Zamknij

Gmina zbudowała NIELEGALNY WODOCIĄG. Ludzie nie mogą się budować

10:51, 07.10.2021 M.W. Aktualizacja: 10:52, 07.10.2021
Skomentuj

Przez lata cieszyli się, że mają dostęp do bieżącej wody wprost z sieci, a nie z wyschniętych studni, więc nie sprawdzali dlaczego wciąż nie dostają od gminy rachunków za wodę i nikt nie sprawdza liczników. W miarę jak na wybudowaniu w Jamnie, w obrębie Nowej Wsi, zaczęło pojawiać się więcej nowych budynków, ciśnienie wody w rurach zaczęło spadać. Wtedy okazało się, że zbudowany za kadencji byłej wójt Władysławy Łangowskiej wodociąg, podłączony do rur w Pomysku Wielkim w gminie Bytów, tak naprawdę formalnie nie istnieje.

Ludzie mają duży problem. Nowe domy otrzymują odmowę wydania warunków zabudowy z powodu braku wodociągu. Stawiany jest warunek wykopania własnych studni. Ci, którzy do wodociągu zostali już podłączeni, narzekają, że ciśnienie jest niskie. Taka sytuacja występuje na przykład w domu Mariana Majkowskiego, ojca 10 dzieci. Dla niego problem jest poważny, ponieważ z posiadanych przez siebie 6 hektarów ziemi chciał wydzielić działki dla synów i córek, aby w przyszłości mogli zbudować domy na ojcowiźnie. Niestety, aktualnie będzie to niemożliwe, ponieważ działki te nie uzyskają podłączenia do wodociągu. Jego zdaniem gmina powinna sprawę uporządkować. Zbudować wodociąg o większym przekroju, przede wszystkim legalny.

- Problem z niskim ciśnieniem wody występuje od kilku lat, gdy zaczęły powstawać nowe domy. Na papierze zapisywano, że na posesjach kopane będą studnie, ale w praktyce każdy podłączał się do wodociągu, zbudowanego za sprawą wójt Władysławy Łangowskiej - mówi 56-letni Marian Majkowski. - Najstarszy syn niedawno się oświadczył, więc chciałem mu wyznaczyć działkę na moim terenie, aby mógł zbudować własny dom. Dowiedziałem się, że nie będzie to możliwe, ponieważ gmina nie wyda warunków zabudowy. Wodociąg formalnie nie istnieje.

Aktualnie w tym rejonie buduje się 6 domów. Majkowski zauważa, że w gminie Parchowo inwestuje się tam, gdzie mieszkają lokalni dygnitarze. 

- Na przykład tam gdzie mieszka wójt Andrzej Dołębski, są wodociągi, jest kanalizacja i wszystko ładnie wygląda. U nas chcą budować domy, ale jeśli gmina tego problemu nie rozwiąże, ludzie będą musieli o tym zapomnieć. Natomiast my będziemy musieli borykać się z wodą o niskim ciśnieniu, co przy tak licznej rodzinie, jak nasza, jest ogromnym obciążeniem - zauważa Majkowski. - Kiedyś doszło u nas nawet do spalenia pralki z powodu braku odpowiedniej ilości wody w rurach. Gmina oficjalnie “ręce od tego umywa”, ponieważ dla nich ten wodociąg nie istnieje. 

Majkowski napisał do gminy podanie z prośbą o modernizację wodociągu. Zaznaczył w nim, że funkcjonujący obecnie wodociąg jest nielegalny. W odpowiedzi wójt Dołębski oznajmił mu, że pieniędzy na razie na taką inwestycję nie ma, a jeśli nawet środki się znajdą, wszystko będzie musiało być zatwierdzone przez Radę Gminy. Wójt ostrzegł wnioskodawców, że nagłośnienie tej sprawy może spowodować likwidację nielegalnego wodociągu.

- Wygląda to tak, jakby wójt kazał nam siedzieć cicho, abyśmy nie wywoływali tej sprawy, a powinien skupić się na załatwieniu problemu - komentuje Majkowski. 

Ludzie postanowili zasygnalizować problem podczas uroczystego przekazania wozu strażackiego na rzecz OSP Żukówko. Według opowieści Mariana Majkowskiego wójt był zdenerwowany treścią trzymanych przez nich transparentów. Podobno nie spodobało się to też strażakom, którzy chcieli wezwać policję. 

- Wójt zachowywał się tak, jakby chciał nas usunąć, a my tylko walczymy o swoje. Dla niego chyba nie jesteśmy ludźmi, bo my jedynie wychowujemy 10 dzieci i gospodarujemy na 6 hektarach. Muszę wstawać o 5:00 rano, aby zająć się gospodarstwem, a w międzyczasie jeszcze wozić dzieci do szkoły. Córka rozpoczyna niebawem studia. Maturę zdała i uzyskała nawet stypendium za bardzo dobre wyniki w nauce, bo jest bardzo zdolna. Nasz główny cel to wychowanie i wykształcenie dzieci. Ciężko się jednak żyje w takich warunkach - narzeka Majkowski. 

Aktualnie w domu ma 7 dzieci. Prania jest zawsze dużo, więc i woda potrzebna. Majkowscy podkreślają, że wychowują nowych obywateli gminy Parchowo, którzy w większości pewnie wrócą na ojcowiznę i w przyszłości będą tu płacić podatki. Ze swojej młodości będą pamiętać takie “drobiazgi”, jak ledwo co sącząca się z kranów woda.

Problem poruszony przez Mariana Majkowskiego potwierdza młodszy mieszkaniec tej okolicy, Mariusz Ossowski. Jest on w o tyle trudnej sytuacji, że rozpoczął budowę domu i w trakcie prowadzonych już prac okazało się, że nie uzyska zgody na użytkowanie budynku, ponieważ formalnie na tym obszarze nie ma wodociągu. 

- W obecnych czasach wypadałoby, aby wodociąg spełniał podstawowe wymogi, a ponadto, żeby był legalnie doprowadzony - zauważa Ossowski. - Jeśli nie uzyskamy możliwości podłączenia się do wodociągu, będę musiał kopać studnię, co znacznie zwiększy moje koszta. 

Wójt Andrzej Dołębski potwierdza, że wodociąg formalnie nie istnieje. Faktycznie jest on nielegalny i podłączony do sieci wodociągowej gminy Bytów.

- Sprawa tego wodociągu rozbija się o lata 1999 - 2000. Byłem wtedy radnym gminy Parchowo, działając w opozycji. Pamiętam, że wpłynął wówczas wniosek od mieszkańców Jamna Wybudowanie. Dotyczył budowy wodociągu. Rozmawialiśmy o tym jako radni. Ja wówczas stwierdziłem, że należy wykonać dokumentację i zdobyć niezbędne pozwolenia, ale mieszkańcy nie chcieli czekać. Powiedzieli, że mają lepszą propozycję. Gmina zbuduje wodociąg bez wymaganej dokumentacji i zostanie on podłączony do wodociągu bytowskiego. Tłumaczyłem, że zgłoszenie trzeba mieć nawet przy postawieniu garażu, a tym bardziej wodociąg wymaga dokumentacji. Ostrzegałem, że prędzej czy później może zakończyć się to nakazem rozbiórki, a nawet i koniecznością zapłacenia kary. Zostałem wtedy przez pozostałych radnych zakrzyczany, a nawet rzucano w moim kierunku wyzwiska. Zgodnie z wolą mieszkańców sprawa została właśnie w taki sposób załatwiona - opowiada wójt Andrzej Dołębski. - Z tego, co pamiętam, Wodociągi Bytowskie nie zgodziły się na montaż liczników we wszystkich budynkach, podłączonych do sieci. Licznik zamontowany został tylko w jednym gospodarstwie, którego właściciel wziął na siebie rozliczanie się z wody dla wszystkich mieszkańców. To jemu mieszkańcy dostarczają pieniądze na opłacanie rachunków.  

Wójt Dołębski twierdzi, że zgodnie z jego przewidywaniami problem powrócił po latach. O ile w tamtych czasach nielegalny wodociąg okolicznym mieszkańcom wystarczał, to teraz, w miarę powstawania nowych domów, pojawił się problem. Ciśnienie jest niższe, ale nie tylko o to chodzi. Formalnie wodociąg nie istnieje, a jeśli miałby być potraktowany jako samowola budowlana, to trzeba by było go albo zalegalizować i zapłacić karę, albo rozebrać. 

- Nie rozumiem teraz pretensji mieszkańców w kierunku mojej osoby. Przecież ja byłem za legalną budową. Oni nie zgadzali się wówczas ze mną i byli zadowoleni z powstania tej samowoli, a teraz mają pretensje do mnie - komentuje wójt.

Jego zdaniem powinni mieć pretensje do tych radnych i do byłej wójt o to, że oni wówczas tę operację przeprowadzili. Przypomina sobie, że szefem Rady był wówczas mężczyzna, który nadal mieszka w Jamnie. Według wójta Dołębskiego to właśnie do niego i do pozostałych radnych powinny być kierowane pretensje. Ludzie powinni mieć też pretensje do siebie, że ponad 20 lat temu poszli w takim kierunku. 

- Mam wrażenie, że mieszkańcy sami nie wiedzą, czego chcą. Zamiast przyjść do mnie albo powiedzieć na zebraniu wiejskim, że mają propozycję budowy legalnego wodociągu, od razu idą do mediów. Jednocześnie oskarżają mnie o coś, czemu byłem kilkadziesiąt lat temu przeciwny, a oni tego chcieli - dodaje na koniec Dołębski. - Przypomina mi to dziecinadę, ponieważ ta sytuacja istnieje na wyraźne życzenie osób, które obecnie narzekają. 

Gmina zamierza problem rozwiązać, ale to potrwa, ponieważ najpierw trzeba przygotować dokumentację techniczną. 

(M.W.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

LoloLolo

7 0

Oczywiście gmina powinna zapewnić dostęp do bieżącej wody mieszkańcom i to nie ulega wątpliwości, ale czytam i nie wierzę ludzie korzystając z nielegalnego wodociągu nie płacą absolutnie nic za wodę jak jest napisane w reportażu, i siedzą cicho tak długo aż okazuje się że instalacja nie nadąża ? Niech zapłacą wszyscy z odsetkami będą pieniądze na nowy wodociąg. Ja wolał bym studnie kopać niż się przyznawać że pobierałem wodę za darmo przez xxx lat 20:52, 07.10.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%