych kurników funkcjonuje w Smolnikach, w centrum miejscowości. Zajmujemy się tym od ponad 20 lat – mówi Labuda.
Wyjaśnił, że nowe kurniki chce zbudować w Bawernicy z myślą o dzieciach. Podkreślił, że fermy nie powinny być budowane blisko siebie, ponieważ duże oddalenie chroni przed rozprzestrzenianiem się chorób.
– To nie jest chów sprzed 30–40 lat. Jesteśmy pod stałym nadzorem Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku oraz Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. Regularnie przeprowadzane są kontrole i badania. Wprowadzane są też nowe przepisy dotyczące zagęszczenia obsady, aby ptaki miały jak najlepsze warunki – tłumaczył hodowca.
Informował również, że według nowych przepisów stosowanie antybiotyków i hormonów wzrostu jest zakazane, a ich wykrycie skutkuje zamknięciem hodowli. Podkreślił, że nie podejmie takiego ryzyka.
Dodał, że do Polski trafiają kurczaki z krajów, w których nie obowiązują unijne normy, np. z Ameryki Południowej i Ukrainy, podczas gdy polski drób trafia na eksport, m.in. do krajów arabskich, gdzie obowiązują ścisłe kontrole jakości.
Mieszkańcy zadawali wiele pytań. Katarzyna Stenka z pobliskiego Baranowa wskazała, że dla tego typu instalacji wymagane jest pozwolenie zintegrowane, ze względu na emisję zanieczyszczeń. Zwróciła uwagę, że w raporcie oddziaływania na środowisko wykonanym na zlecenie inwestora nie wspomniano o istniejącej zabudowie mieszkaniowej, mimo że najbliższe domy znajdują się kilkadziesiąt metrów od planowanej inwestycji.
Autorka raportu tłumaczyła, że informacje te znajdują się w pełnej wersji dokumentu, choć w streszczeniu ich nie ujęto. Katarzyna Stenka nazwała raport stronniczym i nierzetelnym.
– Nie jesteśmy przeciwko fermom drobiu jako takim, ale przeciwko ich lokalizacji tuż przy zabudowie mieszkalnej – dodała Zofia Synowiecka, mieszkanka Bawernicy.
Z dokumentów wynika, że pod dachem ma znaleźć się 378 000 kurczaków. Mieszkańcy obawiają się braku wody, bo po wierceniu dwóch studni głębinowych pobór ma wzrosnąć 20-krotnie. Już teraz w niektórych okresach roku w okolicy brakuje wody.
– To pogłębi problem – zauważył Andrzej Synowiecki.
Inwestor odpowiadał, że wszystkie ujęcia będą badane, a studnie muszą uzyskać pozwolenia odpowiednich instytucji. Dodał, że problem z wodą wynika z niewydolności gminnego wodociągu, a ferma będzie miała własne ujęcie. Obiekt ma zostać ulokowany na działce 4 ha i otoczony będzie zielenią wysoką.
Aleksandra Majkowska, mieszkająca 60 m od planowanych kurników, podkreśliła, że gmina powinna traktować mieszkańców jak inwestorów – równo i uczciwie.
– Wieś to nie tylko tereny rolnicze. Tu mieszkają ludzie. Trzeba brać pod uwagę dobro sąsiadów, nie tylko zysk inwestora – powiedziała.
Przypomniała również, że w strategii rozwoju gminy mówi się o turystyce i walorach przyrodniczych, które ferma może bezpowrotnie zniszczyć. Wskazała, że trwa proces legislacyjny ustawy antyodorowej, która może zabronić lokalizowania ferm w odległości mniejszej niż 500 m od zabudowań – tymczasem w Bawernicy to zaledwie kilkadziesiąt metrów.
Waldemar Zielonka odpowiedział na zarzuty, że protestują tylko napływowi mieszkańcy:
– Na tej ziemi mieszkała moja prababcia, babcia, mama, a teraz ja – zaznaczył.
W sprawie zatrudnienia Labuda zapowiedział 10 etatów i dodatkowe osoby przy załadunku. Mieszkańcy uznali, że w dobie braku bezrobocia nie jest to wystarczający argument.
[FOTORELACJA]464[/FOTORELACJA]
Andrzej Dołębski dopytywał, dlaczego inwestor nie buduje kurników w swojej miejscowości – Smolnikach, tylko w Bawernicy.
– Gdzie są prawa mieszkańców? Oni stracą więcej, niż pan Labuda zyska – mówił. – Gmina nie zyska nic – budynki są zwolnione z podatków, za to pojawią się koszty: drogi, zagrożenie dla bezpieczeństwa, blokada rozwoju miejscowości.
Labuda odpowiedział, że w Smolnikach nie ma już wolnych działek inwestycyjnych, a w Bawernicy posiada grunt, który chce wykorzystać. Dodał, że oddalenie ferm zwiększa bezpieczeństwo sanitarne.
Brat inwestora zapewnił, że sam mieszka obok kurnika, nie używają antybiotyków ani hormonów, a stosują naturalny antybiotyk – allicynę, w porozumieniu z naukowcami, by spełnić normy UE i krajów arabskich.
Wójt Jagodzińska podsumowała, że w tej sprawie nie ma idealnego rozwiązania:
– Zawsze ktoś będzie niezadowolony. My prowadzimy postępowanie jawnie, z konsultacjami. Przed wyborami zobowiązałam się do przejrzystości – mówiła.
Zadeklarowała pozyskanie wszystkich niezbędnych ekspertyz, w tym hydrologicznych i odpadowych.
[CGK]702[/CGK]
[WIDEO]409[/WIDEO]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz