POSZUKIWANI MŁODZI BOHATEROWIE z Bytowa. Pomogli poszkodowanej kobiecie

Rośnie nam pokolenie, na które można liczyć. Przekonała się o tym 71-letnia Lucyna Kreft z Bytowa. Kobieta przewróciła się na gminnym chodniku i doznała poważnych obrażeń. Z zakrwawioną twarzą leżała obolała, a przejeżdżający i przechodzący dorośli nie zareagowali. W przeciwieństwie do dwóch chłopców, którzy nie bali się i pomogli w potrzebie.

Poszkodowana emerytka dochodzi teraz do siebie i szuka małych bohaterów. Chciałaby im publicznie podziękować.

– Dziękuję serdecznie dwóm chłopcom w wieku 7–10 lat, których imion nie znam. Wiem tylko, że mieszkają przy ul. Bernarda Wery. 10 sierpnia idąc tą ulicą potknęłam się o wystającą płytkę chodnikową, upadłam, rozbiłam sobie głowę i doznałam skomplikowanego złamania ręki. Nie mogłam się podnieść, z twarzą zalaną krwią wołałam o pomoc. Dwie dorosłe osoby zignorowały mnie. Chłopcy podbiegli – młodszy został przy mnie, starszy pobiegł po mamę, która wezwała pogotowie. Dziękuję Wam chłopcy i Waszej Mamie, która może być z Was dumna – mówi Lucyna Kreft.

Zszokowana kobieta w tamtym momencie nie zdołała poprosić pomocnych chłopców o ich dane osobowe, więc po miesiącu postanowiła ich znaleźć. Do dziś ma traumę po tamtym wydarzeniu.

Kobieta opowiada, że podążała w kierunku cmentarza przy ulicy Gdańskiej. Mniej więcej na wysokości zakładu pogrzebowego potknęła się i przewróciła. Czuła ogromny ból i nie mogła się podnieść.

– Zaczęłam wołać “Ratunku!”. Było to około godziny 17:00. Widziałam, że jakaś kobieta przejeżdżała samochodem – trochę zwolniła, ale po chwili ruszyła dalej. Najpewniej widziała mnie leżącą na tym chodniku. Później przechodził jeszcze jakiś starszy mężczyzna po drugiej stronie ulicy, ale on też nie zareagował. Nie wiem, być może mnie nie zauważył? – opowiada poszkodowana kobieta.

Przez chwilę leżała na brzuchu z rozbitym nosem i raną na czole. Twarz była zakrwawiona.

– W pewnym momencie podbiegli do mnie ci dwaj chłopcy. Starszy młodszego zostawił przy mnie, aby się mną opiekował, i pobiegł do domu po mamę, aby zadzwonić na numer alarmowy. Później sobie uświadomiłam, że ten młodszy mógł się bać tej sytuacji, bo cała byłam we krwi. Jednak mimo to twardo wytrwał i pilnował mnie. Pozbierał kwiaty, które niosłam, przyniósł też torebkę. Po chwili przyszła mama tych chłopców i przyjechało pogotowie ratunkowe – opowiada nasza rozmówczyni.

Kobieta trafiła od razu do szpitala w Kościerzynie, gdzie przeszła skomplikowane zabiegi. Ma wszczepioną endoprotezę w ręce i przechodzi rehabilitację. Gdy już poczuła się lepiej, postanowiła poszukać swoich wybawców.

– Nie znam ich imion i nazwisk, ale zapamiętałam, że mieszkają prawdopodobnie przy ulicy Wery pod numerem 11 – mówi.

👉 Jeśli wiesz, kim są mali bohaterowie, zadzwoń do redakcji pod numer 513 313 112. Można też wysłać SMS – oddzwonimy.

Warto pochwalić chłopców za wzorową postawę. Lucyna Kreft liczy na ich odnalezienie. Chciałaby im osobiście podziękować.

Pomożecie?

[ALERT]1757532124628[/ALERT]